Wszystkie inwestycje, choć jeszcze kilkanaście miesięcy temu były zagrożone, zakończono w terminie. Rośnie ruch, a perspektywy dalszego wzrostu liczby pasażerów są optymistyczne. Zarząd lotniska odetchnął z ulgą pod koniec 2015 roku, kiedy władze Koszalina zrezygnowały z budowy portu u siebie.
Goleniów i Koszalin dzieli odległość 121 km, więc budowa lotniska w tak niewielkiej odległości przeczyłaby zdrowemu rozsądkowi i mogłoby ono podzielić los, jeśli nie Gdyni, to w każdym razie Radomia. Oddalony o tyle samo od warszawskiego Lotniska im. Chopina port w Łodzi także ma problemy z pozyskiwaniem nowych przewoźników i wzrostem ruchu pasażerskiego. Krytycy inwestowania w podszczecińskie lotnisko wskazywali także na ograniczenie jego perspektyw rozwoju z powodu oddalonego o 200 km Berlina. Tyle że akurat lotniska w stolicy Niemiec nie są i gdyby przyjrzeć się kłopotem portu Berlin Brandenburg, długo nie będą konkurencyjne.
Awans lotniska
Tymczasem Szczecin-Goleniów doskonale daje sobie radę. W 2015 roku, kiedy odprawił 412 tys. pasażerów, awansował na 9. miejsce na liście największych portów lotniczych w Polsce i znalazł się tuż za chwalonym nawet przez Komisję Europejską Rzeszowem i sporo przed Bydgoszczą, nie mówiąc o wyprzedzeniu portu w Łodzi. Zresztą był to dla lotniska w Goleniowie najlepszy rok w historii, a od poprzedniego rekordu z 2012 roku liczba pasażerów większa była o 60 tys. Były takie miesiące, na przykład lipiec, kiedy ruch w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku wzrósł aż o 40 proc., a przez pierwszych siedmiu miesięcy 2015 roku obsłużono o 37 proc. pasażerów więcej niż rok wcześniej. Przy tym z Goleniowa, i to we wszystkich kierunkach, samoloty latają pełne – średnie wypełnienie to 92,76 proc. Co ciekawe, lotnisko zatrudnia tyle samo osób – 130 – co port w Radomiu.
Przeważyły inwestycje