Pierwsi gotowi do służby

Powstaje 3 Podkarpacka Brygada Obrony Terytorialnej. Jednostka ma zacząć działać na przełomie 2016 i 2017 roku.

Publikacja: 20.11.2016 23:00

Do tworzonej na Podkarpaciu brygady Wojsk Obrony Terytorialnej zgłosiło się już 2 tys. osób.

Do tworzonej na Podkarpaciu brygady Wojsk Obrony Terytorialnej zgłosiło się już 2 tys. osób.

Foto: Rzeczpospolita/Piotr Guzik

Brygada rozlokowana ma być na terenie całego województwa, z dowództwem w Rzeszowie. Rzeszów będzie prawdopodobnie miejscem dla jednego batalionu, cztery kolejne będą miały swoje siedziby w Jarosławiu, Nisku, Dębicy i Sanoku.

– Podkarpacie leży na zewnętrznej granicy NATO. Dlatego utworzenie tamtejszej brygady słusznie traktuje się jako pierwszorzędne. Skądinąd w ciągu dwóch kolejnych lat proces tworzenia Wojsk Obrony Terytorialnej również będzie skupiał się na granicy wschodniej. Sądzę, że członkowie organizacji proobronnych posiadają spory potencjał, jednak każdy żołnierz indywidualnie będzie musiał spełnić wymogi armii. Ministerstwo Obrony Narodowej deklaruje, że obrona terytorialna dostanie nowy sprzęt, porównywalny z tym, jakim dysponują wojska operacyjne – mówi nam Jakub Palowski z portalu Defence24.

Chętnych nie brakuje

Oficjalnych informacji na temat szczegółów powstania jednostki armia nie chce jeszcze udzielać. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że brygada podkarpacka w porównaniu z pozostałymi jednostkami Wojsk Obrony Terytorialnej jest w dobrej kondycji, to znaczy, że ma przydzielone budynki na zakwaterowanie, rozpoczęła zakup broni strzeleckiej, samochodów, motocykli, noktowizorów, radiostacji, zapewnione są magazyny. Budynki między innymi przekazali Wojewódzki Sztab Wojskowy, Wojskowa Komenda Uzupełnień w Rzeszowie, miasto Dębica. Do podkarpackiej jednostki zgłosiło się już około 2 tys. osób. W zamyśle 3 Podkarpacka Brygada Obrony Terytorialnej ma być formacją lekkiej piechoty, czyli nie będzie potrzebowała drogiego i ciężkiego sprzętu. Dowódcą jednostki został płk Arkadiusz Mikołajczyk, dawniej szef sztabu w 17 Wielkopolskiej Brygadzie Zmechanizowanej. – Zajmujemy się rekrutacją do brygady podkarpackiej, zgłaszają się do nas głównie członkowie organizacji proobronnych, dominuje zdecydowanie Związek Strzelecki „Strzelec”. Szkolenia rozpoczniemy po Nowym Roku-mówi ppłk Marcin Żal, Wojskowy Komendant Uzupełnień w Rzeszowie.

Entuzjazm i pasja

Związek Strzelecki wymienia się z wojskiem informacjami na temat ludzi, którzy chcą przystąpić do obrony terytorialnej. Organizacje proobronne nie znają jednak szczegółów dotyczących sprzętu, w jaki ma być wyposażona brygada. Podobnie jest z wiedzą o infrastrukturze. Podkarpackie struktury „Strzelca” od dawna współpracują z 21 Brygadą Strzelców Podhalańskich na podstawie porozumienia ramowego. Razem organizują między innymi szkolenia: regulaminowe, z musztry, z topografii terenu. Związek Strzelecki brał również udział w ćwiczeniu Anakonda ’16. W poważnych manewrach nie brał jednak udziału. – My gier wojennych nie organizujemy, niewiele wiemy o obsłudze ciężkiego sprzętu, nikt nas tego nie uczył. Nasza organizacja skupia się na wychowaniu w szacunku dla munduru, flagi, godła. Atutem tutaj jest entuzjazm, pasja, chęć samokształcenia, znajomość topografii terenu na Podkarpaciu. Stricte wojskowe szkolenie żołnierza trwa przynajmniej trzy lata, nie możemy się nawet porównywać z jednostkami operacyjnymi. Strzelec przychodzi na zbiórkę raz w tygodniu, w miesiącu ma jedno szkolenie – mówi nam anonimowo jeden z członków podkarpackiego Związku.

„Strzelec” zdominował rynek organizacji proobronnych na Podkarpaciu. Ma tu struktury od ćwierćwiecza i wszyscy, którzy interesowali się obronnością, przychodzili do tej organizacji. Poza „Strzelcem” działa jeszcze stowarzyszenie „Obrona Narodowa”, ale jej członkowie w dużej mierze również należą do podkarpackiego Związku Strzeleckiego. Niemniej stowarzyszenie prosi często żołnierzy armii zawodowej o przeszkolenie. W październiku szkoliło członków z: budowy, rozpoznania i pokonywania zapór inżynieryjnych, budowy i wykonywania przejść w polu minowym oraz łączności i dowodzenia. Szkolenie obejmowało też praktyczne zastosowania raportów w trakcie działań inżynieryjno-saperskich. To kompetencje, które z pewnością przydadzą się w podkarpackiej brygadzie.

– Dzięki współpracy z 21 Brygadą Strzelców Podhalańskich przechodziliśmy kursy przedmedyczne, kursy dla lekkiej piechoty, pracowaliśmy ze standardowymi podręcznikami dla szeregowych i oficerów. Mamy też raz, dwa razy w roku strzelania bojowe na poligonie w Nowej Dębie.

Obowiązkowe w obronie terytorialnej będą dwa dni ćwiczeń w miesiącu. Żołnierz będzie otrzymywał po 100 zł za każdy dzień ćwiczeń, czyli tyle samo co żołnierze rezerwy. Dodatkowo 300 zł miesięcznie za utrzymanie gotowości bojowej. Plany ministerstwa zakładają, że gotowość ma obejmować nie tylko ćwiczenia i działania bojowe w razie konfliktu zbrojnego, ale także akcje ratownicze w wypadku kataklizmów żywiołowych, ochronę mienia i likwidację skutków tych kataklizmów.

W oczekiwaniu

Do nowo powstającej brygady tylko z rzeszowskiej jednostki „Strzelca” zgłosiło się 50 – 100 osób. Duża część z nas czeka na nowe przepisy. To ważne dla osób prowadzących działalność gospodarczą, czy uprawiających wolne zawody, – mówi Miłosz Elgass, członek zarządu Komendy Głównej Związku Strzeleckiego „Strzelec”, zastępca dowódcy jednostki 2021 w Rzeszowie, czyli batalionu im. płk. Leopolda „Lisa” Kuli. W tej chwili w podkarpackich strukturach „Strzelca” jest około 1,5 – 2 tys.osób, ale w ciągu 10 lat przez szeregi organizacji przeszło około 6-7 tys. osób. Spora część z nich również będzie chciała zasilić nową brygadę. – W naszej organizacji średnia wieku to 18- 19 lat. Jesteśmy pasjonatami i pieniądze dla nas nie będą się tak liczyły. 5-7 proc. członków „Strzelca” na Podkarpaciu to czynni żołnierze, sporo jest też ludzi z innych służb mundurowych, ale także emerytowanych żołnierzy, czy tych z rezerwy – dodaje Elgass.

Dowódca rzeszowskiej jednostki „Strzelca” uważa, że proces powstawania obrony terytorialnej jest zbyt scentralizowany. Według niego należy wzorować się na Krajowym Systemie Ratowniczo – Gaśniczym, do którego należą też częściowo członkowie Ochotniczych Straży Pożarnych. Istotą tego stanu rzeczy jest to, że mogą pomagać tak dobrowolnie, jak i w ramach obowiązkowego systemu. Tymczasem istnieje ryzyko, że członkowie organizacji proobronnych, którzy poświęcą się służbie w Wojskach Obrony Terytorialnej, nie będą mogli szkolić kolegów w „Strzelcu” z młodszych roczników, ze względu na nadmiar obowiązków. To długofalowo ma powodować zmniejszenie ilości rekrutów także dla obrony terytorialnej.

Zadania brygady

Podkarpacka brygada ma liczyć około 5 tys. żołnierzy. Jednostki Obrony Terytorialnej powstaną w: Rzeszowie, Nisku, Jarosławiu, Dębicy i Sanoku. Każdy z kandydatów musi mieć uregulowany stosunek do służby wojskowej, przejść kwalifikacje wojskowe, odbyć podstawowe szkolenie i złożyć przysięgę wojskową, żeby uzyskać status żołnierza rezerwy. Kandydatów czekają egzaminy sprawnościowe, badania lekarskie i konsultacja psychologiczna. Swoje szanse na członkostwo w brygadzie można zwiększyć dodatkowymi kwalifikacjami, prawem jazdy, zezwalającymi na prowadzenie ciężarówek, specjalnymi kwalifikacjami informatycznymi. Brygady OT mają się również zajmować ochroną cyberprzestrzeni kraju.

Opinia

Maksymilian Dura, portal Defence24, komandor porucznik rezerwy

Trudno spekulować, jaki ostatecznie kształt przybiorą Wojska Obrony Terytorialnej, w tym brygada podkarpacka. Nie mamy jeszcze potrzebnego kompletu przepisów wykonawczych. Jedynym dokumentem jest ustawa, która czeka na prezydencki podpis. Moim zdaniem przygotowanie projektu jest słabe, grozi to jego upadkiem w scenariuszu zmiany władzy. Najważniejszymi bolączkami są zapewnienie łączności, broni, amunicji, magazynów. W moim przekonaniu to problemy nie do rozwiązania w krótkim czasie. Kolejne problematyczne zagadnienie to obowiązki żołnierzy WOT. Co powie chora lub będąca w ciąży żona na to, że mąż za 500 zł ma być dyspozycyjny dla armii? Co z ubezpieczeniami emerytalnymi tych, którzy pracują na umowy „śmieciowe”? Jakie uprawnienia emerytalne im przyznać? Nie bardzo wiadomo gdzie przechowywać broń i amunicję. Składowanie na przykład pocisków moździerzowych kosztuje fortunę, także ze względu na wyśrubowane przepisy. Skąd wziąć tę broń? Związki zawodowe w naszych zakładach naciskają na to, by wyprodukować ją w Polsce, ale cykl produkcyjny jest tak długi, że wyposażenie obrony terytorialnej potrwa lata. Doświadczenia wojenne armii ukraińskiej, irackiej czy syryjskiej pokazują, że w wypadku konieczności zapewnienia broni dla powszechnych formacji sięga się po rezerwy, czyli sprzęt używany. Nawet w Gwardii Narodowej USA tak jest. Sądzę, że projekt zakończy się porażką i zostanie z tego niewiele więcej niż sztaby. Sama idea jest dobra, żołnierze również, ale organizacja wypada słabo.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10