Z Mangghi najbliżej do Japonii

Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha to magiczne miejsce i najpiękniejszy widok na Wawel.

Publikacja: 12.06.2016 23:00

Plakat wystawy „Andrzej Wajda. Szkicownik”

Plakat wystawy „Andrzej Wajda. Szkicownik”

Foto: materiały prasowe

Nazwa krakowskiego Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha pochodzi od pseudonimu Feliksa Jasieńskiego, ekscentrycznego krytyka i kolekcjonera, działającego na przełomie XIX i XX wieku, zafascynowanego sztuką Japonii. Jasieński był też autorem zbioru esejów „Manggha”, nawiązującego do tytułu serii tomików z drzeworytami słynnego japońskiego artysty Katsushika Hokusai.

Pomysłodawcą nazwy muzeum jest Andrzej Wajda. To on, razem z żoną Krystyną Zachwatowicz, znakomitą scenografką, zainicjował jego budowę. Reżyser przeznaczył na ten cel prestiżową Nagrodę Kioto, którą otrzymał w 1987 roku od Fundacji Inamori za twórczość filmową i teatralną. Tak powstała Fundacja Kyoto-Kraków Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz, która zajęła się realizacją pomysłu. Pierwotnie fundatorzy myśleli przede wszystkim o stworzeniu miejsca dla wyjątkowej kolekcji sztuki japońskiej, zgromadzonej przez Feliksa Jasieńskiego. Andrzej Wajda po raz pierwszy zobaczył część tych zbiorów, wystawionych w latach 40. w Sukiennicach. Wtedy zaczęła się jego własna fascynacja Japonią, którą bezpośrednio miał poznać dopiero w latach 80. i 90. W niezwykłe przedsięwzięcie budowy Mangghi na brzegu Wisły naprzeciw Wawelu zaangażowało się również wiele polskich i japońskich instytucji oraz osób prywatnych.

Jak z haiku

Budynek zaprojektował słynny japoński architekt Arata Isozaki. Bywa nazywany „architektonicznym haiku” z powodu minimalizmu nowoczesnej formy i głębi wpisanego humanistycznego przesłania, łączącego różne kultury, tradycję i współczesność. Falująca linia dachu nawiązuje do przepływającej Wisły. Jak tłumaczył architekt: „Starałem się przyszłą budowlę wkomponować w meandry rzeki tak, by nie zakłócić trwającej od dawien dawna szczególnej atmosfery tej przestrzeni. Ściany wykończone są wydobywanym w Polsce piaskowcem, we wnętrzu, zgodnie z miejscową tradycją, użyłem cegły i drewnianych konstrukcji. Pragnąłem, aby ten budynek zapuścił korzenie w polskiej ziemi podobnie jak sztuka japońska, która zadomowiła się tu dzięki kolekcji Jasieńskiego.” Otwarto go w 1994 roku. Jeśli nawet na początku jego kształt budził kontrowersje, to dziś nikt już nie ma wątpliwości, że to jedna z ikon architektury.

Przed rokiem Manggha powiększyła przestrzenie ekspozycyjne. W 2015 otwarto drugi budynek, którego powstanie także zainicjowała Fundacja Kyoto – Kraków Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz, wsparta przez Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nowa Galerii Europa-Daleki Wschód stanęła na nadwiślańskich bulwarach obok pierwszego, wzniesionego przed 22 laty. Ten minimalistyczny budynek z odwołaniami do modernizmu, zaprojektowało krakowskie Biuro Architektoniczne Ingarden&Ewy, które współpracowało wcześniej przy realizacji głównej siedziby muzeum, zaprojektowanej przez Arata Isozaki. Nowy obiekt nie konkuruje z nią, lecz harmonijnie dopełnia. Jego oszczędna geometryczna forma nie odwołuje się bezpośrednio do tradycji architektonicznej któregokolwiek z krajów Dalekiego Wschodu lub Europy, bo ma wyrażać równość i otwartość na różnorodne wzorce estetyczne. Funkcjonalne wystawiennicze wnętrza pociągają subtelną grą światła.

– Staramy się podkreślać, że nowa galeria nie jest odrębną instytucją, tylko etapem rozwoju już istniejącej, która nadal nazywa się Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha. – mówi „Rzeczpospolitej” dyrektor Bogna Dziechciaruk-Maj. – Wynika to z naszych statutowych działań i usamodzielnienia Mangghi. Przez pierwszych dziesięć lat byliśmy oddziałem Muzeum Narodowego w Krakowie, później minister kultury podjął decyzję, żeby powołać samodzielną instytucję.

Od Japonii do Malezji

– Od początku było założenie, że nie możemy ograniczać się tylko do relacji polsko-japońskich, ale obejmować także inne kraje Dalekiego Wschodu – kontynuuje dyrektorka. – Jak to się ze sobą wszystko łączy? Znakomicie. Oscylujemy między różnymi kulturami, przeszłością i współczesnością, co tworzy pewien rodzaj napięcia między tradycją zachodnioeuropejską, w tym polską, a tym, co wnosi Daleki Wschód. Chociaż więc do niedawna specjalizowaliśmy się przede wszystkim w Japonii, to obecnie postępuje proces otwarcia na Chiny, Korę, Indonezję, Tybet, czy stosunkową najmniej u nas znaną Malezję. To w pełni naturalne zjawisko.

Podstawą działalności Mangghi są zmieniające się wystawy. Jednak nie tylko one. Publiczność przyciągają do tego miejsca też specjalne wydarzenia, jak np. Dni poświęcone poszczególnym krajom. Dzień chiński, koreański, indonezyjski, wietnamski, poświęcony Indiom, czy niedawno Dzień Malezji. Odbywają się wykłady i warsztaty, prowadzone przez specjalistów oraz koncerty, pokazy filmów i teatru, strojów, tańca, jak i tradycyjnej kuchni, które angażują też mieszkających lub studiujących w Polsce przedstawicieli dalekowschodnich kultur. W muzeum działa księgarnia pełna publikacji o Japonii (można tu dostać m.in. popularne komiksy manga) oraz o sztuce innych krajów. I herbaciarnia, pozwalająca poznać wyrafinowane smaki tradycyjnie parzonej herbaty z Dalekiego Wschodu. Funkcjonuje też Szkoła Języka Japońskiego pod patronatem Fundacji Japońskiej .

Europa pod Górą Fuji

Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha jest jedyną tego typu instytucją w Polsce. Ma w zbiorach gigantyczną historyczną kolekcję Feliksa Jasieńskiego, liczącą 12 tysięcy obiektów (drzeworyty, malarstwo, rzeźba, tkaniny, militaria, ceramika, wyroby z brązu, laki i emalii), która jest depozytem Muzeum Narodowego w Krakowie (kolekcję Jasieński przekazał w darze MNK w 1920 roku). Dopełnia ją kilka mniejszych zbiorów z innych źródeł.

– W kolekcji Mangghi Jasieńskiego są prawdziwe skarby – mówi „Rzeczpospolitej” kuratorka Anna Król . Do wyjątkowych dzieł należy widoki Góry Fuji – drzeworyty świętej Góry Hokusaia, które inspirowały sztukę europejską i polską, od Moneta i Van Gogha do Wyspiańskiego. A także drzeworyty Utagawy Hiroshige, które wywarły równie silny wpływ na rozwój nowoczesnej sztuki Zachodu. Chlubą kolekcji jest też malarstwo Watanabe Seitei – z ptakami i kwiatami z serii „Cztery Pory Roku”. Podobne malarskie motywy, silnie oddziałujące na wyobraźnię polskich artystów, zobaczymy na wspaniałym XIX-wiecznym japońskim parawanie.

Muzeum od ponad 20 lat gromadzi również własną kolekcję, przede wszystkim współczesnej sztuki dalekowschodniej oraz związanej z nią tematycznie europejskiej i polskiej. Liczy ponad 1700 pozycji i składają się na nią obrazy, grafiki, rzeźby, instalacje, fotografie, rysunki, plakaty, książki i rzemiosło artystyczne.

Obecnie w głównym budynku Mangghi można oglądać wystawę „Lalki. Oblicza japońskiej tradycji” (do 26 czerwca). Pokazano na niej m.in. figurki wystawiane na Święto Chłopców, wśród których dominują dawni bohaterowie – wielcy wojownicy w strojach samurajów (A w wersji uwspółcześnionej także z rekwizytami bohaterów „Gwiezdnych Wojen”). I kompozycje lalek, wykonywane z okazji Święta Dziewczynek. Zestaw hina ningyo składa się z makiety schodów, na których stoją damy dworu, ministrowie, muzycy i strażnicy. Przygotowanie tej kompozycji ma być gwarancją szczęśliwego zamążpójścia.

Kolekcjonerskim rarytasem są lalki, zarówno piękne damy w ozdobnych tradycyjnych kimonach, jak i współczesne lalki dla dorosłych o kulkowych przegubach – momoko fashion Rolls i BJD – które stylizuje się niczym żywe modelki. Jedne wyglądają, jak grzeczne dziewczynki, inne jak femme fatale lub gwiazdy pop.

Szkicownik Wajdy

W Galerii Europa-Daleki Wschód warto obejrzeć z kolei wystawę „Andrzej Wajda. Szkicownik” (czynną do 31 sierpnia), dedykowaną artyście w 90. urodziny.

Andrzej Wajda po wojnie studiował malarstwo na krakowskiej ASP, a potem chociaż wybrał reżyserię, nigdy nie rozstawał się ze szkicownikiem. Od lat nieustanie tworzy niewielkie kompozycje, które pomagają mu w konkretyzacji idei spektakli i filmów lub są zapisem jego wizji w dziełach zrealizowanych i niezrealizowanych. Często wykonuje też szkicowe portrety bliskich i przyjaciół (aktorów, reżyserów, pisarzy, znanych osobistości). Wreszcie pokaźna grupa rysunków to szkice z podróży, w tym do Japonii. „Być gotowym i przeżywać świat poprzez rysowanie to moje pierwsze odkrycie.” – odczytujemy na ścianie cytat z jego wypowiedzi.

Większość z tych prac pokazywana jest publicznie po raz pierwszy. Do szkiców dołączono także kilka większych malarskich kompozycji, jak finałowy „Taniec śmierci” z „Popiołu i diamentu” z sylwetką Zbyszka Cybulskiego oraz dokumentalny film z udziałem Andrzeja Wajdy. Wcześniej w tej samej galerii prezentowano wystawę „Wróblewski według Wajdy”

Rysunki na obecnej ekspozycji pochodzą z ogromnego Archiwum Andrzeja Wajdy przekazanego przez reżysera muzeum, znajdującego się w trakcie opracowania. Znaleźć można w nim wszystko: historię życia i rodziny, jak i pełną dokumentację artystycznych dokonań Wajdy od lat 40. do dzisiaj.

Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha szykuje już kolejne wystawy.

– Na początku lipca, na rocznicę wizyty pary cesarskiej w 2002 roku, otworzymy prezentację suiseki – niedużych form kamiennych, wywodzących się ze starej japońskiej tradycji, nawiązujących po oprawieniu do pejzażu, najczęściej przypominającego góry w miniaturze -zapowiada dyrektor Bogna Dziechciaruk-Maj. – Na wrzesień planujemy dwie następne ekspozycję. Jubileuszowa wystawa Grupy Wprost powstaje z okazji jej 50-lecia. A do relacji międzykulturowych odwołuje się pokaz, mówiący o stosunku do natury na Wschodzie i Zachodzie. Jego punktem wyjścia będzie malarski drzeworyt kacho-ga z motywem ptaków i kwiatów.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, m.kuc@rp.pl

Nazwa krakowskiego Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha pochodzi od pseudonimu Feliksa Jasieńskiego, ekscentrycznego krytyka i kolekcjonera, działającego na przełomie XIX i XX wieku, zafascynowanego sztuką Japonii. Jasieński był też autorem zbioru esejów „Manggha”, nawiązującego do tytułu serii tomików z drzeworytami słynnego japońskiego artysty Katsushika Hokusai.

Pomysłodawcą nazwy muzeum jest Andrzej Wajda. To on, razem z żoną Krystyną Zachwatowicz, znakomitą scenografką, zainicjował jego budowę. Reżyser przeznaczył na ten cel prestiżową Nagrodę Kioto, którą otrzymał w 1987 roku od Fundacji Inamori za twórczość filmową i teatralną. Tak powstała Fundacja Kyoto-Kraków Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz, która zajęła się realizacją pomysłu. Pierwotnie fundatorzy myśleli przede wszystkim o stworzeniu miejsca dla wyjątkowej kolekcji sztuki japońskiej, zgromadzonej przez Feliksa Jasieńskiego. Andrzej Wajda po raz pierwszy zobaczył część tych zbiorów, wystawionych w latach 40. w Sukiennicach. Wtedy zaczęła się jego własna fascynacja Japonią, którą bezpośrednio miał poznać dopiero w latach 80. i 90. W niezwykłe przedsięwzięcie budowy Mangghi na brzegu Wisły naprzeciw Wawelu zaangażowało się również wiele polskich i japońskich instytucji oraz osób prywatnych.

Pozostało 87% artykułu
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska