W tym roku sezon grzybowy w Wielkopolsce rozpoczął się na początku lipca. Cała Polska dowiedziała się wówczas o grzybach, które wyrosły… na ścianie, za łóżkiem jednej z pacjentek pilskiego szpitala. Fakt ten oznaczał co prawda konsekwencje dla odpowiedzialnych za to osób, jednak przez grzybiarzy odebrany został jako zapowiedź dobrych zbiorów.
Aby dowiedzieć się, czy pierwsze grzyby pojawiły się w lesie, wcale nie trzeba do niego wchodzić. Wystarczy obserwować z okien samochodu, co do zaoferowania mają na swoich przydrożnych stoiskach mieszkańcy wsi położonych na skraju lasów. W tym roku pełen asortyment grzybów był już widoczny u sprzedających na przełomie lipca i sierpnia.
Kapeluszowy interes
Dla mieszkańców wsi takich jak leżące między Szamotułami a Czarnkowem Piotrowo czy Klempicz, albo Jasionna – między Wronkami a Wieleniem – zbiór i sprzedaż runa leśnego to sprawdzony od lat sposób podreperowania domowego budżetu. I wcale nie muszą oni liczyć wyłącznie na kupców rekrutujących się spośród przejeżdżających przez ich wsie kierowców. Mogą korzystać z sieci skupu, prowadzonego przez działające w okolicy firmy przetwórcze, które powstały na początku lat 90. XX w., zastępując państwowego monopolistę.
W ocenie Barbary Gruszczyńskiej z firmy Noris z Drawskiego Młyna, zajmującej się skupem i przetwórstwem runa leśnego, tegoroczny sezon rozpoczął się dość wcześnie. Początkowo za kilogram podgrzybków w skupie niektóre firmy płaciły nawet 12 zł. Pod koniec sierpnia cena spadła już poniżej 2 zł. U schyłku letniego wysypu za kilogram kurek można było dostać 6-7 zł. Ceny były więc niskie, a dodatkowy kłopot był z borowikami, które w przeważającej części były robaczywe.
– Letni wysyp zaczął gasnąć pod koniec sierpnia. W jego szczytowym okresie przerabialiśmy 4-5 ton grzybów dziennie. Teraz czekamy na wysyp jesienny – mówi Gruszczyńska.