Piłkarze na tkanej murawie

Łódzki Dywilan zawsze kojarzył się z produkcją dywanów, dziś staje się znaczącym graczem na rynku sztucznych nawierzchni piłkarskich. Jednocześnie jest przykładem, jak można się odrodzić po upadku.

Publikacja: 05.04.2016 18:28

Piotr Jakubiak – prezes firmy Dywilan

Piotr Jakubiak – prezes firmy Dywilan

Foto: Fotorzepa/Marian Zubrzycki

Robert Lewandowski pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że gdy hasa w polu bramkowym rywali na Allianz Arenie, stąpa po kawałku polskiego produktu. Ale zapewne napastnik Bayernu Monachium i jego koledzy doceniają to, że bez względu na pogodę nawierzchnia tej najbardziej narażonej na zniszczenia części boiska zawsze się zieleni i pozbawiona jest charakterystycznych piaskowych łach. Wbrew pozorom tej jakości wcale nie zapewnia niemiecka solidność miejscowych ogrodników, ale innowacyjność polskich projektantów, inżynierów, robotników….

Łódzka innowacyjność

Gospodarze stadionu w Monachium w ubiegłym roku w polach bramkowych położyli wzmacniające naturalną murawę maty hybrydowe. Wyrób został wymyślony w studiach projektowych łódzkiej fabryki Dywilan, opatentowany i z powodzeniem wkracza na rynki całego świata. Produkty firmy, która przejęła nazwę i niewielką część fabryki socjalistycznego molocha, leżą już na prawie 0,5 mln mkw., w tym na ponad 100 tys. mkw. boisk hybrydowych w Niemczech. Z produkowaną już od kilku lat wysokiej jakości sztuczną trawą obecna jest także w Szkocji, Holandii, Rosji, Tajlandii i USA. W ubiegłym roku firma otrzymała Nagrodę Gospodarczą Województwa Łódzkiego w kategorii innowacyjność. Rzadki to przykład udanego wykorzystania dawnego potencjału włókienniczej Łodzi, i to pod dawną marką dzięki wdrożeniu nowoczesnych i unikalnych technologii.

Na początku były jednak wyroby pluszowe. W okresie wielkiej przemysłowej Łodzi, epoki, którą opisywał Władysław Reymont w „Ziemi obiecanej,” przy dzisiejszej ulicy Dowborczyków 17/19 Austriak Juliusz Fial uruchomił wytwórnię tkanin pluszowych potrzebnych do pokrycia mebli. Przez kilka kolejnych lat fabryka przechodziła z rąk do rąk, ale zachowała istotę produkcji. Głównym jej właścicielem został Ferdynand Finster, a po jego śmierci brat Teodor. Pochodzili ze spolonizowanej niemieckiej rodziny, która jeszcze w XVIII wieku osiedliła się w Łęczycy. „Łódzka Manufaktura Pluszowa” stała się na początku XX wieku największym zakładem tego typu w Cesarstwie Rosyjskim. Dywany fabryka zaczęła wyrabiać w czasach II Rzeczypospolitej. Zmieniła też wówczas nazwę na Łódzka Manufaktura Pluszu i Dywanów T. Finster Spółka Akcyjna.

Po II wojnie światowej komunistyczne władze fabrykę znacjonalizowały, a za patrona wybrały Tadka Ajzena, komunistę walczącego podczas hiszpańskiej wojny domowej. Nikt nie wie, jakie były jego związki z Łodzią i włókiennictwem, ale liczył się ideologiczny rodowód. Przełom w dziejach zakładu nastąpił za czasów Edwarda Gierka, w latach 70. Przeniesiono nieźle działające w socjalistycznych warunkach przedsiębiorstwo do dzielnicy Dąbrowa Przemysłowa, a nazwę zmieniono na Dywilan.

Dzięki jakości swoich produktów fabryka szybko zyskała renomę za granicą. Dywany eksportowano do Europy Zachodniej, do USA, Japonii. W krajach arabskich wielką popularnością cieszyły się wyroby zdobione motywami z „Baśni tysiąca i jednej nocy”, a nawet ze scenami biblijnymi. W Polsce produkty Dywilanu były rarytasem, zbyt drogie i zbyt dobre dla mieszkańców PRL.

Fabryka nie wytrzymała jednak zderzenia z kapitalistyczną rzeczywistością po 1989 roku. Najbardziej odczuła skutki wojny w Zatoce Perskiej dwa lata później. Upadła w 1998 roku.

– Od 1990 roku działaliśmy jako firma rodzinna i w 2000 roku mój tata postanowił odkupić od państwa markę i część hali Dywilanu. Zaczęliśmy od nowa budowę firmy. Zajęliśmy się wytwarzaniem dywanów, na ograniczonym terenie, bo zajęliśmy 8 proc. budynków dawnego zakładu i z ograniczoną liczbą ludzi, bo zatrudnialiśmy około 50 osób, a w latach świetności pracowało tutaj ponad 1,5 tys. Korzystamy jednak z dawnej tradycji, nawet z niektórych byłych pracowników fabryki, którzy w tkaniu są niezwykle cennymi fachowcami. W ten sposób jako jedna z niewielu łódzkich firm połączyliśmy tradycję z nowoczesnością – mówi prezes Dywilanu Piotr Jakubiak.

W stronę sportu

Przedsiębiorstwo nadal produkuje dywany, a także wspólnie z innym dawnym potentatem Kowarami – wykładziny dla zagranicznych hoteli i restauracji. Powoli głównym polem działalności staje się jednak budowa sztucznych nawierzchni trawiastych i produktów poprawiających stan murawy piłkarskiej. – Nie, wcale nie wynika to z moich zainteresowań piłkarskich, doszło do tego przypadkiem – opowiada Jakubiak.

W 2008 roku jeden z producentów maszyn tkackich pokazał pracownikom Dywilanu innowacyjną metodę wyrabiania sztucznej trawy. Był to zupełnie nowy pomysł, opracowany wspólnie z naukowcami z Uniwersytetu w Gandawie, i w wielkim skrócie polegał na tkaniu takiej nawierzchni zamiast stosowanego dotąd powszechnie igłowania. W tej technologii zamocowanie pęczka „trawy” polega na opleceniu go nićmi, a nie zastosowaniu do tego celu substancji klejących. Gwarantuje to wysoką jakość, kępka sztucznej trawy nie może być wyrwana, ale też – z racji większej pracochłonności i staranności przy produkcji – ma wyższą cenę. Tak czy inaczej boisko wyrabiane tą metodą wygląda jak dywan.

Był to czas przygotowań do Euro 2012, czas napływu do polski funduszy unijnych. Splot tych okoliczności sprawił, że łódzki producent znalazł miejsce na silnie rozwijającym się rynku sportowym. Z miejsca przeskoczył przy tym kilka lig i znalazł się od razu w światowej ekstraklasie. Wtedy Dywilan był jedyną firmą stosującą tę metodę, dziś – oprócz holdingu TenCate – jedną z dwóch.

Na łódzkiej sztucznej trawie gra m.in. szkocki klub Queen of the South z Dumfries, w Holandii jedna z najlepszych drużyn żeńskich z Hengelo. W Polsce pełnowymiarowe boiska z nawierzchnią z Dywilanu znajdują się m.in. w Aleksandrowie Łódzkim, w Tomaszowie Mazowieckim, Piasecznie…. Dywilan przegrał jednak batalię o Orliki. – Od początku nie nastawialiśmy się na udział w tym programie, który skończył się krótko po naszym wejściu na rynek. W Orlikach liczyła się wyłącznie cena, a my nie mogliśmy zagwarantować niskich kosztów przy naszej jakości premium. W dłuższym okresie nasz produkt jest jednak tańszy, bo boisko leży dwa razy dłużej, a jego koszty eksploatacji są dużo niższe – mówi Jakubiak.

Hybrydowa przyszłość

Na świecie i w Polsce sztuczne nawierzchnie mają także wrogów. We Francji od sezonu 2018 roku zostaną zakazane w meczach Ligue 1 i Ligue 2. Władze francuskiej ligi uznały, że gra na nich powoduje u piłkarzy większe ryzyko kontuzji. Zawodnicy skarżyli się na otarcia skóry. W Stanach Zjednoczonych organizacje ekologiczne protestowały, bo okazało się, że granulat był wytwarzany ze starych opon. W związku z tymi postulatami na syntetycznych nawierzchniach przeprowadzono skrupulatne badania wpływu chemicznych substancji na zdrowie piłkarzy. Analizy nie wykazały żadnej szkodliwości.

– Sztuczne nawierzchnie są dziś dużo bardziej przyjazne sportowcom. Kiedyś powodowały kontuzje, były bardziej twarde i śliskie, ale dziś ich wysoka jakość gwarantuje piłkarzom wysoki komfort gry i bezpieczeństwo dzięki nowym materiałom, tzw. macie shock-pad położonej pod trawą, która zwiększa absorpcję energii przy upadku. Dowodem na to jest coraz powszechniejsze zastosowanie sztucznych nawierzchni na boiskach np. w Holandii i Anglii – opowiada prezes Dywilanu.

Chodzi w szczególności o nawierzchnię nowej generacji – murawę hybrydową, stanowiącą połączenie trawy naturalnej i sztucznej. W tej nowej rzeczywistości świetnie odnajduje się łódzka firma. To właśnie jej maty hybrydowe położone są w polu bramkowym Allianz Areny w Monachium i na kilkudziesięciu boiskach treningowych w Niemczech.

Produkt ten może pojawić się nowym stadionie Tottenhamu. Londyński klub wdraża nowoczesny projekt położenia dwóch nawierzchni w jednym obiekcie, bo oprócz drużyny piłkarskiej występować tam będzie zespół futbolu amerykańskiego. W zależności od potrzeb murawa użytkowana ma być wysuwana. Polski producent jest jedną z czterech firm, która przystąpiła do negocjacji kontraktowych. Tak jak dawny Dywilan, ten obecny stara się o kontrakty w krajach arabskich. Prowadzi rozmowy z przedstawicielami gospodarzy mistrzostw świata w 2022 roku – Katarem.

A Polska? Hybrydową technologię wykorzystuje na boiskach treningowych Legia, na głównym stadionie Rozwój Katowice i rugbiści Budowlanych Łódź. Przekładane z powodu złego stanu murawy mecze zimowych i wczesnowiosennych kolejek ekstraklasy wcale nie skłaniają szefów polskich klubów do zmiany myślenia i wymiany nawierzchni. – Wcale nie uważam, żeby to było konieczne, bo główne murawy powinny być trawiaste. Problem polega na tym, że jeżeli ktoś nie potrafi utrzymać jakości naturalnej trawy, nie będzie w stanie tego zrobić także na sztucznej. Dobry stan boiska zawsze wymaga wytężonej pracy – uważa Jakubiak.

Mimo że Dywilan z rozmachem zdobywa zagraniczne rynki, wciąż mało go w Łodzi. Firma planuje jednak ubiegać się o położenie swoich nawierzchni na modernizowanych stadionach i boiskach treningowych ŁKS i Widzewa. Na razie dla obu występujących w niższych ligach klubach firma jest wzorem, jak się odrodzić po upadku.

Robert Lewandowski pewnie nie zdaje sobie sprawy z tego, że gdy hasa w polu bramkowym rywali na Allianz Arenie, stąpa po kawałku polskiego produktu. Ale zapewne napastnik Bayernu Monachium i jego koledzy doceniają to, że bez względu na pogodę nawierzchnia tej najbardziej narażonej na zniszczenia części boiska zawsze się zieleni i pozbawiona jest charakterystycznych piaskowych łach. Wbrew pozorom tej jakości wcale nie zapewnia niemiecka solidność miejscowych ogrodników, ale innowacyjność polskich projektantów, inżynierów, robotników….

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej