Reklama
Rozwiń

Pasja wciąż we mnie dojrzewa

Rozmowa | Mocną stroną polskich win jest ich oryginalność – mówi pasjonatka i propagatorka krajowego winiarstwa.

Publikacja: 17.01.2016 17:32

Pasja wciąż we mnie dojrzewa

Foto: materiały prasowe

Rz: Jak zaczęła się pani przygoda z winem?

Ewa Wawro: Byłam rzecznikiem prasowym Urzędu Miasta w Jaśle i jednocześnie  redaktorem naczelnym lokalnej gazety.  W ramach pracy miałam relacjonować  organizowane w Jaśle szkolenia winiarskie, dofinansowane przez samorząd województwa podkarpackiego. Nawet nie przypuszczałam, że wykłady tak mnie zainteresują.  Okazało się, że 40- arowa działka przy budowanym właśnie naszym domu idealnie nadaje się do uprawy winorośli. 

Wielu Polaków posadziłoby po prostu iglaki…

Pomyślałam, dlaczego nie? Zamiast sadzić iglaki,  jak wszyscy, posadzimy winnice. Mężowi pomysł też się spodobał. Ściągnęliśmy na konsultację Romana Myśliwca, który prowadził szkolenia i jak nikt inny znał się na tym. Podszedł do naszego pomysłu bardzo sceptycznie; dziennikarka i inżynier budownictwa?  Myślał, że szybko nam się to znudzi, dlatego namówił nas by zacząć ostrożnie. Mamy już prawie 15 arów winnicy i dalsze plany rozwoju.

Początki były trudne?

Pierwsze własne wina, okupione były często lekcjami pokory wymuszonej niekorzystną aurą albo chorobami winorośli.  Ale połknęliśmy bakcyla i odwrotu nie było. Zaczęłam się szkolić, uczyć winiarstwa i oceny wina. Z czasem sama zaczęłam szkolić innych, pisać książki o enoturystyce.  A winiarska pasja z roku na rok coraz bardziej we mnie dojrzewa.

Czy da się zajmować winem bez winiarskiej pasji?

Absolutnie nie. Bez prawdziwej pasji nie ma co nawet myśleć o sukcesach w winiarstwie.  Winiarstwo to sztuka, a wino jest dziełem artysty-winiarza.  Wymaga zaangażowania i oddania. Można oczywiście robić wino jak rzemieślnik, jak rolnik, który sadzi ziemniaki, zboże czy porzeczki, potem je zbiera i sprzedaję. I tylko liczy kasę ile udało mu się na tym zarobić.  Winiarz nie kończy na zebraniu plonów. Wyprodukowanym winem musi opiekować się jak dzieckiem, troszczyć o nie, pielęgnować i obserwować jak dojrzewa.  I musi je kochać.

Czy istnieje recepta na sukces w winiarskiej branży?

Recepta, to może niewłaściwe określenie, ale wskazówki na pewno tak. Po pierwsze trzeba to robić z pasją a nie dla czystego biznesu. Po drugie cały czas trzeba się uczyć, zdobywać wiedzę i doświadczenie. Pamiętajmy, że w starych krajach winiarskich,  tajniki winiarstwa przekazywane są z pokolenia na pokolenie, u nas tradycja dopiero zaczęła się tworzyć, wszystkiego uczymy się od początku, na własnych błędach.

Jaką rolę odegrało Podkarpacie w odrodzeniu się winiarstwa w Polsce?

Ogromną. To z Podkarpacia, z Jasła, pochodzi prekursor polskiego winiarstwa Roman Myśliwiec, założyciel legendarnej winnicy Golesz. Rok jej powstania – 1984 – uznany został za symboliczny moment rozpoczęcia odradzania się i budowania współczesnego winiarstwa w Polsce. Bum na zakładanie winnic w Polsce zrodził się  jednak dopiero w XXI wieku, dzięki wsparciu samorządu województwa, który bardzo szybko uznał, że winiarstwo to szansa dla rozwoju regionu.

Na czym polegało?

Przez 10 lat Urząd Marszałkowski dofinansowywał szkolenia winiarskie dla zainteresowanych osób, teoretyczne i praktyczne, krajowe i zagraniczne. Na efekty nie trzeba było długo czekać, winnice na Podkarpaciu powstawały jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Do tego, dzięki działalności szkoleniowej Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia, nasz region wyrósł na niekwestionowane centrum edukacji winiarskiej w Polsce. W ostatnich latach po winiarską wiedzę na Podkarpacie przyjeżdżali i wciąż przyjeżdżają ludzie z całej Polski. 

Jakie były tego efekty?

Nasze doświadczenia przenosili do swoich regionów, najwyraźniej zaznaczyło się to w małopolskim i  świętokrzyskim.  Ale winnice inspirowane doświadczeniami  Podkarpacia powstawały wszędzie, nawet nad morzem. Zwieńczeniem  edukacyjnej roli regionu  jest uruchomiona w październiku 2014 r. Podkarpacka Akademia Wina w Jaśle. Błyskawicznie wręcz zyskała uznanie i markę. Głównie dzięki sztandarowej ofercie – rocznemu Studium Praktycznego Winiarstwa. Lada dzień ruszy druga edycja tego wyjątkowego w skali kraju projektu. 

Czy w regionie jest nadal miejsce na nowe winnice?

Jeśli myślimy o małych, kilkunasto czy kilku dziesięcioarowych winnicach, to miejsca nie brakuje. Trochę trudniej znaleźć jest właściwą lokalizację pod duże, 2-3 hektarowe nasadzenia. Bardzo często większe inwestycje blokuje zmienne ukształtowanie terenu i podkarpackie rozdrobnienie własnościowe gruntów.

Co sprawia, że podkarpackie wina zdobywają laury na międzynarodowych konkursach?

Ich jakość, coraz lepsza z roku na rok. I znów wracamy do edukacji winiarskiej, bo to ona sprawia, że wina są coraz lepsze. Jeszcze kilka lat temu naszym winiarzom zdarzały się wpadki,  wina ze szkolnymi wadami. Dziś należą do rzadkości, a nasi ambitni, coraz lepiej wyedukowani winiarze,  wręcz prześcigają się w tym, kto zrobi lepsze wina. Na szczęście nie ma tu miejsca na zazdrość, typowo polską zawiść. Podkarpaccy winiarze chętnie dzielą się własnymi doświadczeniami, wspierają się i pomagają sobie nawzajem. To bardzo budujące i oby nigdy się nie zmieniło.

Ważną rolę w rozwoju winiarstwa na Podkarpaciu odgrywa enoturystyka. Dlaczego?

Polskie winiarstwo skazane jest na mariaż z enoturystyką. Podkarpackie, w związku ze wspomnianym już przeze mnie rozdrobieniem gruntów szczególnie.  W tych warunkach trudno planować duże, wielohektarowe, nastawione na komercję przedsięwzięcia. Ale to nasz atut. Dzięki temu oferta dla enoturystów jest dużo szersza, a wina unikalne, autorskie, niekomercyjne. 

Jak enoturystyka rozwija się w pozostałych regionach winiarskich w Polsce?

Wszędzie, gdzie pojawiają się winnice, tam szybko pojawiają się też enoturyści. A zakładane są praktycznie wszędzie, nawet w tych regionach, w których kilka lat temu winiarstwo wydawało się abstrakcją, np. kujawsko-pomorskie, warmińsko-mazurskie czy podlaskie. To tylko dowodzi jak rozszerza się geografia wina. Kilkanaście lat temu winiarstwo w Polsce było abstrakcją, a przecież od 2005 r. jesteśmy oficjalnie uznani przez Unię Europejską jako kraj winiarski. Dziś winorośl uprawia się nawet w Skandynawii. To tylko kwestia odpowiedniego doboru odmian do klimatu. Wracając na nasze podwórko to trzeba przyznać, że pozycja Podkarpacia, jako najprężniej rozwijającego się regionu jest mocno zagrożona. Od kilku lat dynamicznie rozwija się winiarstwo w małopolskim i świętokrzyskim, szczególnie w południowo-wschodniej części. Bardzo ładnie rozwija się także winiarstwo dolnośląskie, wbrew pozorom nie ma takiej ekspansji w lubuskim. Tam rozwijają się głównie istniejące już winnice.

Czy między winiarskimi regionami w Polsce panuje konkurencja?

Jeśli już to pozytywna, mobilizująca winiarzy do ciągłego uczenia się i doskonalenia produkowanego przez siebie wina. Nie ma zazdrości, jest wymiana doświadczeń i współpraca,  szczególnie jeśli chodzi o poprawianie polskiego prawa. Są oczywiście wyjątki, winiarze, którzy izolują się od środowiska, widać uznali, że jest im to niepotrzebne. Dlaczego? Może uważają, że są najlepsi, że już wszystko wiedzą, a może boją się otwartych konfrontacji.  I pewnie sami nie zdają sobie nawet sprawy z tego, ile tracą na takiej postawie.  Ale nikt nie ma im tego za złe, to ich sprawa.

Czy polskie wina gronowe mają szanse na komercyjny sukces?

Na pewno mają szanse na sukces, którego już doświadczają. Polskie wina sprzedają się dosłownie „na pniu”, jak pokazuje rynek wciąż jest go za mało. Ale moim zdaniem nigdy nie będą zalegać  na półkach w markecie, nawet nie powinny.

Dlaczego?

Mocną stroną polskich win jest ich oryginalność i w jakimś sensie utrudniony dostęp. I dobrze, dzięki temu są tak cenione i poszukiwane. Kosztują 40-70 zł, niektóre nawet więcej i trudno jest im konkurować z winami z tej półki, przy obecnych preferencjach masowego klienta.  A obniżenie ceny do poziomu tańszych win chilijskich czy argentyńskich byłoby nieopłacalne dla polskich winiarzy, ze względu na koszty produkcji. Sukces komercyjny jest jednak bezwzględnie możliwy, ponieważ w Polsce nigdy nie będzie aż tylu winnic, by nasze wino mogło zalać rynek, nie tylko polski.  I to jest wielkim naszym atutem.

Jak wyobraża sobie pani polskie i podkarpackie winiarstwo za 10 – 20 lat?

Mamy ogromne szanse by nasze winna podbiły światowy rynek. Jak wspomniałam nie ilością ale jakością, a precyzyjniej zdrowotnością. Nie tylko ekolodzy, ale i świat winiarski od dawna już alarmują w związku z ogromną ilością środków chemicznych stosowanych w uprawie winorośli. Tego wymagają odmiany Vitis vinifera, tak dobrze znane wszystkim. Dzięki zastosowaniu w Polsce odporniejszych odmian mieszańcowych możemy ograniczać stosowanie chemii do niezbędnego minimum.  Możliwe są także uprawy ekologiczne, biodynamiczne, niesprawdzające się w uprawie odmian cabernet, merlot, riesling, chardonnay … U nas królują dużo łatwiejsze w uprawie rondo, regent, seyval blanc czy hibernal i pierwsza polska odmiana jutrzenka. Wiele wskazuje na to, że już wkrótce zainteresują się nimi winiarze z południa Europy.

CV

Ewa Wawro jest autorką książek winiarskich, właścicielką Winnicy Ewy w Jaśle oraz portalu Naszewinnice.pl. Pełni funkcję sekretarza Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia oraz prezesa Fundacji na rzecz Rozwoju i Promocji Winiarstwa Galicja Vitis, m.in. prowadzącej Podkarpacką Akademię Wina w Jaśle, organizatora międzynarodowego Galicyjskiego Konkursu Win w Łańcucie.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku