Pojechałam, bo Łódź od dawna kołysała się na falach mojej podświadomości. Nastał najpiękniejszy tej wiosny weekend, wsiadłyśmy w samochód i już po niecałych dwóch godzinach niemal niezauważalnej jazdy A2 zameldowałyśmy się pod hotelem Andel’s.
Nasz rejs zaczyna się więc na środku morza, bo obiekt mieści się w odrestaurowanym budynku przędzalni, należącej do imperium Izraela Poznańskiego, na terenie Manufaktury. Industrial w najlepszym wydaniu: w środku prostota i biel plus sporadyczne plamy koloru (meble, światło), z zewnątrz szaleństwo ceglanej fasady piętrzącej się nad ulicą. I te ogromne poszatkowane stalowymi szprosami okna! Kawa na dziedzińcu Manufaktury – słońce przygrzewa, fontanna cicho szemrze, a z pobliskiego namiotu z logo firmy sportowej dobiega kuszący głos, który zachęca do odbioru jednej z kilkuset nowiutkich futbolówek – tylko trzy pytania i piłka może być nasza. Za plecami na piętrze Muzeum Fabryki, ale to dłuższa wycieczka, więc kupujemy tylko bilet na taras, skąd mamy widok na całą Manufakturę, opisany szczegółowo na tablicy. Po drodze na dach mijamy kiermasz odzieżowy, ale jeden rzut oka uświadamia nam, że nie wolno nam tam zostać, jeśli chcemy zobaczyć Łódź. Notujemy w pamięci, że koniecznie trzeba zajść jeszcze do Muzeum Sztuki ms2. Ale to później, zdążymy przecież…
Maszerujemy Piotrkowską, bo nasz cel – sąsiadka projektuje plakaty – to Off Piotrkowska. Biała od słońca, długa po horyzont, trochę pusta, doprowadza nas w końcu do mekki, to tu są wszyscy! Na zewnątrz targ śniadaniowy, w środku pracownie rzemieślników, projektantów i knajpa, w której z trudem i ulgą znajdujemy stolik. Wege burger plus prosecco i możemy ruszać dalej. Nasz kolejny cel, Księży Młyn, zdobywamy niemal w biegu, zatrzymując się tylko po drodze jak wryte na widok feerii kolorów słynnej wiaty „stajni jednorożców”.
Wypieszczona monstrualna przędzalnia Scheiblera z loftami i ochroną, a naprzeciwko robotnicze famuły, wciąż zamieszkane, ze swoim leniwym życiem. Kontrasty, mnóstwo kontrastów.
Późno, do Palmiarni wpadamy w ostatniej chwili, ale jak cudownie zielono i cicho! Wracamy na Piotrkowską – designerski sklep „Bardzo rozsądnie” sprawia, że niemal tracimy głowę: książki, plakaty, ceramika łódzkich artystów, gdzie tu rozsądek?