W polskim sporcie rzadko dochodzi do sytuacji, by w najwyższej klasie rozgrywkowej w różnych dyscyplinach grały zespoły z jednego miasta, a tym bardziej pod jedną nazwą. Ostatnio jedynie Zagłębie Lubin i Śląsk Wrocław łapią kilka srok za ogon, ale z coraz gorszymi wynikami. Zagłębie jest ostatnim klubem w Polsce, który zdobywał tytuł w wiodących grach zespołowych w jednym sezonie. W 2007 roku po mistrzostwo sięgnęli piłkarze nożni i ręczni. Przykładem z niedawnych czasów próby podbicia dwóch lig przez jeden ośrodek był Bełchatów, ale skończyła się już hegemonia Skry w Pluslidze siatkówki, a piłkarski GKS Bełchatów – wicemistrz z 2007 roku – spadł właśnie do II ligi.
Trudniej niż w Kielcach
W piłce ręcznej od niemal dekady istnieje duopol. Tytuły na zmianę zdobywają Vive Kielce bądź Wisła Płock. Ostatnim mistrzem spoza tej dwójki było Zagłębie Lubin. Od sześciu sezonów dwa pierwsze miejsce w Superlidze zajmuje albo Vive, albo Wisła. Obie drużyny wzięły się też za podbój Europy, regularnie uczestniczą w rozgrywkach Ligi Mistrzów. W poprzednim sezonie Vive została najlepszą drużyną na Starym Kontynencie.
Vive sukces zawdzięcza głównie holenderskiemu właścicielowi klubu Bertusowi Servaasowi. Dzięki kolejnym trofeom piłka ręczna stała się najbardziej popularną dyscypliną w Kielcach. Gdzieś tam na uboczu zostawiła piłkę nożną. mimo że w ekstraklasie występuje regularnie Korona Kielce.
Gwałtowny rozwój szczypiorniaka w Płocku był możliwy głównie dzięki największej miejscowej firmie Orlenowi, zaangażowanemu w pomoc klubowi od 2000 roku. Od sześciu lat koncern jest sponsorem generalnym Wisły, obecnym w nazwie zespołu. Ale piłkarze ręczni od zawsze mieli silną lokalną sportową konkurencję. W odróżnieniu od Kielc piłkarska drużyna Wisły odnosiła sukcesy. Zdobyła Pucharu Polski, trzykrotnie występowała w Pucharze UEFA, grali w niej byli i obecni reprezentanci: Ireneusz Jeleń, Radosław Matusiak, Sławomir Peszko.
Kłótnia w rodzinie
Wisła właśnie wróciła do ekstraklasy. Przez sześć lat grała w I a nawet II lidze, ale się odrodziła. Piłkarze ręczni znów mają konkurencję. – Czy mamy powód do niepokoju? Żadnego. Gdyby wyrósł mi pod bokiem silny klub piłki ręcznej, to moglibyśmy się denerwować i traktować go jako konkurencyjny. Ale to piłka nożna, cieszymy się, że awansowali. To sukces Płocka. Oglądałem w poprzednim sezonie jeden z meczów pierwszoligowych Wisły. Pojawiałbym się częściej, ale kolidowały nam terminy. Jacek (Kruszewski – przyp. ok) też przychodził do hali na spotkania naszej drużyny – mówi „Rz” prezes Orlenu Wisły Płock, Artur Zieliński.