Piątek, godzina 22. Dzwoni telefon. – Słuchajcie, jutro jest turniej. Zwolniło się jedno miejsce. Przyjdziecie? – odzywa się głos w słuchawce. To Adrian Popa z Rumunii, organizator zawodów streetballowych na całym świecie. Z chłopakami z Warszawy zna się z Bukaresztu, gdzie odbył się jeden z turniejów, w których brali udział. – No dobra, pogadam z resztą. A gdzie dokładnie? – pyta Piotrek. – Tu jest kłopot… – ścisza głos Popa. – Abu Zabi. Wchodzicie w to? Kilka godzin i rozmów później (telefony do kolegów z drużyny, za chwilę do szefa z prośbą o wolne, potem jeszcze rozmowa z dziewczyną) czterech koszykarzy z Polski siedzi w samolocie do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Popa dobrze wiedział, do kogo zadzwonić. Nie ma bowiem bardziej zakręconych na punkcie koszykówki niż członkowie Dzikich Węży – drużyny ulicznej koszykówki, która kilka lat temu zaczynała swoją przygodę od zwycięstw w lokalnych turniejach na Bemowie, a dziś jest rozpoznawalną marką niemal na całym streetballowym świecie. Już jako Wild Snakes.