Wśród województw Mazowsze jest liderem pod względem liczby ofert pracy, wysokości przeciętnych wynagrodzeń oraz tempa wzrostu gospodarczego w latach 2008 -2014 r., którym Mazowsze wyróżniało się w skali całej Unii Europejskiej. Jak wynika z najnowszych danych GUS, w I półroczu br., przeciętne miesięczne wynagrodzenie brutto (mediana) w gospodarce narodowej w woj. Mazowieckim, przekroczyło 5,3 tys. zł, czyli było o 30 proc. wyższe niż przeciętna płaca w skali kraju.
Statystyki dowodzą też, że Mazowszu nie tylko można lepiej zarobić, ale też jest łatwiej o zatrudnienie. I tak jest od lat – według raportu czołowego serwisu rekrutacyjnego Pracuj.pl, w trzecim kwartale najwięcej, bo aż 22 proc. wszystkich opublikowanych wtedy ofert pracy dotyczyło właśnie pracy na Mazowszu. Kandydaci do pracy mieli tam do wyboru 27,6 tys. propozycji pracy, a łącznie w trzech kwartałach br. 82,4 tys., o ponad 13 proc. więcej niż rok wcześniej.
Jak jednak zwracają uwagę ekonomiści, eksperci rynku pracy i politycy, ten wizerunek Mazowsza jako super bogatego regionu zakłóca zróżnicowanie dzielące powiaty województwa. Zarówno w przypadku płac, ofert pracy, jak również PKB, dobry wynik regionu jest głównie zasługą stolicy, gdzie PKB na głowę mieszkańca wyniósł w 2014 r. 130,9 tys. zł. Był ponad dwukrotnie większy niż średnia dla całego województwa (71,7 tys. zł), podczas gdy w pozostałych podregionach Mazowsza PKB nie przekraczał zwykle 40 tys. zł „na głowę”. Średnią dla województwa obniżał np. podregion Radomski ( z 32,8 tys. zł PKB na mieszkańca) czy Ciechanowski, gdzie PKB „na głowę” wynosiło 34,3 tys. zł.
Trudno się więc dziwić, że zgłaszany przed rokiem przez polityków rządzącej partii plan administracyjnego podziału Mazowsza, z którego miałaby zostać wydzielona Warszawa, wzbudziły sporo obaw wśród władz województwa i mniej zamożnych powiatów oraz krytyczne opinie ekonomistów. Dlatego też tak ważna okazała się akceptacja Eurostatu dla korzystnego dla regionu podziału statystycznego, o którą wnioskował resort rozwoju.
– Nie ma już żadnego racjonalnego powodu, aby wracać do absurdalnych pomysłów podziału administracyjnego Mazowsza- podkreślał marszałek Adam Struzik. Wcześniej wielokrotnie zwracał uwagę, że po ewentualnym podziale mielibyśmy Mazowsze A (z bogatą Warszawą) i Mazowsze B, które nie miałoby finansowego ani gospodarczego potencjału, aby utrzymać swoje drogi, szpitale czy instytucje kultury. Nie wspominając o nowych inwestycjach.