Rz: Była pani dyrektorką artystyczną Teatru im. Solskiego w Tarnowie, w świecie sztuki ma pani pokaźny dorobek jako reżyserka operowa i dramatyczna. Jak doszło do powstania wywiadu rzeki?
Ewelina Pietrowiak: Znam Jerzego Pilcha od ponad 15 lat, czyli długo, zanim zostałam reżyserką. Jesteśmy przyjaciółmi, mamy codzienny telefoniczny kontakt. Powodów do powstania wywiadu rzeki było kilka. Po pierwsze, Jerzy od lat był dręczony przez dziennikarzy o autobiograficzną książkową rozmowę, często pojawiały się takie propozycje. Po drugie, ciekawość czytelników. Ponieważ pisarz od dawna nie pojawiał się z powodu choroby na spotkaniach autorskich ani na targach książki, czytelnicy próbowali kontaktować się z nim innymi drogami, na przykład e-mailem lub korespondencyjnie. Była w nich ewidentna potrzeba poznania bliżej biografii Pilcha, zarówno literackiej, jak i prywatnej. Ale najważniejszym powodem był zupełnie inny fakt. Jerzy Pilch zmaga się z chorobą Parkinsona, przeszedł operację głębokiej stymulacji mózgu, ma wszczepiony w głowie rodzaj mózgowego rozrusznika i zeszłego roku zimą po kolejnej elektronicznej korekcie parametrów stracił głos. To był dla niego najgorszy czas. Nie poddał się jednak, tylko wymyślił, że najlepszą terapią dla niego będzie mówienie, jak najwięcej i jak najczęściej. I tak wpadł na pomysł wywiadu rzeki.