Rz: Kilka lat temu postanowił pan odbudować siatkówkę w Szczecinie. Czy zrobił to pan z miłości do dyscypliny, przywiązania do rodzinnego miasta, wdzięczności za to, co siatkówka panu w życiu dała, czy może z powodów biznesowych?
Jakub Markiewicz: Z wielu powodów. Czuję przede wszystkim ogromny dług wobec dyscypliny. Późno zacząłem grać w siatkówkę, profesjonalnie – w wieku 23 lat. Na swojej drodze spotkałem jednak wspaniałych ludzi, trenerów, zawodników, kibiców. Dzięki sportowi zmieniłem styl życia na bardziej uporządkowany, nauczyłem się pracy zespołowej, doceniłem pewne wartości społeczne. Powiodło mi się w życiu. Z powodzeniem prowadzę od kilku lat biznes, firma prosperuje. Miałem możliwości finansowe, żeby pomóc w odbudowie szczecińskiej siatkówki. Bez wahania przystąpiłem do jej reaktywacji. Ważne też było to, że urodziłem się w Szczecinie, chodziłem na mecze Stali Stocznia, grałem w Morzu Szczecin, choć z różnych powodów krótko.