Jest też powód prozaiczny: wiosną udało się przecież po miesiącach burzliwych negocjacji przekształcić Kompanię Węglową, czyli największą w Europie spółkę w górniczej branży, w Polską Grupę Górniczą. Miał być to początek prawdziwej restrukturyzacji sektora, która przynieść miała wyglądane – ale nie widziane od lat – zyski.
Mija pół roku. Wydaje się, że to dobry moment na pierwsze podsumowania. Ale nie w PGG. Spółka nie informuje o tym, czy osiągane wyniki zgodne są z założonym biznesplanem, a informacje o przygotowywanej aktualizacji tego dokumentu przeciekają do dziennikarzy wyłącznie nieoficjalnymi kanałami. „Restrukturyzacja jest procesem ciągłym, którego efekty będzie można oceniać w dłuższej perspektywie czasowej” – ogłosił niedawno w PAP rzecznik górniczej firmy.
Jaka dokładnie to perspektywa, trudno zgadnąć. Nie pomaga w tym Ministerstwo Energii, które przypomniało tylko w swoim lakonicznym komunikacie, że biznesplan PGG zakłada „zrównoważenie finansowe spółki w 2017 r.”
Wszystkim wiadomo, że firma nie narzeka na nadmiar gotówki. Ale jeszcze większym problemem jest brak czasu. Każdy kolejny miesiąc, w którym kopalnie przynoszą straty, zmniejsza szanse na uratowanie istniejących zakładów i miejsc pracy. A przecież to jest celem nadrzędnym prowadzonej restrukturyzacji, a nie stworzenie prężnego, dynamicznego przedsiębiorstwa górniczego. Że jest to możliwe, pokazuje opisywany przez nas dziś przykład czeskiego EPH, który rozwija się nie tylko na rodzimym rynku, w Polsce i regionie, ale planuje nawet ekspansję w Europie Zachodniej. Rozwija się, i zarabia, chociaż nad Wisłą takie połączenie jest nie do pomyślenia.
Wynalezienie recepty na zbudowanie w Polsce „rentownego, efektywnego i nowoczesnego sektora górnictwa węgla kamiennego, opartego na kooperacji, wiedzy i innowacjach” (to znowu cytat z komunikatu resortu energii) wydaje się dziś równie prawdopodobne, co trafienie kawałkiem węgla białego kruka. Biorąc pod uwagę niepokojący spokój w PGG i resorcie energii, znacznie bardziej prawdopodobny jest scenariusz grany od lat – przeczekiwanie. Rząd miał (i ma) przecież na głowie: Trybunał Konstytucyjny, sędziów, program 500+, obniżenie wieku emerytalnego, podatek bankowy, handlowy i jednolity, płacę minimalną i wiele innych, w ocenie decydentów pilniejszych inicjatyw.