Rzeczpospolita: Ma pan na koncie rolę Cedry w „Popiołach” Wajdy, udział w spektaklach Jarockiego, Kajzara, Brauna, dyrekcję we Współczesnym, autorskie spektakle, tomiki poezji i książki eseistyczne. A czym jest rola Prospera, uznawana zazwyczaj za pierwsze podsumowanie kariery?
Bogusław Kierc: Zajmuje wyjątkowe miejsce, ponieważ także w mojej działalności pisarskiej mit Prospera był, i chyba jest, dla mnie jednym z najważniejszych. I nie mam bynajmniej na myśli marzeń aktora, który chciałby zagrać wielką szekspirowską postać. Chodzi o rodzaj mitycznej „tożsamości”. Trzynaście lat temu, kiedy kończyłem sześćdziesiątkę, skomponowałem monodram oparty na tekstach z mojej książki „Zaskroniec” i jego bohaterom był właśnie Prospero – już po wyrzeczeniu się swoich czarnoksięskich mocy. Sięgając do bliższej historii, Antenora w „Odprawie posłów greckich” w Teatrze Polskim w Warszawie grałem – z inspiracji reżysera Ryszarda Peryta – według „rytu prosperowego”. Oczywiście, kiedy teraz pracuję nad rolą w „Burzy”, przyglądam się Prosperowi jeszcze dokładniej. Zastanawia mnie jego okrucieństwo oraz rozszczepienie na to, co z siebie odnajduje w Arielu i w Kalibanie, których zadręcza. Już sama burza, którą wywołuje, by ściągnąć na wyspę swoich wrogów, jest rodzajem wyrafinowanego okrucieństwa, podobnie jak późniejsze tortury psychiczne i fizyczne, jakim poddaje swoich bohaterów. Wszystko to pokazuje demoniczną i ciemną stronę światłego księcia, który słynął z umiłowania nauk i godności charakteru, jak sam mówi o sobie.
To ciekawe, że może w zgodzie z duchem polskiej martyrologii Prospero pozbawiony władzy przez brata był uważany za ofiarę. Tymczasem po 1989 roku w polskim teatrze postrzega się go jako człowieka, który utracił władzę, bo zaniedbał rządy i rodzinę. Zajmował się sobą i swoją pasją. Był oderwany od życia. Ocknął się, gdy już było za późno.
Prospero jest nie tylko pokrzywdzonym, ale i krzywdzicielem. To bardzo niejednoznaczna postać i na pewno nie można jej idealizować. Nie mam zamiaru na scenie, jak to się mówi w żargonie teatralnym, bronić postaci.
I nie wydobędzie pan żadnej jego dobrej strony?