Dyskusja o ewentualnym podziale Mazowsza toczy się nie od dziś. Od dawna o podział, ale tylko pod względem statystycznym, zabiega Adam Struzik, marszałek mazowiecki. Jednak ostatnio dyskusja na ten temat nabrała rozpędu za sprawą wypowiedzi przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, którzy zasygnalizowali, że Mazowsze może być podzielone, ale administracyjnie. Nie podoba się to władzom regionu. Wskazują one, że co prawda województwo powierzchniowo straciłoby niewiele, ale pozostałoby w nim tylko 30 proc. firm, a dochody z podatku od osób prawnych (CIT) spadłyby aż o ok. 90 proc.
Mazowsze będzie miało do utrzymania 76 proc. kilometrów obecnie nadzorowanych dróg, 50 proc. szpitali i 38 proc. instytucji kultury. W sumie ze 122 wojewódzkich samorządowych jednostek organizacyjnych i spółek 46 jest związanych bezpośrednio ze stolicą, a 59 z resztą województwa, przy czym 17 ma charakter ogólnowojewódzki, co oznacza, że przy podziale instytucje te będą musiały być podwojone.
Budżet Mazowsza bez stolicy byłby tak niski, że nie miałoby ono na wkład własny do wielu projektów unijnych. Jednocześnie nowo powstałe województwo warszawskie ze względu na swe dochody musiałoby płacić jeszcze większe janosikowe. – Nie ma mowy o zrównoważonym rozwoju, gdy chce się utworzyć bardzo bogate województwo stołeczne, które za chwilę płaciłoby potrójne janosikowe, i drugie województwo wokół stolicy, które byłoby pozbawione dochodów. Wmawianie ludziom, że od tego przybędzie pieniędzy, to populizm. Administracyjny podział to tworzenie nowych kosztów, a przede wszystkim problemów rozwojowych – uważa Adam Struzik, marszałek mazowiecki.
Zagrożone dotacje
Jak dodaje, administracyjny podział Mazowsza mógłby się też skończyć utratą sporej części pieniędzy unijnych z regionalnego programu operacyjnego (RPO) na lata 2014–2020. – Podział administracyjny niewątpliwie uderzy w mazowieckich beneficjentów. Nie wiem, jak mielibyśmy go przeprowadzić w trakcie perspektywy finansowej 2014–2020. Podział regionalnego programu operacyjnego to rzecz abstrakcyjna. Nikt tego nie robił – mówi dr Marcin Wajda, p.o. dyrektora Departamentu Rozwoju Regionalnego i Funduszy Europejskich w urzędzie marszałkowskim. Jak tłumaczy, same negocjacje z Komisją Europejską potrwałyby 1–1,5 roku, a już w 2018 r. trzeba rozliczyć część pieniędzy. – Poza tym nie wiadomo, kto miałby wziąć odpowiedzialność za finiszujący program na lata 2007–2013 – dodaje Wajda.
Władze regionu zamiast podziału administracyjnego, dzielenia majątku i długu oraz tworzenia nowych urzędów proponują podział statystyczny. – Do tego, aby po 2020 r. region mógł liczyć na środki unijne, potrzebne jest stworzenie na potrzeby statystyczne dwóch jednostek NUTS 2 – mówi Struzik. NUTS to określenie przyjętych w UE jednostek statystycznych. Polska jest traktowana jako NUTS 0 i na potrzeby unijnych obliczeń podzielona jest na kilka makroregionów, czyli NUTS 1 (Mazowsze jest częścią makroregionu centralnego). Każde z województw to NUTS 2, a wewnątrz nich wyznaczone są subregiony NUTS 3 (w przypadku Mazowsza to: Warszawa, warszawski wschodni, warszawski zachodni, siedlecki, ostrołęcki, radomski, płocki i ciechanowski). Unijne pieniądze na programy regionalne są wyliczane dla NUTS 2. – Dlatego ważne jest, aby Mazowieckie było statystycznie traktowane jako dwa NUTS 2. Pierwszy to Warszawa i powiaty grodziski, legionowski, nowodworski, miński, otwocki, piaseczyński, pruszkowski, wołomiński i warszawski zachodni, a drugi to reszta Mazowsza. Taką propozycję przyjął poprzedni rząd. Teraz decyzja jest po stronie Komisji Europejskiej i Eurostatu, który co trzy lata może wprowadzać zmiany w klasyfikacji państw członkowskich. Najbliższe jego posiedzenie odbędzie się w 2016 r. To idealny moment, aby zabiegać o przyjęcie zaproponowanych NUTS 2 – mówi Struzik.