Polski apetyt na japońskie smaki

Sushi na dobre zagościło na naszym rynku restauracyjnym. Makami i nigiri delektują się już nie tylko mieszkańcy dużych miast.

Publikacja: 31.07.2016 22:00

Polski apetyt na japońskie smaki

Foto: materiały prasowe

– Jesteśmy pierwszym sklepem z sushi na wynos w Poznaniu – mówi Jacek Kordus, menedżer lokalu Tokyo Tey. – Prowadzimy także dowóz pod adres wskazany przez zamawiających – dodaje.

Właściciele Tokyo Tey wzorowali się londyńskiej sieci Wasabi. Projekt, który wypalił nad Tamizą, sprawdza się także nad Wartą.

Dobre, bo zdrowe

– Naszymi klientami są głównie młode kobiety, a także pracownicy biur, czemu sprzyja lokalizacja w centrum miasta – przyznaje Jacek Kordus.

Tokyo Tey odnalazło swoje miejsce w stolicy Wielkopolski, mimo że działa tam już kilkadziesiąt punktów oferujących japońską kuchnię, w tym niemal 30 restauracji. Jedną z nich jest Dokku Sushi otwarta w grudniu 2014 r. w Kiekrzu, administracyjnym osiedlu Poznania. Pomimo sporej odległości od centrum miasta, nie narzeka na brak gości.

– Sukces restauracji nie zależy od jej lokalizacji, ale od jakości oferowanych przez nią produktów i usług – uważa Piotr Cieślak, właściciel Dokku Sushi.

Wyjście sushi barów poza centra miast to także znak, że japońskie specjały na dobre zagościły na polskim rynku kulinarnym. Lokale tego typu odwiedza 13 proc. Polaków – wynika z tegorocznego badania Polska na talerzu przygotowanego przez sieć Makro. Z kolei co piątemu z nas zdarza się próbować kuchni japońskiej.

– Polacy polubili sushi, ponieważ są otwarci na nowe smaki – mówi Urszula Olechno z franczyzowej sieci sushi barów Koku Sushi z Białegostoku, liczącej 12 lokali. – Dodatkowo jest to kuchnia lekka, wpisująca się w rosnącą popularność zdrowego trybu życia w Polsce – dodaje.

Zdaniem Piotra Cieślaka moda na japońską kuchnię – lżejszą niż tradycyjne polskie dania, dopiero się w naszym kraju zaczyna. Co więcej, jego zdaniem Polaków i Japończyków łączy też filozofia spożywania posiłków: lubimy je spożywać w gronie bliskich osób.

– Polacy coraz więcej podróżują do krajów azjatyckich i próbują kuchni z tego regionu, a potem chcą powracać do tych smaków również w Polsce. Jest też duża grupa osób, która po prostu rozsmakowała się w daniach Dalekiego Wschodu dzięki ofercie gastronomicznej, jaka powstała w naszym kraju – zaznacza Sylwester Cacek, prezes restauracyjnej spółki Sfinks Polska.

Na celowników firmy znalazła się niedawno Premium Food Restaurants, zarządzająca restauracjami 77 sushi. Do transakcji nie doszło, ale Sfinks nie mówi „nie” rozwijaniu oferty kuchni azjatyckiej, w tym japońskiej (należy do niego sieć Wook).

Do niedawna sushi zajadali się głównie mieszkańcy Warszawy, Poznania czy Wrocławia. Dziś można kupić je także w mniejszych miastach. Koku Sushi działa m.in. w Ostrowie Wielkopolskim, a prowadzący tamtejszy lokal jest na tyle zadowolony z wyników, że planuje otwarcie kolejnego w okolicy.

Cena nie odstrasza

– W dużych miastach rynek sushi już się nasycił, a duża konkurencja sprawia, że słabe lokale szybko z  niego wypadają. My duży potencjał widzimy wciąż w miastach liczących nie więcej niż 150 – 200 tys. mieszkańców – wyjaśnia Urszula Olechno.

Atutem mniejszych miast, oprócz wciąż niewielkiego nasycenia restauracjami sushi, jest też większa odporność na kolejne mody kulinarne. W Warszawie, po boomie na sushi, jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się burgerownie, a ostatnio dołączyły do nich restauracje wegańskie.

Polacy bardziej otworzyli się na japońskie specjały, bo nie kojarzą się im już wyłącznie z drogą kuchnią. A to jest zasługą rosnącej oferty z różnych półek cenowych.

Potencjał drzemiący w sushi dostrzegły także sieci handlowe. Od 2013 roku oferuje je np. Biedronka. Przez pierwsze dwa lata w ramach akcji czasowych, a od roku na stałe we wszystkich sklepach.

Koku Sushi udało się już nawet zaistnieć za granicą. W maju ruszyła pierwszy restauracja firmy w szkockim Kirkcaldy. Możliwe, że wkrótce powstanie tam kolejny sushi bar pod polską marką.

– Jesteśmy pierwszym sklepem z sushi na wynos w Poznaniu – mówi Jacek Kordus, menedżer lokalu Tokyo Tey. – Prowadzimy także dowóz pod adres wskazany przez zamawiających – dodaje.

Właściciele Tokyo Tey wzorowali się londyńskiej sieci Wasabi. Projekt, który wypalił nad Tamizą, sprawdza się także nad Wartą.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej