Po 100 kilometrach biegnie tylko głowa

Psychika będzie najważniejsza. Z fizycznością człowiek sobie zawsze poradzi – mówi August Jakubik
przed biegiem do Santiago de Compostela.

Publikacja: 17.05.2016 23:00

Po 100 kilometrach biegnie tylko głowa

Foto: materiały prasowe

Rz: Gdyby nie wypadek z dzieciństwa, być może nie odkryłby pan pasji do biegania.

August Jakubik: Trudno wyrokować, czy by tak było, ale jedno jest pewne – urodziłem się po to, by biegać. A wszystkie przeszkody jeszcze mnie wzmocniły.

Do siódmego roku życia miał pan problemy z chodzeniem z powodu ciężkiego urazu nogi. Długo czekał pan, by zacząć chodzić, a co dopiero biegać.

Dziś inaczej patrzymy na zdrowie, na rehabilitację, nie było dostępu do takiego sprzętu, jaki jest dziś. W latach 60. wszystko szło dużo wolniej, ale w sposób naturalny. To wymagało długiego czasu. Kiedy rozpocząłem podstawówkę, zacząłem biegać z kolegami za piłką, i tak mi to pozostało.

I wyprzedził pan o co najmniej 20 lat wielką modę na bieganie.

Zawsze lubiłem sport. W szkole średniej uprawiałem biegi, grałem w piłkę, trenowałem lekkoatletykę, ale z powodów finansowych po skończonej szkole rozpocząłem pracę na kopalni. Co gorsza, w wieku 22 lat z powodu kolejnego tragicznego wypadku musiałem przerwać karierę na kolejne siedem lat. Wtedy uzmysłowiłem sobie, że kariery w sporcie już nie zrobię, ale jako człowiek ambitny szukałem swojego miejsca w sporcie, gdzie wiek nie ma znaczenia. Jest taka dyscyplina – biegi ultradługie – gdzie jest wręcz odwrotnie: wiek i doświadczenie są zaletą, dzięki którym można osiągać lepsze wyniki. I po pięciu latach biegania wystartowałem w pierwszym biegu ultra. To był strzał w dziesiątkę.

Ale biegi ultradługie to dla pana coś więcej niż sport. Na Śląsku zna pana chyba każdy dzięki pana „biegowym pielgrzymkom”.

Stałem się również pielgrzymem biegowym dla Jana Pawła II. Bo to był taki mój drugi ojciec. Jego postawa w czasie pontyfikatu sprowokowała mnie, by dla niego biegać. Dzięki tym pielgrzymkom udało mi się trzykrotnie z Janem Pawłem II spotkać i porozmawiać. To są rzeczy bezcenne. Gdybym nie biegał, nie dostąpiłbym tego zaszczytu.

Cel biegania i intencja są dla pana bardzo ważne. To silne motywatory?

Bieganie jest moją życiową pasją, ale cel, zwłaszcza w ultrabiegach, jest bardzo ważny. Coś byłem papieżowi winny, więc wdzięczność wyrażałem, biegnąc. W dużej mierze dzięki niemu żyjemy w zupełnie innym świecie, ja mogę biegać po całym świecie bez paszportu. Dlatego co roku, 16 października, organizuję bieg jemu poświęcony – z Rudy Śląskiej do Wadowic, miejsca, gdzie się wszystko zaczęło.

Biegi do Watykanu były sztafetą. Teraz biegnie pan sam, do Hiszpanii, 2934 km.

Oczywiście jestem tylko człowiekiem. W 2013 r. podjąłem pierwsze kroki, by dobiec do Watykanu w samodzielnej wyprawie. Wcześniejsze pielgrzymki rzeczywiście biegliśmy drużyną. Ale od dawna marzyło mi się, by zrobić to sam. W ubiegłym roku po 23 dniach pokonałem 1600 km. Sam. Wtedy, klęcząc na grobie Jana Pawła II, powiedziałem sobie: „Szukaj innego wyzwania”. Wybrałem Santiago de Compostela w Hiszpanii, bo to najbardziej wysunięte w Europie miejsce pielgrzymkowe.

To trudna trasa, do tego lato, upał, no i góry.

Start w czerwcu to nie przypadek. 25 lipca jest święto św. Jakuba i chcę w wigilię tego święta dobiec do mety i w tych uroczystościach uczestniczyć. Liczę się z dużymi temperaturami, do 35 st. C, jednak mój organizm dobrze znosi temperatury. Żeby sobie utrudnić biegnę w największym upale, od godziny 9 do 17 za jednym zamachem, nie dzielę tego na etapy i odpoczynek.

Pobiegnę do Czech, stamtąd do południowej części Niemiec i wbiegam do Francji. Biegnę środkową i południową Francją, dobiegam do Pirenejów, wbiegam do Hiszpanii, biegnę jej północną częścią. Ten odcinek nie pokrywa się z trasą pielgrzymkową w Hiszpanii, ponieważ moja trasa musi być drogą dla samochodu – całą trasą będzie podążał za mną samochód zabezpieczający z odżywkami, żywnością.

Czego się pan najbardziej obawia?

Ja się nie boję niczego. Biegnę nie tylko dla siebie, ale dla innych, którzy składają mi intencję, i to jest gwarancja, że moje myśli będą nastawione wyłącznie na to, by się nie poddać. Poza tym jestem urodzonym optymistą, nigdy nie zakładam scenariusza negatywnego. Psychika w tym biegu będzie najważniejsza. Z fizycznością człowiek sobie zawsze poradzi.

Żadnych wątpliwości?

Jestem spokojny, mam zaliczone 66 biegów ultra, swoją psychikę wystawiałem wielokrotnie na bardzo ciężką próbę, biegnąc 300 km za jednym zamachem. Pierwsze 100 km biegną nogi, potem biegnie już tylko głowa. I ta głowa będzie decydowała o wszystkim.

Najbardziej martwi się o mnie moja żona, mój najwierniejszy kibic, bo ona zdaje sobie sprawę z trudności tego przedsięwzięcia. Ona będzie mi towarzyszyła na pierwszych 16 etapach, potem przylatuje do kraju i pojawi się na powitanie w Hiszpanii.

Mam dwóch kierowców. To moi koledzy z klubu, również biegają, a w momentach kryzysowych będą mi towarzyszyć na trasie rozmową, wtedy łatwiej pokonać kryzys.

O czym myśli biegacz, kiedy ma kryzys?

Są takie momenty, chwile zwątpienia, na przykład kiedy widzisz górę przed sobą i myślisz, że nie dasz rady. Ja mam taką metodę, by te myśli, jak najszybciej z głowy wyrzucić, myśleć pozytywnie. Wtedy nie myślę o bieganiu, ale o tym, co mnie fajnego spotkało, co mogę jeszcze przeżyć, uciekam myślami w inne miejsce, bieg jest w tym momencie automatyczny.

Trudno być gotowym na to, że paznokcie z palców schodzą…

Osoby biegające można spotkać wszędzie. Ale jeśli patrzymy na statystykę, w maratonie startuje po kilka, a nawet kilkadziesiąt tysięcy osób, natomiast w biegach ultra kilkadziesiąt.

Odpowiedź jest prosta. Do biegów ultra trzeba mieć specjalne predyspozycje. Przygotowaną psychikę do tego, że będzie bolało. Dla nas, biegaczy ultra, ten ból jest przyjemnością, rozkoszą, zwłaszcza ostatnia godzina, gdzie tego bólu tak naprawdę już nie czujemy tylko wielką satysfakcję. Dla tej chwili warto cierpieć.

Nie wszystkich na to stać. Pokonać kryzys, ból, pokazać, że nie ma granic ludzkich możliwości. Bo z punku widzenia naukowego nikt tej granicy nie odkrył.

Pan sprawdzi, co się dzieje z człowiekiem, który przez 43 dni przebiegnie prawie 3 tys. km.

Każdego dnia będę biegł ok. 70 km jednostajnym tempem, ok. 10 km na godzinę. Ważne jest, by zachować równe tempo, by nie doprowadzić do wytworzenia kwasu mlekowego w mięśniach. Dokładny przebieg trasy jest dostępny w internecie, kto chce, może dołączyć do mnie na różnych odcinkach. Powiadomione są ambasady krajów, na niektórych odcinkach będzie mnie eskortować policja.

Będę spalał 5–6 tys. kalorii dziennie. Zabieram jedzenie z kraju. Rano węglowodanowe śniadanie, na trasie batony, napoje energetyczne, po biegu napój uzupełniający. I obiadokolacja, np. porcja klopsików.

Biorę cztery pary butów i odpowiednie skarpetki, to bardzo ważne.

Ma pan 57 lat, wygląda co najmniej dziesięć lat młodziej…

To zasługa biegania. Najlepszą formą dbania o zdrowie jest jakakolwiek aktywność fizyczna – powtarzam to w nieskończoność. Pozwala czuć się lepiej, redukuje ciśnienie, wagę, daje cel na kolejny dzień. Od 2004 r. jestem na górniczej emeryturze, ale mam tyle zajęć jak nigdy – wszystko wiąże się z bieganiem, sportem. Patrząc na trójkę moich dorosłych już dzieci, sport to najlepsza metoda wychowawcza. Wszystkie pokończyły studia, mają dobrą pracę i uprawiają sport.

Czuję się doskonale, będę biegał do końca życia. Chciałbym zakończyć je w biegu.

August Jakubik regularnie biega od 28 lat. W 1998 roku ukończył Spartathlon, czyli bieg z Aten do Sparty na dystansie 246 km, w czasie 31 godz. i 10 min. Od 1999 roku organizuje największy cykliczny ultramaraton w Polsce. Od 2000 roku jest rekordzistą Polski w biegu 48-godzinnym z wynikiem 370 km 381 m. Rocznie przebiega około 5000 km.

Rz: Gdyby nie wypadek z dzieciństwa, być może nie odkryłby pan pasji do biegania.

August Jakubik: Trudno wyrokować, czy by tak było, ale jedno jest pewne – urodziłem się po to, by biegać. A wszystkie przeszkody jeszcze mnie wzmocniły.

Pozostało 97% artykułu
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej