Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski krótki sen o potędze

Dekadę temu z sukcesami grali w ekstraklasie. Zdobywali wicemistrzostwo i Puchar Polski. Dziś zawieszają działalność i wycofują drużynę z ligi okręgowej.

Publikacja: 03.01.2016 20:45

Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski krótki sen o potędze

Foto: Fotorzepa/Bartosz Jankowski

Jesień 2003 roku. Kilka miesięcy po wywalczeniu pierwszego w historii klubu wicemistrzostwa Groclin Dyskobolia zadziwia Europę. Z Pucharu UEFA eliminuje Herthę Berlin i Manchester City. Odpada dopiero w trzeciej rundzie, po wyraźnej przegranej w dwumeczu z Girondins Bordeaux (1:5). W Manchesterze piękną bramkę z rzutu wolnego, w samo okienko, strzela Sebastian Mila. Pokazują ją wszystkie telewizje na Starym Kontynencie.

– To był fantastyczny moment w mojej karierze. Dał mi dużo energii i motywacji do tego, żeby spełniać marzenia – opowiada „Rzeczpospolitej” pomocnik reprezentacji Polski i Lechii Gdańsk. – Czy był to mój najpiękniejszy gol? Na pewno jeden z ładniejszych, udało mi się pokonać Davida Seamana. Ale nie da się tego porównać z bramką strzeloną mistrzom świata Niemcom na Stadionie Narodowym – wyjątkową i bezcenną.

Mila do Grodziska Wielkopolskiego trafił jako 20-latek, mistrz Europy juniorów. W kilkunastotysięcznym miasteczku pod Poznaniem milioner Zbigniew Drzymała, właściciel firmy Inter Auto Groclin, produkującej fotele do samochodów, zbudował zespół, który rzucił wyzwanie piłkarskiej Polsce. Inwestował, sprowadzał najlepszych zawodników i trenerów.

– Niewiele klubów miało wówczas takie warunki do treningów i gwarantowało taki komfort finansowy. Pensje zawsze były w terminie. Nie trzeba było się o nic martwić. Mogliśmy w pełni skoncentrować się na grze – wspomina Mila i dodaje: – Większość osób wątpiła, że ten projekt wypali, ale apetyt rósł w miarę jedzenia. Byliśmy wizytówką miasta. Czuliśmy wsparcie kibiców. Znaliśmy ich, spotykaliśmy na ulicach, bo praktycznie wszyscy mieszkaliśmy w Grodzisku – ja blisko stadionu.

W 2005 roku, już bez Mili wypożyczonego do Austrii Wiedeń, Dyskobolia znów zajęła drugie miejsce w ekstraklasie i sięgnęła po Puchar Polski. A dwa lata później po kolejny. I jeszcze po Puchar Ekstraklasy. Kłopoty zaczęły się w 2008 roku, gdy wybuchł kryzys gospodarczy. Nic nie wyszło z zapowiadanej fuzji ze Śląskiem Wrocław i Drzymała sprzedał licencję na grę w ekstraklasie Józefowi Wojciechowskiemu, właścicielowi Polonii Warszawa.

– Pan Drzymała był kimś więcej niż prezesem i właścicielem. Futbol był jego pasją i hobby. Nie zadowalał się małymi rzeczami, tylko dążył do doskonałości. Swoją ambicją zarażał piłkarzy – przyznaje Mila. – Tworzyliśmy silną ekipę. Wciąż mam kontakt z Grześkiem Rasiakiem, Sebastianem Przyrowskim, Radkiem Sobolewskim, Tomkiem Wieszczyckim czy Mariuszem Pawlakiem.

Po rezygnacji Drzymały Dyskobolia przystąpiła do gry w czwartej lidze i rozpoczęła tułaczkę po futbolowych peryferiach. Zamiast meczów z Wisłą Kraków czy Legią musiała rywalizować ze Zjednoczonymi Trzemeszno, Huraganem Łomnica czy Błękitnymi Wronki. Rundę jesienną obecnego sezonu zakończyła na 12. miejscu w poznańskiej klasie okręgowej (zachód).

19 grudnia na facebookowym profilu klubu ogłoszono, że stowarzyszenie jest w trakcie likwidacji, a Dyskobolia została wycofana z rozgrywek. Prezes Paweł Rozmiarek „podjął taką decyzję z prywatnego i dość delikatnego powodu”.

W dalszej części komunikatu można przeczytać, że „jeśli Dyskobolia ma nadal formalnie istnieć, trzeba do sprawy podejść odwrotnie niż dotychczas. Nie zastanawiać się, skąd wziąć na to pieniądze, tylko zastanowić się, jak to zorganizować, żeby tych pieniędzy nie trzeba było brać”.

Kolejny komunikat, opublikowany jeszcze przed świętami, dotyczy planów utworzenia nowego stowarzyszenia i wystawienia od przyszłego sezonu drużyny w B-klasie. Jest więc nadzieja, że na trybunach w Grodzisku kiedyś znów pojawi się doping, a organizowane tu co roku latem mecze towarzyskie z udziałem byłych zawodników nie będą jedyną atrakcją dla kibiców.

– Chyba wszyscy wracamy tu z przyjemnością. Ostatnio nie mogłem wziąć udziału w takim meczu, ale przyjechałem tu na zgrupowanie z Lechią. Rok wcześniej spotkałem prezesa Drzymałę. Dyskobolii przydałby się taki człowiek. Trzymam kciuki i życzę powodzenia – kończy Mila.

Jesień 2003 roku. Kilka miesięcy po wywalczeniu pierwszego w historii klubu wicemistrzostwa Groclin Dyskobolia zadziwia Europę. Z Pucharu UEFA eliminuje Herthę Berlin i Manchester City. Odpada dopiero w trzeciej rundzie, po wyraźnej przegranej w dwumeczu z Girondins Bordeaux (1:5). W Manchesterze piękną bramkę z rzutu wolnego, w samo okienko, strzela Sebastian Mila. Pokazują ją wszystkie telewizje na Starym Kontynencie.

– To był fantastyczny moment w mojej karierze. Dał mi dużo energii i motywacji do tego, żeby spełniać marzenia – opowiada „Rzeczpospolitej” pomocnik reprezentacji Polski i Lechii Gdańsk. – Czy był to mój najpiękniejszy gol? Na pewno jeden z ładniejszych, udało mi się pokonać Davida Seamana. Ale nie da się tego porównać z bramką strzeloną mistrzom świata Niemcom na Stadionie Narodowym – wyjątkową i bezcenną.

Pozostało 80% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej