Niestety przyszła dobra zmiana i zrezygnowano z tego projektu. Dlaczego? Nie wiem. Widocznie był jakiś ważny powód. Dziwię się, bo było to święto osób dojrzałych. Żyło nim całe województwo. Zawody odbywały się w ośmiu miastach, w kilkunastu dyscyplinach rywalizowało w sumie kilka tysięcy uczestników. Przyjeżdżali z całej Polski, nawet z zagranicy. Montowali drużyny i miesiącami przygotowywali się do startu. Od kilkunastu lat biorę udział w Biegach Śniadaniowych organizowanych nad morzem, w miejscowościach wypoczynkowych. Ludzie naprawdę szukają na co dzień okazji do ruchu i współzawodnictwa.
Na emigracji pracował pan m.in. jako trener w szwedzkim klubie. Nie chciał pan podążać dalej tą drogą w ojczyźnie?
To nie dla mnie. Musiałbym pracować na siedmiu etatach, żeby mi się to opłacało. Trener kadry lekkoatletycznej zarabia trochę powyżej średniej krajowej, trener piłkarski kilka razy więcej. Nie widzę dla siebie miejsca w takim systemie, ale doceniam wysiłek ludzi, którzy – mimo śmiesznych pieniędzy – trwają w tym zawodzie, wydawałoby się na przekór rozsądkowi. Nie znam ich motywacji. Być może to po prostu potrzeba robienia czegoś dla innych. Ja tak bym nie potrafił. Mój altruizm przejawia się w braniu udziału w projektach, o których wspominałem.
Szalejący doping nie odebrał panu przyjemności z oglądania lekkiej atletyki?
Szalejący doping został w Rosji. Ci, którzy brali świadomie lub byli o to podejrzani, nie pojechali na igrzyska w Rio. Ale władzom IAAF i MKOl brakuje konsekwencji. Od lat nie potrafią załatwić wielu spraw. Patrzę na Caster Semenyę i nie wierzę. Nagle okazuje się, że jej poziom testosteronu jest akceptowalny, bo produkuje go naturalnie jej organizm. W takim razie niech się ściga z chłopakami. Kwaśne miny dziewczyn, które na 800 m nie mają szans rywalizować z zawodniczkami z Afryki, są absolutnie uzasadnione. Nie sprawia mi radości ciągłe oglądanie Asi Jóźwik na drugim, trzecim czy czwartym miejscu w zależności od liczby facetów w stawce. Denerwuje mnie, że jakieś leśne dziadki decydują o czyichś sukcesach. Asia powiedziała w Rio to, co myśli większość osób, ale potem ktoś jej poradził, żeby ze swoich słów się wycofała.
Dość mam poprawność politycznej. Każdy ma prawo do oceny. Czy ja mam siedzieć cicho, skoro wiem, że Gerd Wessig, z którym na igrzyskach w 1980 roku przegrałem walkę o złoto, był produktem państwowego systemu dopingowego? W tamtych czasach wszyscy słyszeliśmy o szalejącym dopingu w ZSRR, NRD, Bułgarii czy Rumunii. Oni zresztą tego nie ukrywali. Kiedy z nimi wygrywałem, mnie to nie ruszało. Ale podczas konkursu w Moskwie zdałem sobie sprawę, że choćbym pobił rekord świata, Wessig i tak skoczy jeszcze wyżej. Kontrola antydopingowa nie istniała, co potwierdziły dokumenty ujawnione po upadku muru berlińskiego. Nie mam jednak żadnej satysfakcji, do dziś nikt nie przyznał: „Byłeś lepszy. Jeśli chcesz, to zabierzemy mu złoto i damy tobie”. Marzyłem o dwóch tytułach olimpijskich, co w skoku wzwyż nie udało się do tej pory nikomu, podobnie jak zdobycie w sumie trzech medali na igrzyskach. Ani jeden cel, ani drugi nie został osiągnięty, bo do mojego życia wkradła się polityka.