Odwiedziłem kiedyś Medzilaborce. Niedaleko urodzili się rodzice Andy’ego Warhola, więc w mieście jest poświęcone mu muzeum. Z tym że wszystkie miejskie kierunkowskazy pokazują, że aby do niego trafić, trzeba iść… w przeciwnym kierunku, niż konieczny dla osiągnięcia celu. Nawet na placu tuż przed muzeum jest taki drogowskaz oszust. Na pytania, dlaczego tak jest, miejscowi reaguję ze zdziwieniem, co to może komu przeszkadzać. W tej atmosferze czuję się trochę jak w domu.

Mój Kraków ma hopla na punkcie promocji. Używa do tego np. obwarzanka (siedem wieków tradycji), który jest oficjalnym produktem regionalnym i nieoficjalnym symbolem miasta. Tymczasem w środku sezonu turystycznego, z kultowego placu, jakim jest Rynek Główny, zniknęły nagle… obwarzanki. Dziennikarze TVP Kraków wykryli, że owo zniknięcie ma przyczyny biurokratyczne. Przetarg na prawo do handlu obwarzankami na Rynku przeprowadzono na tyle późno, że teraz nastąpiła dwu lub trzytygodniowa przerwa, bo zwycięzcy przetargu muszą zaopatrzyć się w stosowne do przepisów o parku kulturowym stoiska (Rynek jest częścią) oraz zaświadczenia sanepidu, że mają czyste ręce.

Tymczasem przez cały czas można kupić na tymże Rynku (po 29 zł)… „filcowe – maskotki obwarzanki”. Niezwykle kolorowe, niektóre całkiem ładne, ale przecież zupełnie niejadalne. W wakacje oferowane były nawet w oficjalnym sklepie Światowych Dni Młodzieży. Producent twierdził, że to „filcowy obwarzanek w naturalnych kolorach, symbol Krakowa od czasów średniowiecza. Specjalna edycja z ozdobnym, drewnianym guzikiem i grawerowanym logo ŚDM”.

Zapewne nie za sprawą filcowych obwarzanków, ale organizację ŚDM powszechnie uznano za sukces. Wojewoda małopolski Józef Pilch tak się tym sukcesem zachłysnął, że publicznie zaproponował zorganizowanie w Krakowie Letnich Igrzysk Olimpijskich. Zapewne chciał przypodobać się Krakauerom, ale jedynie wprowadził ich w stan osłupienia. Kilkanaście miesięcy temu odbyło się pod Wawelem udane referendum, w którym Krakowianie zdecydowanie odrzucili ideę zorganizowania Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Ponowienie tej propozycje w wersji letniej najdelikatniej można określić jako gafę.

Ale to wszystko nic wobec ostatnich wyników długowieczności Polaków. Otóż Małopolska i jej stolica znana jest z wysokiego zanieczyszczenia powietrza, ale to jednak Małopolanie właśnie biją ogólnopolskie rekordy długowieczności. Małopolanin żyje średnio 75,1 lat, Krakowianin 76, a Małopolanka 82,4. Tak więc turyści i inwestorzy: Przybywajcie do Małopolski. Oprócz frajdy, zysków i danych o zanieczyszczeniu w bonusie dłuższe życie.