tomasz mierzejewski
Ekologiczna produkcja jest bardziej korzystna dla środowiska naturalnego, nie używa się bowiem w niej nawozów i oprysków, a samo mleko jest produktem czystym i świeżym. – Mam satysfakcję z tego, że nie truję siebie, klientów i środowiska. Krowy odżywiają się zdrowo to i mleko jest zdrowsze – mówi nam Tadeusz Parzych, który posiada gospodarstwo ekologiczne w Nasiadkach w gminie Lelis, w powiecie ostrołęckim. Bydło mleczne zdaje się być również odprężone. Pan Parzych, podobnie jak inni pytani przez nas rolnicy, podczas udoju włącza krowom muzykę, niektórzy zwierzętom śpiewają. Co ciekawe, większość rolników nie zabiera ze sobą telefonów komórkowych, gdy wychodzi do zwierzyny. Telefony od redakcji odbierają głównie małżonki i matki farmerów pozostające w domu.
Tego typu działalność cechuje specyficzna struktura kosztów i przychodów. Bydło mleczne dające ekologiczny produkt, ze względu na małą ingerencję człowieka w produkcję, ma zdecydowanie niższą wydajność. Jednakże jest ona rekompensowana niższymi kosztami. Co więcej, rolnicy otrzymują z mleczarni wyższą zapłatę za produkt niż konwencjonalni konkurenci, i to o około 30 proc. na litrze, czyli 50 gr. O ile mleczarnia w Piątnicy skupuje zwykłe mleko po około 1,50 zł, to za ekologiczne płaci 2 zł.
A jednak się opłaca
Jak jest z zyskownością biznesu? – Kroci nie zarabiamy, ale produkcja się opłaca. Ceny w Piątnicy są dobre na tle kraju i nie tylko – dodaje Tadeusz Parzych. Wielu rolników w Polsce rezygnuje z produkcji mleka ekologicznego ze względu na niską rentowność. – W skali kraju sytuacja w produkcji mleka ekologicznego jest raczej kiepska i rolnicy zmniejszają pogłowie krów mlecznych w większości gospodarstw, przechodząc na chów bydła mięsnego. Cechą gospodarstwa ekologicznego jest wielostronność produkcji, zachowanie równowagi paszowo-nawozowej. Dlatego chowa się zwierzęta, ale do samych zwierząt nie ma dopłat. Stąd też wielu rolników porzuca chów zwierząt, nie chcąc się męczyć, wolą siać niż pielęgnować zwierzęta – twierdzi Grażyna Nachtman z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej. Pogląd potwierdza Regina Szurnicka, prowadząca z mężem gospodarstwo w Brzozówce w gmninie Kadzidło. – Mieliśmy sąsiadów, którzy zrezygnowali z produkcji mleka ekologicznego, bo nie było gdzie go sprzedać. Dlatego cieszymy się, że mleczarnia zagwarantowała popyt na mleko – mówi Szurnicka. Wielu rolników wcześniej odpadło z konkurencji. Teraz sytuacja w powiecie ostrołęckim jest ewenementem w skali krajowej. Pytani przez nas rolnicy zgodnie twierdzą, że produkcja mleka jest rentowna. – Biznes się opłaca. Gdybym miała jeszcze raz podjąć decyzję to byłaby taka sama. Jedynym naszym problemem jest biurokracja, ale i do niej się przyzwyczailiśmy – wyjaśnia Anna Nasiadka z Łysych. I to nawet w małej skali, bo większość naszych rozmówców ma od dziesięciu do kilkunastu sztuk bydła.
Mało krów, własna pasza
– W wielu gospodarstwach ekologicznych liczba krów jest niewielka. Jak się ma na przykład pięć krów, to produkcja mleka ekologicznego jest raczej nieopłacalna. Takie rozproszenie produkcji jest powszechne, ale gdy następuje kumulacja gospodarstw w okolicy, jak w powiecie ostrołęckim, rodzi się zainteresowanie przetwórstwa, mleczarnia zachęca rolników do certyfikowanej produkcji, to rolnik ma szansę produkować rentownie i dążyć do rozwoju tej produkcji – uzupełnia Nachtman.