Rzeczpospolita: Dlaczego Trefl wzorem innym producentów nie przeniósł produkcji do Chin?
Roman Szczepan Kniter: Faktycznie kilkanaście lat temu była to w zasadzie powszechnie obowiązująca strategia. Wszyscy mówili, że bez bazy produkcyjnej w Chinach, z niskimi kosztami pracy, nie damy sobie rady z konkurencją. Decyzja, aby jednak tego nie robić, zapadła jakoś tak sama z siebie. Mieliśmy zbudowany nowy zakład, w sumie byłoby go szkoda zamykać. Poszliśmy dalej i zdecydowaliśmy, aby w miarę możliwości, kontrolować cały proces u nas. Z perspektywy była to najlepsza decyzja, jaką wówczas można było podjąć.
Lepiej samemu produkować?
Zdecydowanie tak, w takim modelu można generować znacznie wyższe marże, a w konsekwencji zyski. Poszliśmy właśnie krok dalej i wokół naszego zakładu w Gdyni skupiliśmy wszystkie etapy powstawania produktów. Mamy własny dział R&D, projektantów, sami projektujemy i produkujemy narzędzia, mamy własną poligrafię i park maszynowy, również logistykę. Tylko surowce – papier, tekturę, głównie sprowadzamy z zagranicy – z Niemiec, Holandii, Włoch, ze Skandynawii, ale trochę kupujemy też w Polsce.
Robiąc wszystko sami, mamy pełną kontrolę nad procesem produkcyjnym, co daje lepsze wyniki, ale też satysfakcję. Jest najwyższa, gdy nasi czołowi konkurenci zwracają się czasami ze zleceniami na produkcję dla nich partii pewnych wyrobów. Z oczywistych powodów nie mogę powiedzieć, o jakie firmy chodzi, ale wtedy czujemy się naprawdę fajnie.