Nie będę ukrywał, że zainspirował mnie znakomity, zarówno erudycyjny, jak i zabawny, artykuł o warszawskiej gwarze Bartosza Klimasa zatytułowany „Syreni zaśpiew”. Prześledził on tradycję gwary, której wdziękowi ulegli zarówno nasi najwięksi poeci jak Julian Tuwim, czy współcześni twórcy muzyki niezależnej i rapu – m. in. Pablo Pavo czy Eldo. Nie ma się zresztą czemu dziwić, ponieważ rap, czyli muzyka przedmieść i blokowisk jest najbardziej naturalnym spadkobiercą i kontynuatorem tradycji „warsiaskich” bardów.
Opowiadał mi nieżyjący już Marian Kociniak, sam siebie nazywający swojsko Mańkiem, że zagłębiem gwarowych odzywek były „warsiawskie” Sielce, gdzie sam żył i mieszkał, a i walczył o życie, bo biedna okolica dzisiejszych Łazienek rządziła się również prawem żelaznych pięści. Pan Marian już nie żyje, a jednak żywa jest pamięć o bardach, którzy w szacunku dla gwary wzrastali, a potem pięknie ją rozwijali w swoich piosenkach. Mam na myśli Stanisława Grzesiuka, który również grasował na warszawskich Sielcach. A chociaż w jego czasach nie było jeszcze ulicy Gagarina, właśnie tam, w miejscu gdzie mógł śpiewać, całkiem niedaleko dzisiejszej Czarniakowskiej – umieszczono dedykowane mu graffitti. I bardzo trafnie, bo najbliższa okolica, a konkretnie podwórko kamienicy przy Hołówki 3 mogło być świadkiem niesłychanego pojedynku literackiego. Tam pisał swoje wiersze tragicznie zmarły Krzysztof Kamil Baczyński, gdy koło trzepaka mógł występować i śpiewać Stanisław Grzesiuk. Na przykład „Czarną Mańkę”, o której wspominał mi pan Maniek Kociniak.
Kto chce dowiedzieć się więcej o tamtych czasach niech przeczyta wspomnienia Grzesiuka „Boso, ale w ostrogach”, które zaadaptowała kiedyś wieloletnia szefowa warszawskiej Syreny Barbara Borys-Damięcka, a wyreżyserował pod tytułem „Ballada czerniakowska” Tadeusz Wiśniewski. Jest też film „Grzesiuk, chłopak z ferajny” Mateusza Szlachtycza. Polecam.
Stylizował też na warszawską gwarę swoje piosenki o Celinach i barankach Kazimierz Staszewski, czyli tata Kazika, o czym syn przypomniał na dwóch bestselerowych albumach, a wciąż przypomina na koncertach. Dziś Staszewscy to klasycy, niedługo w tym gronie zamelduje się Pablo Pavo i Eldo. Ale „warsiawska” tradycja poszerza się o nowych wykonawców, do których dołączył Heniek Małolepszy. Już piękny pseudonim sygnalizuje sytuację pełną warszawskich kontekstów. A więcej można dowiedzieć się, oczywiście, w YouTube. I Stanisław Grzesiek nie miałby chyba nic przeciwko temu, że tradycja łączy się z nowoczesnością.