Robert Talarczyk, reżyser i dyrektor Teatru Śląskiego w Katowicach w 35 lat po wydarzeniach, w których ZOMO zastrzeliło dziewięciu górników kopalni Wujek, pracuje nad spektaklem teatralnym poświęconym dramatycznym wydarzeniom.
– Ten temat, ta historia siedzi we mnie od wielu lat i domaga się przedstawienia, spektaklu, w którym opowiem o wszystkim moich przeżyciach i przemyśleniach powiedział nam dyrektor Talarczyk. – Pacyfikacja Wujka to najbardziej traumatyczne przeżycie mojego dzieciństwa i zarazem największa przygoda, jaką zdarzyło mi się przeżyć. Od chwili, kiedy artystycznie zacząłem budować swoją mitologię Śląska, 12 lat temu tworząc Cholonka, było jasne, że musi przyjść czas na historię kopalni Wujek. Musiała znaleźć swoje miejsce jako paciorek jednego „różańca” obok innych ważnych śląskich spektakli, czyli „Piątej strony świata”, „Miłości w Königshütte”, „Czarnego ogrodu” czy „Westernu”. Trzydziesta piąta rocznica pacyfikacji uświadomiła mi, że zbyt długo już noszę ten temat w sobie. Najwyższy czas, by wreszcie się z nim zmierzyć na scenie.
Wygrażające pięści
Robert Talarczyk miał 13 lat, gdy górnicy bronili kopalni Wujek po pacyfikacji innych zakładów pracy na Śląsku.
– Zapamiętałem z tamtego czasu przede wszystkim twarze ludzi. Przerażone, podekscytowane wspomina Robert Talarczyk. – Pamiętam dach wieżowca, na który się wdrapaliśmy z moim kuzynem, i z którego obserwowaliśmy atak zomowców na kopalnię. Pamiętam zapach świec dymnych rzucanych w naszą stronę pod bramą kopalni i zapłakane oczy mojego ojca, kiedy wrócił do domu po zakończeniu strajku oraz jego opowieść o ciałach zamordowanych górników leżących na posadzce kopalni. Ale, jak już wspomniałem, pamiętam również ten czas jako niebywałą przygodę. To było tak, jakbym brał udział w jakiś niesamowitym filmie przygodowym bez świadomości zagrożenia, które na nas czyhało. Przecież staliśmy na dachu dziesięciopiętrowego bloku i wygrażaliśmy pięściami załodze helikoptera, który nad nami przelatywał. Wystarczyłoby, żeby zrzucił na ten dach świecę dymną albo petardę, a mogłoby to się skończyć dla nas i dla naszych rodzin tragicznie.
Dramat Wujka był tym bardziej dotkliwy dla górników, że pracując w stanie podwyższonego zagrożenia, głęboko pod ziemią stanowią jedną wielką rodzinę.