Radnego obśmiano, a jego protest zlekceważono. Niesłusznie. Nie jest wykluczone, że radny Grześ obawia się, iż zainstalowanie w Poznaniu putinowskich lampartów grozi zaszczepieniem w Polsce putinowskiego systemu władzy. Wirus tzw. silnego przywództwa może być niebezpieczny tym bardziej, że ma tu sprzyjające warunki. Według socjologów aż 60 procent Polaków jest skłonna zrezygnować z demokracji na rzecz rządów „silnej ręki”.
Przed z górą stu laty Bismarck zapytał pewnego Niemca, który wrócił właśnie ze Stanów Zjednoczonych, jak ten kraj może funkcjonować bez silnej władzy centralnej. Rozmówca pruskiego kanclerza odpowiedział, że w demokracji wiele pojedynczych spraw się nie udaje, ale udają się wszystkie wielkie. Dużo w tych słowach egzaltacji, ale mniej niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Myśląc o silnych przywódcach Polacy przywołują takie postaci, jak Piłsudski, Churchill, Thatcher, de Gaulle. Utrwaliło nam się w głowach przekonanie o niebywale pozytywnym wpływie tych polityków na swoje kraje i narody. Ale to tylko jedna strona medalu. Druga jest mniej chwalebna. Zabijają demokrację.