Dawno już wokół występu światowej gwiazdy rocka w Polsce nie było takich emocji jak wokół koncertu Davida Gilmoura 25 czerwca we Wrocławiu. Po tym jak zapowiedziano sprzedaż 25 tysięcy miejsc – informacja o ich wejściu do systemu sprzedaży pojawiła się krótko przed rozpoczęciem dystrybucji – wielu fanów musiało skonfrontować się z komunikatem „bilety sprzedane”. Rzecz jasna, chodzi o bilety w cenach wyznaczonych przez organizatora koncertu uświetniającego wydarzenia Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016.

Polscy fani Gilmoura zetknęli się ze zjawiskiem będącym zmorą całego muzycznego świata, czyli ze „skalpowaniem”. Ceny kart wstępu windowane są przez nową generację „koników”, którzy blokują system sprzedaży, skupując bilety, aby odsprzedać je na wtórnym rynku po zawrotnych cenach. I tak ceny miejsc tuż przed sceną dochodziły do 10 tysięcy złotych. Nadzieja w tym, że organizatorzy „rzucą” jeszcze na rynek bilety.

Nie ma się jednak co dziwić, że biletów zabrakło, jeśli wziąć pod uwagę, że na pierwszym polskim koncercie Gilmoura w Stoczni Gdańskiej zebrało się 50 tysięcy fanów. Był to największy show na trasie gitarzysty i tym razem we Wrocławiu będzie podobnie. I teraz „polską atrakcją” będzie udział w koncercie pianisty Leszka Możdżera oraz Zbigniewa Preisnera, który zorkiestrował dwie ostatnie solowe płyty Gilmoura. Tak jak w Gdańsku, Preisner wystąpi w roli dyrygenta prowadzącego orkiestrę symfoniczną. Również dlatego wrocławski koncert ma być filmowany z myślą o transmisji, a być może z perspektywą udostępnienia na DVD.

O telewizyjnej transmisji można przeczytać na stronie Gilmoura, gdzie oprócz wrocławskiego koncertu w specjalny sposób odnotowana jest jeszcze tylko jedna lokalizacja – Pompeje. To zaszczyt dla Wrocławia, ponieważ dwa pompejańskie koncerty odbędą się w 45 lat po nakręceniu pamiętnego filmu „Pink Floyd Live at Pompeii” Adriana Mabena. Wtedy Floydzi grali w pustym amfiteatrze – teraz zasiądą w nim fani. Również ten wieczór będzie rejestrowany.

W ogóle lokalizacje koncertów są szczególne. Gilmour zagrał już w nowojorskim Madison Square Garden, tuż po Wrocławiu wystąpi na terenie parku pałacowego Schoenbrunn w Wiedniu, a potem w Circus Maximus w Rzymie, w amfiteatrze w Weronie, w podparyskim Château de Chantilly, rzymskiej arenie w Nimes. A na koniec – czterokrotnie – w londyńskim Royal Albert Hall. Nic dziwnego, że polscy fani chcą zobaczyć wrocławski koncert, który z pewnością przejdzie do historii.