Reklama
Rozwiń

W krainie miodami płynącej

Lubelszczyzna jest polskim zagłębiem pszczelarskim. Tutejsze miody pitne są znane nie tylko w kraju, zdobyły też rynki zagraniczne.

Publikacja: 13.10.2016 23:00

W krainie miodami płynącej

Foto: materiały prasowe

– W 2017 r. przypada 85. rocznica powstania naszej spółdzielni oraz 700–lecie Lublina, z którym jesteśmy związani od początku istnienia. Z tej okazji wprowadzimy na rynek specjalny miód pitny – mówi Radosław Janik, prezes Spółdzielni Pszczelarskiej Apis.

Nisza, która rośnie

Z udziałami na poziomie 75 proc. Apis jest zdecydowanym liderem w sprzedaży miodów pitnych w Polsce – wynika z szacunków tej firmy. A ta z roku na rok jest coraz większa.

– W Polsce mamy do czynienia z renesansem miodów, które w czasach PRL–u nie cieszyły się dobrą opinią – mówi prezes Apisu. – To zasługa poprawy jakości oraz sięgania po miody nie tylko zimą, ale także latem, w postaci drinków – dodaje.

Mariusz Glenszczyk, wiceprezes firmy TiM, która ma w swojej ofercie m.in. miody pitne (pod koniec lat 90. nabyła prawa do miodów poznańskich, należących do najstarszych w Polsce), szacuje, że rynek tych trunków jest warty ok. 30 mln zł. – W ostatnich pięciu latach sprzedaż miodów pitnych rosła od 5 do 8 proc. rocznie. Natomiast pomiędzy rokiem 2000 i 2015 rynek niemal się podwoił – mówi Glenszczyk.

Jerzy Kwaśniewski, prezes Związku Pracodawców Polska Rada Winiarstwa zwraca uwagę, że miody pitne zajmują swoistą niszę rynkową, jako produkt szczególny w polskiej tradycji.

– Ich spożycie nie przekracza jednak 0,5 proc. łącznej konsumpcji napojów alkoholowych ogółem – mówi Jerzy Kwaśniewski.

Branża nie spodziewa się, że miody pitne staną się produktami masowymi. Popyt na nie ma się jednak sukcesywnie zwiększać, dzięki rosnącemu zainteresowaniu konsumentów produktami naturalnymi, wytwarzanymi tradycyjnymi metodami.

Wysoką jakość miodów Apisu gwarantują nie tylko inwestycje w unowocześnianie produkcji, ale także unijne znaki. Lubelska spółdzielnia, jako jedyna w Polsce, poddaje się certyfikacji, dzięki której może korzystać z unijnego znaku Tradycyjne oznaczenie geograficzne dla wytwarzanych przez siebie miodów pitnych: półtorak, trójniak i czwórniak (Komisja Europejska przyznała go polskim trunkom w 2008 r.).

– Korzyści płynące z uczestnictwa w unijnym systemie jakości będą się zwiększać wraz z rosnącą wiedzą Polaków na ten temat. Na razie wiedza ta jest niewielka, w porównaniu z Francją, Włochami czy Niemcami, gdzie produkty regionalne rejestrowane są od kilkudziesięciu lat – przyznaje Janik.

Apisowi nie brakuje surowca, bo Lubelszczyzna to kraina miodem płynąca.

– Produkcja miodu jest jednym z pięciu głównych sektorów produkcji zwierzęcej regionu – informuje Grzegorz Kapusta, wicemarszałek województwa lubelskiego, a prywatnie pszczelarz. – W 2014 r. lubelscy pszczelarze wyprodukowali ponad 1,5 tys. ton miodu, a już w 2015 r. – dwa razy tyle, przesuwając się z trzeciego na pierwsze miejsce w kraju – dodaje.

Ubiegłoroczne zbiory lubelskiego miodu stanowiły 14 proc. krajowej produkcji, która wyniosła ok. 22 tys. ton. W 2015 r. gospodarstwa pasieczne zarejestrowało tutaj ok. 6,6 tys. pszczelarzy. Więcej, blisko 7 tys. pszczelarzy, miała wówczas tylko Małopolska. Województwo lubelskie dominowało natomiast pod względem liczby rodzin pszczelich. Ich liczba sięgnęła 186,4 tys., co stanowiło 13 proc. wszystkich rodzin pszczelich w Polsce.

Od USA po Australię

Grzegorz Kapusta zwraca uwagę, że o bogactwie miodów lubelskich świadczy ich liczba na Liście Produktów Tradycyjnych resortu rolnictwa. Wśród nich są nadwieprzańskie miody wielokwiatowy i lipowy, nałęczowski miód wielokwiatowy, miód rzepakowy z Roztocza, czy miód gryczany z Lubelszczyzny.

– Na Liście nasz region promują także słodkości na bazie lubelskiego miodu, jak pierniki lubelski i żydowski, pierniczki ozdobne, miodownik z Jaszczowa czy ciasteczka o nazwie całuski pszczelowolskie – wylicza Grzegorz Kapusta.

Lubelskie miody pitne trafiają już za granicę: eksport stanowi kilkanaście procent sprzedaży Apisu. Nie licząc Europy, można kupić je w USA, Australii, Japonii i Chinach.

– Co roku staramy się pozyskać kolejny rynek eksportowy. Ostatnio weszliśmy do Rumunii – mówi Radosław Janik. – Aktualnie prowadzimy rozmowy z kilkoma krajami – dodaje.

Swoje trunki eksportuje też firma Mazurskie Miody. Poza Europą obecne są na rynkach amerykańskim i azjatyckim. W Chinach, Japonii i Korei Płd. dostępne są również miody TiM. Starania, by tam zaistnieć, firma rozpoczęła 2014 r.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: b.drewnowska@rp.pl

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku