Moda na miasto

Miasto jest nasze – mówią w imieniu mieszkańców lokalni aktywiści. Oddolne inicjatywy rosną w siłę. Co więcej, stają się modne niczym broda „na drwala”.

Publikacja: 06.12.2015 17:17

?W ramach akcji „Miasto Dzieci” zrealizowano 12 warsztatów miejskich z udziałem dzieci z trzech szkó

?W ramach akcji „Miasto Dzieci” zrealizowano 12 warsztatów miejskich z udziałem dzieci z trzech szkół podstawowych

Foto: Rzeczpospolita

– Jeżeli możemy mówić o jakimkolwiek sukcesie naszej działalności, jest on niewidoczny, bo tkwi w głowach mieszkańców. Mamy nadzieję, że udało nam się zachęcić i przekonać poznaniaków, iż warto działać na rzecz swojego miasta, dzielnicy i najbliższego sąsiedztwa – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Głogowski, prezes stowarzyszenia Ulepsz Poznań. To jedna z wielu miejskich grup powstałych w ostatnich latach.

Zaczynali w 2011 roku od katalogowania pomysłów urbanistycznych, które mogłyby zostać wprowadzone w mieście. Jedną z ich pierwszych odnotowanych w mediach akcji była „Zielona partyzantka”, czyli wypełnianie zielenią dziur w poznańskich trotuarach.

„Jeżeli w drodze do szkoły czy pracy zamiast obok dziury w chodniku chcesz przejść koło ślicznego ogródka, nie pozostaje ci nic innego jak zostać zielonym partyzantem” – zachęcali mieszkańców i rozkwitali wraz z zasadzonymi roślinami. Drobne rzeczy też się liczą.

Po kilku latach sformalizowali działalność. Dziś biorą udział m.in. w dyskusji o organizacji ruchu na Starym Mieście, organizują festiwal „miejskich” filmów dokumentalnych oraz warsztaty edukacyjne dla dzieci (wśród celów było m.in. zbadanie, co jest ważne dla najmłodszych użytkowników miasta, oraz odpowiedź na pytanie, jak sprawić, by Poznań stał się bardziej im przyjazny).

Jak wiele podobnych organizacji UP ma na sercu wizerunek swojego miasta i walczy o ucywilizowanie reklamy zewnętrznej – ostatnia na razie bitwa w tej wojnie odbyła się podczas parlamentarnych prac nad tzw. ustawą krajobrazową. Szeregowcami byli w niej internauci, których trzeba było zachęcić, by wysyłali listy – najpierw do swoich posłów (aby uchwalili), później do senatorów (aby poprawili). Wygląda na to, że się udało.

Zdaniem Pawła Głogowskiego kształt ustawy jest zadowalający, choć są elementy, które mogą się stać słabą stroną nowego prawa – chociażby brak regulacji dotyczących reklam na kołach.

Szpecicielom mówimy „nie”

Akcja szybko nabrała charakteru ogólnokrajowego i wkrótce okazało się, jak wiele organizacji działa na rzecz swoich miast.

Jednym z członków szerokiej koalicji na rzecz przepisów krajobrazowych było warszawskie Stowarzyszenie Miasto Moje a w Nim – organizatorzy dwóch do tej pory edycji konkursu „Miastoszpeciciel”. A raczej antykonkursu, bo wygrywał ten, kto najbardziej zaśmieca miejską przestrzeń. W pierwszej edycji, z 2013 r., wyróżniono szczelnie oblepiony bannerami Okrąglak z Olsztyna, zaś w 2014 r. „doceniono” bank PKO BP, który zakrył reklamą budynek warszawskiej Rotundy.

Jeszcze inna z miejskich grup – wrocławskie Dobro – podeszła do tego samego problemu w sposób bardziej radykalny. Usuwa plastikowe bannery, powołując się m.in. na ustawę o drogach publicznych, w której określono minimalne odległości reklam od krawędzi jezdni.

Aktywiści Dobra czują się lokalnymi patriotami i nie chcą, aby Wrocław – Europejska Stolica Kultury 2016 – przywitał gości przykryty plastikiem. Grupa pozostawia informację, gdzie i kiedy można odebrać zdjętą reklamę, ponoć jednak chętni się nie zgłaszają.

Tak dla dobrych szyldów

Złe praktyki reklamowe są ganione, dobre – nagradzane. Trwa właśnie czwarta edycja konkursu na wzorcowy szyld wymyślonego przez działaczy Ulepsz Poznań. „Ideą konkursu jest wyłowienie z morza tandety i pstrokacizny perełek, które uzmysłowią poznaniakom, że estetyczny i nieagresywny szyld może być ciekawym uzupełnieniem budynku”. 9 grudnia nastąpi ogłoszenie listy tegorocznych finalistów.

Konkurs „Wzorcowy szyld” współorganizowany jest z Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu oraz Stowarzyszeniem Inwestycje dla Poznania. To ostatnie także zajmuje się poprawą jakości miejskiej przestrzeni: komunikacją, architekturą, estetyką i urbanistyką. Młodzi poznaniacy z urodzenia i wyboru – jak się przedstawiają – walczą m.in. o rozwój lotniska Ławica (akcja „Latamy z POZnania”), zabiegają o dobrą jakość małej architektury (inaczej mówiąc: mebli miejskich), a ostatnio biorą czynny udział w dyskusji nad przyszłym kształtem starego Dworca Głównego.

Zdaniem Doroty Bonk-Hammermeister z Wildeckiej Inicjatywy Lokalnej Wildzianie działalność na rzecz miasta stała się modna. – Co oczywiście bardzo mnie cieszy. Poznań to małe miasto, więc wszyscy się znamy i raczej współpracujemy, niż konkurujemy. Przykładem międzystowarzyszeniowej współpracy są ogrody społecznościowe w dzielnicach Wilda, Łazarz i Jeżyce, utworzone przez lokalne stowarzyszenia wspólnie z Generatorem Malta. Takie ogrody mają na celu nie tylko rewitalizację zaniedbanych zakątków, ale przede wszystkim zaangażowanie mieszkańców w tworzenie najbliższego otoczenia. Zapewnienie poczucia, że oddolne działania mają moc sprawczą.

Wildzianie działają m.in. w nieczynnej zajezdni tramwajowej przy ul. Madalińskiego, którą od końca lat 40. ubiegłego wieku do grudnia 2014 r. zajmowało Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji. Po wyprowadzce pracowników i pojazdów do nowego obiektu pojawiły się plany, aby zajezdnia zamieniła się w centrum spotkań, integracji i aktywizacji mieszkańców.

Rzecz jasna tramwaje pozostaną częścią „Madaliny”, tym bardziej że zajezdnią opiekuje się Klub Miłośników Pojazdów Szynowych, czyli grono ludzi zafiksowanych na tym punkcie. – Mamy nadzieję na utworzenie tu swoistego muzeum techniki i komunikacji, ale chcemy też działać szerzej, zwłaszcza że na Wildzie brakuje centrum lokalnej aktywności, w którym znalazłoby się miejsce dla seniorów czy dzieci – mówi Bonk-Hammermeister.

Władza w ręce aktywistów

Jak zapewnia Sylwia Stec, zastępca dyrektora gabinetu prezydenta, poznański Urząd Miasta docenia głos oraz zaangażowanie miejskich aktywistów. – Uczestniczą w procesach konsultacyjnych – nie tylko jako „odbiorcy” tego procesu, ale również jako współorganizatorzy konsultacji. Widać to wyraźnie na przykładzie tegorocznej edycji Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego, gdzie zespół składający się z przedstawicieli dziesięciu organizacji pozarządowych miał wpływ na decydujące kwestie dotyczące tworzenia zasad PBO oraz czuwał nad prawidłowością przebiegu głosowania – wyjaśnia, wyliczając przy tym wspólne działania, m.in. wspomniane już konsultacje dotyczące rewitalizacji dawnego budynku dworca PKP we współpracy ze Stowarzyszeniem Inwestycje dla Poznania oraz projekt „Lato na Madalinie” realizowany w dawnej zajezdni. – Drugim filarem współpracy z miejskimi aktywistami jest zacieśnienie współpracy z radami osiedli. Po wyborach nowych rad (w marcu tego roku) ich skład w wielu przypadkach uległ znacznym zmianom – stery przejęli aktywiści działający na rzecz lokalnych społeczności – podsumowuje urzędniczka.

W tej sytuacji okrzyk „miasto jest nasze” nabiera nowej siły.

– Jeżeli możemy mówić o jakimkolwiek sukcesie naszej działalności, jest on niewidoczny, bo tkwi w głowach mieszkańców. Mamy nadzieję, że udało nam się zachęcić i przekonać poznaniaków, iż warto działać na rzecz swojego miasta, dzielnicy i najbliższego sąsiedztwa – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Głogowski, prezes stowarzyszenia Ulepsz Poznań. To jedna z wielu miejskich grup powstałych w ostatnich latach.

Zaczynali w 2011 roku od katalogowania pomysłów urbanistycznych, które mogłyby zostać wprowadzone w mieście. Jedną z ich pierwszych odnotowanych w mediach akcji była „Zielona partyzantka”, czyli wypełnianie zielenią dziur w poznańskich trotuarach.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej