Od tamtego czasu wiele się zmieniło, a już cała epoka dzieli nas od końca lat 90. XX wieku. Wówczas jedynym nowoczesnym biurowcem w Warszawie był Curtis Plaza, który dzisiaj ginie pośród szklano-betonowych wież słynnego Mordoru. W tamtej epoce każda nowa inwestycja w biurowiec budziła zainteresowanie mediów, które teraz może przyciągnąć jedynie nazwisko znanego projektanta, marka najemcy, super wysokość albo nietypowe rozwiązania.
Przy dziesiątkach biurowców stawianych co roku w Warszawie nowym projektom coraz częściej towarzyszy pytanie, czy aby nie nastąpi wkrótce nasycenie rynku. Ubiegły kolejny rok rekordów pod względem wynajętej w stolicy powierzchni biurowej wskazuje jednak, że do nasycenia wciąż daleko. Inwestorom sprzyja dobra koniunktura w gospodarce, która przekłada się na wzrost zatrudnienia, co wymaga nowych powierzchni biurowych. Popyt na nowe biura zwiększa też napływ inwestycji z zagranicy. Warszawa jest jednym z czołowych w Polsce ośrodków sektora nowoczesnych usług dla biznesu, który w ostatnich latach stał się motorem rozwoju rynku biurowców klasy A.
Jednak w przeciwieństwie do minionej dekady, gdy nowoczesne biuro było atrybutem zagranicznych korporacji, w ostatnich latach coraz częściej na taką siedzibę decydują się krajowe firmy. I to nie tylko największe giełdowe spółki, ale również mniejsze firmy, a nawet start-upy. One także nie zadowalają się już zaadaptowanym na biurowe cele mieszkaniem, lecz szukają profesjonalnie urządzonych biur.
W rezultacie liczba potencjalnych najemców rośnie, ale też rosną ich wymagania. Firmy nie zadowalają się już biurami w budynkach, których świetność przypadała na czasy PRL, nawet przy konkurencyjnych cenach. W rezultacie wśród inwestycji przybywa projektów, które stają na miejscu wyburzanych biurowców z tamtej epoki. Eksperci rynku nieruchomości twierdzą, że za kilka lat podobny los spotka część biurowców z przełomu XX i XXI wieku. Do niedawna były symbolem biurowego luksusu, ale przy obecnym tempie rozwoju rynku poprzeczka tego luksusu szybko idzie w górę.
