Region łódzki to prawdziwa potęga w produkcji naczep. Działa w nim ośmiu producentów: Wielton i Gras w Wieluniu, Bodex w Szczercowie i Janmil w pobliskim Nowym Janowie, Feber w Sieradzu oraz MaDo w Brzeźnie pod Sieradzem, Wilex w Głuchowie i Sommer Polska w Zapolu. Wszystkie założone po 1990 roku.
Dzięki Wieltonowi, który jest największym graczem w regionie, łódzcy producenci mają bezapelacyjnie pierwsze miejsce w wojewódzkim rankingu producentów naczep, przyczep i nadwozi, z wynikiem kilkunastu tysięcy pojazdów rocznie. Na Wielton przypada z tego ponad 7 tys. Połowa produkcji trafia na zagraniczne rynki. GUS podaje, że wartość wyeksportowanych naczep sięgnęła 0,6 mld euro i większość tej sumy, znów głównie dzięki Wieltonowi, przypada na firmy z regionu.
Pączkowanie
Skąd fenomen łódzkiego jako naczepowego zagłębia? – Kuźnią kadr jest Wielton, któremu wszyscy podkupują pracowników. Potem przemysł rozwija się przez pączkowanie – wyjaśnia założyciel firmy Feber Michał Wiśniewski.
Działające w Polsce fabryki tej branży zatrudniają według szacunków PZPM 5 tys. osób, z czego na łódzkich producentów przypada ponad dwie trzecie. Sam Wielton zatrudnia na etatach ponad 1200 osób. Drugim czynnikiem zachęcającym do uruchomienia podobnej do sąsiada produkcji są sprawdzeni podwykonawcy. Są to m.in. szwalnie plandek, galwanizernie, firmy nalepiające reklamy, dostawcy plastików, chlapaczy. To często małe, rodzinne firmy, których nie wyłapie statystyka GUS.
Dostawcy zatrudniają drugie tyle pracowników co producenci finalni. – Producent naczepy wytwarza 25–30 proc. jej wartości, reszta przypada na podwykonawców i dostawców – wskazuje Wiśniewski.