W Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach najnowszą premierą jest „Wesele” Radosława Rychcika. Odbyła się ona 8 stycznia i wpisała w cykl spotkań głośnego reżysera z polską klasyką. Wcześniej powstały m.in. poznańskie „Dziady” przefiltrowane przez amerykańską popkulturę. Potem była tarnowska „Grażyna” Mickiewicza i rzeszowska „Balladyna” wg Słowackiego, zrealizowana z perspektywy seriali przypominających I wojnę światową.
W Katowicach punktem wyjścia jest arcydzieło Stanisława Wyspiańskiego, a raczej jakże współczesne, towarzyszące mu pytanie: czy wesele może się przyczynić do pojednania zwaśnionych stron, grup społecznych, narodu?
Inspirująca dla reżysera stała się wizyta na słynnym osiedlu Nikiszowiec, które skojarzyło mu się z robotniczymi dzielnicami Wielkiej Brytanii. Nie obyło się bez książki „Belfast. 99 ścian pokoju” Aleksandry Łojek o konflikcie w Irlandii Północnej. Dzięki niej bohaterom Wyspiańskiego dopisano biografie bohaterów „Belfastu”. Oto gdy w 1974 r. wojna domowa w Irlandii Północnej pochłonęła tysięczną ofiarę, grupa nowożeńców postanowiła stworzyć Północnoirlandzkie Stowarzyszenie Małżeństw Mieszanych. „Tak, miłość to miłość, a religia, jeśli ma jakieś znaczenie, nigdy nie powinna stawać zakochanym na drodze miłości” – mówi Roisin w spektaklu Rychcika. Warto się przekonać, co udowadnia życie.
Dżem i morfina
W ponadstuletniej historii katowickiego teatru kierowali nim m.in. Wilam Horzyca, Gustaw Holoubek, Józef Para, Ignacy Gogolewski i Tadeusz Bradecki. Obecnie od trzech sezonów dyrektorem teatru jest reżyser Robert Talarczyk, który zapracował na Katowice udaną dyrekcją w Bielsku-Białej.
– Przez ostatnie trzy lata Teatr Śląski po raz pierwszy w swojej historii w wyrazisty i radykalny sposób zaznaczył swój regionalizm i określił własne miejsce na mapie geograficznej i historycznej – powiedział „Rzeczpospolitej” Robert Talarczyk.