Klinik zajmujących się ortodoncją, protetyką, chirurgią jest w Szczecinie dwa razy więcej niż w Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu, Krakowie. Zęby leczą, prostują, wybielają w Szczecinie Niemcy, Szwedzi, Duńczycy. Zdarzają się pacjenci z USA, Kanady, Indii.
O ruchu w interesie mówią nie tylko lekarze, ale też hotelarze, restauratorzy, taksówkarze. Szczecinianie żartują, że to już nie miasto stoczniowców, tylko dentystów, fryzjerów i kosmetyczek. Gabinetów jest w Szczecinie kilkaset (działają jako indywidualne praktyki, spółki cywilne, spółki partnerskie).
Pomorski Uniwersytet Medyczny kształci świetnych ortodontów, periodontologów, chirurgów szczękowych, protetyków. O tym, że Szczecin jest miastem – dent, -dentica, -dental mówią uliczne reklamy i szyldy.
Turystyka medyczna zaczyna być postrzegana jako szansa na rozwój regionu. Stomatologii towarzyszą różnego rodzaju usługi z zakresu medycyny estetycznej. Ile wart jest ten rynek? Lekko licząc kilkadziesiąt milionów euro. Bo zagranicznych pacjentów przybywa (działający w tym biznesie mówią o 15-20 tysiącach rocznie), a celem wizyt zwykle nie jest leczenie dziurawego zęba, raczej wszczepienie implantów czy korekta zgryzu. Za taką usługę i kompleksową obsługę (diagnostyka, plan leczenia, zabieg, wizyty kontrolne) płaci się kilka tysięcy euro.
Oczywiście, są też różnice w zarobkach, systemach ubezpieczeń itd. Bogaty czy średniozamożny Duńczyk, Norweg, Niemiec nie będzie pchał się na fotel dentystyczny w obcym kraju. Ale ci gorzej sytuowani szukają tańszych ofert. Magnesem dla Europejczyków jest marka polskich lekarzy. Po otwarci granic wielu z nich wyjechało do pracy w Anglii, Niemczech, Norwegii. A niektóre polskie kliniki wyglądają jak z amerykańskich filmów.