Tenisowe Rolling Stones

Z daleka może nie wygląda imponująco. W świecie tenisa 106,5 tysiąca euro do podziału na wszystkich uczestników turnieju nie wywołuje wielkich emocji.

Publikacja: 22.09.2016 22:00

Michał Stankiewicz

Michał Stankiewicz

Foto: materiały prasowe

W samej Europie w sezonie letnim można rozbić znacznie większe pule liczone w milionach euro i to nie tylko w bogatszych i tradycyjnie tenisowych krajach jak Francja, Włochy czy Niemcy, ale chociażby w Rumunii, czy Bułgarii, które goszczą u siebie kilkakrotnie większe turnieje, bo z pulą powyżej pół miliona euro. Zresztą spora kasa jest do wzięcia dosłownie wszędzie: w Austrii, Szwajcarii, Chorwacji, Szwecji, a w końcówce września pół miliona euro czeka we francuskim Metz i milion euro w Petersburgu.

Zawodnicy? Dobrzy, ambitni, niekiedy bardzo młodzi, choć nie ci z pierwszych stron gazet i relacji telewizyjnych. Czterech z pierwszej setki światowego rankingu, w tym jeden z pięćdziesiątki, ośmiu z drugiej setki, a pozostali z jeszcze dalszych miejsc. No i Szczecin, daleko od Warszawy, mało komu tam po drodze, co widać w kiepskich połączeniach kolejowych, samochodowych, czy lotniczych z Polską. Na szczęście w komunikacji z Europą jest dokładnie odwrotnie.

Co jest więc takiego w turnieju Pekao Szczecin Open, bo o nim piszę, że jest nie tylko najstarszym, nieprzerwanie odbywającym się turniejem w Polsce (w tym roku 24 edycja), ale niezmiennie ściągającym tłumy kibiców (w tym roku 25 000 ludzi oglądało na żywo szczecińskie mecze), sponsorów, celebrytów i media?

Być może trudno zrozumieć szczeciński fenomen nie będąc ani razu na tutejszych kortach, bo największą siłą tej imprezy jest atmosfera i klimat. W ciągu ćwierćwiecza organizatorom Pekao Szczecin Open udało się zmienić imprezę sportową w blisko dziewięciodniowy festiwal sportu, kultury i rozrywki. Szczecińskie korty, warto tutaj dodać, że jedne z najładniejszych w Polsce, zbudowane jeszcze przed wojną w klimacie parkowym (podobne są w Sopocie) zamieniają się w miasteczko festiwalowe. Przy głównej arterii stają stoiska sportowe, pawilony z atrakcjami, i wystawcami. Powstają całe strefy, które mają spowodować, że przychodzi się tutaj nie tylko dla sportu, ale i dla spotkań towarzyskich, a nawet i biznesowych.

Równolegle do turnieju w dużym namiocie trwa festiwal muzyczny. Zawsze po wieczornym meczu na scenie pojawiają się artyści z krajowej czołówki. Co ciekawe cały festiwal jest bezpłatny, dzięki czemu ściągają tłumy ludzi. Być może wiele z nich dzięki temu po raz pierwszy pojawia się na kortach.

Stabilność to też unikalna cecha Pekao Szczecin Open. Paradoksalnie niewysoka ranga finansowa okazuje się wielkim atutem tej imprezy. Do historii przeszedł, chociażby wielki sopocki Prokom Open, czy warszawski J&S Cup, który notabene mimo dużo większej puli nagród klimatem przypominał bardziej jarmark niż prestiżową imprezę sportową. I wiele innych. Na ich tle Pekao Szczecin Open wygląda jak Rolling Stones. Kapela najdłuższa stażem i niezmiennie w świetnej formie. No i wreszcie sama rywalizacja sportowa. Wspomniałem, że nie ma topowych zawodników z rankingu ATP. Nie do końca. Takie turnieje to doskonały sposób na zdobycie cennych punktów dla wszystkich szturmujących tenisowy szczyt. Stąd wielu zawodników grających w Szczecinie zrobiło potem wielką karierę. Wśród nich: Gael Monfils, Nikołaj Dawidienko, Nicolas Massau, David Ferrer, Richard Gasguet, czy też mistrzowie Roland Garros – Juan Carlos Ferreo, Gaston Gaudio, Sergi Bruguera, Stan Wawrinka. W końcu czynnik polski. Polacy są stale obecni na turnieju. W tym roku emocji dostarczył Jerzy Janowicz, pojawił się też Mariusz Frystenberg, nasz deblista, tym razem bez Marcina Matkowskiego, z którym święcił największe tryumfy. Dodam, że Matkowski jako wychowanek SKT Szczecin na tych właśnie kortach spędził swoje tenisowe dzieciństwo. Za rok 25 edycja. A ja już szykuję się na następne ćwierćwiecze.

W samej Europie w sezonie letnim można rozbić znacznie większe pule liczone w milionach euro i to nie tylko w bogatszych i tradycyjnie tenisowych krajach jak Francja, Włochy czy Niemcy, ale chociażby w Rumunii, czy Bułgarii, które goszczą u siebie kilkakrotnie większe turnieje, bo z pulą powyżej pół miliona euro. Zresztą spora kasa jest do wzięcia dosłownie wszędzie: w Austrii, Szwajcarii, Chorwacji, Szwecji, a w końcówce września pół miliona euro czeka we francuskim Metz i milion euro w Petersburgu.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej