Rz: W zeszłym sezonie do awansu do Tauron Basket Ligi zabrakło Legii jednego zwycięstwa. Jaką lekcję wyciągnął pan z tamtych rozgrywek?
Jarosław Jankowski: Lekcję pokory, ale była to lekcja bardzo bolesna. Przed sezonem wydawało się, że wszystko dobrze poukładaliśmy. Zmieniliśmy pierwszego trenera – Piotra Bakuna zastąpił Michał Spychała. Do tego zatrudniliśmy nowych graczy. Ale życie dość szybko nas zweryfikowało. Przegraliśmy parę meczów, nie było w zespole chemii. Musieliśmy reagować. Podjęliśmy decyzję, by znów oddać drużynę w ręce Bakuna. Zależało nam tylko na tym, by rozbudził w graczach wolę walki, liczyliśmy się z tym, że o awans będzie niezwykle ciężko. Tymczasem okazało się, że znów jesteśmy mocni, doszliśmy do finału. W Miastem Szkła Krosno prowadziliśmy już 2-1, wystarczył jeden mecz, by awansować do elity. Nie udało się, ale wstydu nie było. Słyszałem głosy, że gładko przegramy trzy mecze i odpadniemy. A my pokazaliśmy charakter.
Zatrudnienie Michała Spychały było błędem?
Nie. Choćby z tego względu, że dobrze wpłynęło na Piotra Bakuna. Uważam, że zmienił się jako człowiek, a jako trener dojrzał – i emocjonalnie, i sportowo. Nie jest już choćby tak impulsywny, jak kiedyś.
Rozmowa z Piotrem Bakunem o jego powrocie do roli pierwszego trenera była ciężka?