Kiedy już raz to zrobiłem, zacząłem odkrywać miejsca fascynujące. I, jak to u mnie, kojarzyłem je ze sportem lub znajomymi. Na zamku w Łagowie przypomniał mi się Krzysztof Mętrak, który stał na czele jury festiwalu filmowego w tym miasteczku. Opowiadał, że kiedy z kolegami krytykami nie oglądali filmów, to razem z Januszem Zaorskim opowiadali sobie mecze.
Siłą rzeczy, musieli z tymi opowiadaniami wyjść daleko poza Ziemię Lubuską, ponieważ z piłką nożną nie jest tam najlepiej. Zielona Góra jest jednym z niewielu miast wojewódzkich w Polsce, które nie miało drużyny w ekstraklasie. Gorzów Wielkopolski też nie. Dodaję ten Gorzów, mając świadomość szczególnych relacji, łączących mieszkańców tych miast. Nie wiem, które jest lepsze i dlaczego, nie ma to dla mnie specjalnego znaczenia.
Może by miało, gdybym był kibicem żużla. Ale nawet dwa turnieje Grand Prix na Stadionie Narodowym, nie były w stanie zmienić w mojej głowie hierarchii sportów. Żużel zajmuje w niej miejsce dość odległe, chociaż wiem kim jest Tomasz Gollob.
Sportowo Lubuskie kojarzy mi się z pięciobojem nowoczesnym w Drzonkowie koło Zielonej Góry i osobą Zbigniewa Majewskiego, zwanego „Szeryfem”. Wiem, że przez lata toczył nie tylko sportowe boje z sekcją pięciobojową Legii, ale między innymi z tej rywalizacji zrodził się wielki polski pięciobój nowoczesny. Majewski miewał egzotyczne pomysły (jak choćby podróże bryczką po Europie), ocierał się o śmieszność, ale coś robił, coś poza pamięcią po sobie zostawił.
Majewski urodził się za Bugiem, tu spotykał ziomków z Wileńszczyzny, bo przecież to oni po wojnie, wygonieni ze swoich domów, zaczynali nad Odrą nowe życie. Tak, jak Edward Czernik spod Lwowa, słynny skoczek wzwyż, olimpijczyk startujący w barwach Lechii i Lumelu Zielona Góra. Jako pierwszy Polak skoczył 220 cm. W Promieniu Żary uczył się grać w piłkę Zbigniew Gut, mistrz olimpijski i uczestnik mistrzostw świata. W Nowej Soli urodził się legendarny bramkarz Józef Młynarczyk, w Kostrzynie Łukasz Fabiański a w Krośnie Odrzańskim – Tomasz Kuszczak.