Przyszłość w wyplataniu koszyków i mebli

Blisko połowa mieszkańców gminy Rudnik nad Sanem utrzymuje się z wikliniarstwa.

Publikacja: 16.10.2016 21:00

Tradycja wytwarzania koszy i mebli z wikliny w Rudniku sięga 1872 r.

Tradycja wytwarzania koszy i mebli z wikliny w Rudniku sięga 1872 r.

Foto: 123RF

Wśród wznoszących się na pustynnej wyspie futurystycznych wieżowców Abu-Dhabi – obok historycznego serca stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, zabytkowego XVIII-wiecznego fortu Qasr Al Hosn – uwagę turystów przyciąga pleciona z wikliny fasada Temporary Visitors Centre. Największy na świecie wiklinowy płaszcz o powierzchni 4 tys. metrów kwadratowych, okrywający szklane ściany budynku to dzieło rzemieślników z firmy „Delta” z Rudnika nad Sanem. Wiklina z nadrzecznych łęgów – w sumie zużyto jej 20 ton- pojaśniała już od palącego słońca i przybrała barwę widocznych po horyzont piasków pustyni. Wcześniej, w 2005, rudniccy wikliniarze zasłynęli w świecie jako wykonawcy elewacji polskiego pawilonu na EXPO w Japonii. Owe dokonania umocniły pozycję Rudnika jako największego, oprócz Nowego Tomyśla w Wielkopolsce, ośrodka produkcji wikliniarskiej w kraju.

Wraz z pierwszymi przymrozkami, zaczną się nad Sanem wiklinowe żniwa. Koszenie, gotowanie, korowanie i suszenie młodych pędów wierzby – dawnej rodzimej, purpurowej, dziś głównie przemysłowej „amerykanki” – to najważniejszy okres w gospodarczym życiu gminy.

Potop i bieda

Najgłośniejszy epizod w długiej historii Rudnika to potyczka, którą wiosną 1656 r. stoczyła tu jazda Czarnieckiego, rozbijając oddział straży przybocznej Karola X Gustawa. Król, który zasiadł właśnie do obiadu na rudnickiej plebanii, ledwo zdołał uciec. Starcie to uwiecznił w „Potopie” Henryk Sienkiewicz, czyniąc jego głównym bohaterem chłopskiego żołnierza o imieniu Michałko. Od czasu najazdu szwedzkiego położona u ujścia do Sanu rzeczki Rudna dzisiejsza „stolica polskiej wikliny” była miasteczkiem ubogim i zapomnianym. W połowie XIX w. położona w przeludnionej rolniczej okolicy o słabych glebach, na peryferiach monarchii austro-węgierskiej, mogła uchodzić, choć konkurencja była tu duża, za stolicę galicyjskiej nędzy.

Hrabia dobrodziej

Karta odwróciła się, gdy dobra rudnickie kupił austriacki arystokrata, hrabia Wilhelm von Hompesch. Jego syn Ferdynand – rudniczanie ufundowali mu już ponad sto lat temu pomnik na rynku- okazał się dobroczyńcą miasta. Wpływowy poseł do wiedeńskiego parlamentu i powinowaty rodziny cesarskiej, znany z fantazji, zamiłowania do biesiad i szalonych zakładów, był jednocześnie zawołanym działaczem gospodarczym. Zajmował się m.in. melioracją, zakładał stawy rybne i tartaki, sporządzał plany rozwoju miasta, wspomagał jego mieszkańców po pożarze, który pochłonął w 1896 r. 70 proc. zabudowy. Przede wszystkim jednak- obmyślając sposoby ratowania miasteczka przed biedą- dostrzegł, że jego okolice, a zwłaszcza szerokie na blisko kilometr tereny zalewowe nad Sanem, to doskonałe grunty pod uprawę wikliny. W 1872 r. wysłał na własny koszt, sześciu młodych mieszkańców Rudnika do Wiednia by poznali tajniki nowoczesnego fachu wikliniarskiego i przekazali je sąsiadom z miasteczka i pobliskich wsi. W ciągu kilku następnych lat graf Ferdynand założył szkołę wikliniarską i zatrudniająca setki chałupników „Prasko – Rudnicką Fabrykę Koszykarską”. Wkrótce jej kosze i meble, za pośrednictwem domów handlowych w Pradze i Wiedniu zaczęły podbijać rynki Europy i świata. Dzięki „gorączce wikliny” liczba mieszkańców miasta wzrosła ponad trzykrotnie, do 5 tys. w 1939 r.

Moc tradycji

W pierwszych latach niepodległości w Rudniku istniało 3 tys. warsztatów koszykarskich zatrudniających 15 tys. osób oraz ponad 30 firm handlowych zajmujących się sprzedażą w kraju i eksportem. Dziś z wikliniarstwa utrzymuje się, w mniejszym lub większym stopniu prawie połowa mieszkańców gminy tj. ok. 5 tys. osób, w tym oprócz chałupników pracownicy ponad 80 samodzielnych warsztatów i sklepów rzemieślniczych oraz 20 większych firm handlowych.

Wikliniarstwo w Rudniku to jedno z niewielu tradycyjnych rzemiosł, które, dzięki niesłabnącemu popytowi na naturalne surowce i materiały, nie tylko nie zanika, ale rozwija się i wzbogaca. Projektowaniem i produkcją wyrobów wiklinowych zajmują się dziś oprócz rzemieślników także dyplomowani artyści. Od prawie dziesięciu lat działa w mieście Centrum Wikliniarstwa, z ekspozycją dawnych i nowych produktów z wikliny. A są ich dziesiątki, jeśli nie setki rodzajów- od mebli i koszyków po trumny do kremacji i ubrania z tkanin i wikliny.

Wśród wznoszących się na pustynnej wyspie futurystycznych wieżowców Abu-Dhabi – obok historycznego serca stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich, zabytkowego XVIII-wiecznego fortu Qasr Al Hosn – uwagę turystów przyciąga pleciona z wikliny fasada Temporary Visitors Centre. Największy na świecie wiklinowy płaszcz o powierzchni 4 tys. metrów kwadratowych, okrywający szklane ściany budynku to dzieło rzemieślników z firmy „Delta” z Rudnika nad Sanem. Wiklina z nadrzecznych łęgów – w sumie zużyto jej 20 ton- pojaśniała już od palącego słońca i przybrała barwę widocznych po horyzont piasków pustyni. Wcześniej, w 2005, rudniccy wikliniarze zasłynęli w świecie jako wykonawcy elewacji polskiego pawilonu na EXPO w Japonii. Owe dokonania umocniły pozycję Rudnika jako największego, oprócz Nowego Tomyśla w Wielkopolsce, ośrodka produkcji wikliniarskiej w kraju.

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej