Rz: Jak zaczęła się pani przygoda z winem?
Ewa Wawro: Byłam rzecznikiem prasowym Urzędu Miasta w Jaśle i jednocześnie redaktorem naczelnym lokalnej gazety. W ramach pracy miałam relacjonować organizowane w Jaśle szkolenia winiarskie, dofinansowane przez samorząd województwa podkarpackiego. Nawet nie przypuszczałam, że wykłady tak mnie zainteresują. Okazało się, że 40- arowa działka przy budowanym właśnie naszym domu idealnie nadaje się do uprawy winorośli.
Wielu Polaków posadziłoby po prostu iglaki…
Pomyślałam, dlaczego nie? Zamiast sadzić iglaki, jak wszyscy, posadzimy winnice. Mężowi pomysł też się spodobał. Ściągnęliśmy na konsultację Romana Myśliwca, który prowadził szkolenia i jak nikt inny znał się na tym. Podszedł do naszego pomysłu bardzo sceptycznie; dziennikarka i inżynier budownictwa? Myślał, że szybko nam się to znudzi, dlatego namówił nas by zacząć ostrożnie. Mamy już prawie 15 arów winnicy i dalsze plany rozwoju.
Początki były trudne?