– Kiedy istniało jeszcze województwo bielskie, zajmowałem się kontrolą pracy drukarni całego regionu. Pracowałem też w Cieszyńskiej Drukarni Wydawniczej i kiedy nadeszły lata 90., z nowymi technikami druku, odpowiadałem za likwidację typografii. Wyprzedawałem wszystkie te urządzenia – mówi „Rzeczpospolitej” Karol Franek, prezes Stowarzyszenia Muzeum Drukarstwa w Cieszynie.
    – Z jednej strony bardzo mnie to trapiło, z drugiej – wiedziałem, co zabezpieczyć. Dziś mamy w Muzeum kompletną drukarnię typograficzną z najdrobniejszymi elementami – czcionkami, matrycami, kliszami. Są linotypy, prasy i urządzeniami introligatorskie. W każdej chwili można by rozpocząć pracę.