Stoi na stacji lokomotywa

Właśnie stoi, a nie jedzie, ponieważ z trasy Wolsztyn–Leszno w Wielkopolsce zniknął już pociąg pasażerski prowadzony przez parowóz.

Publikacja: 06.09.2015 17:50

Stoi na stacji lokomotywa

Foto: Fotorzepa

Było to ostatnie w Europie regularne połączenie kolejowe z użyciem trakcji parowej. Gdyby Julian Tuwim doczekał naszych czasów, nie napisałby już: „To para, co z kotła rurami do tłoków, A tłoki kołami ruszają z dwóch boków”.

A jednak ludzie kochają parowozy, a najbardziej w Wielkopolsce. Wielkopolska Gnieźnieńska Kolej Wąskotorowa poinformowała, że w 2016 r. parowóz wróci na szlak. Będzie to parowóz Px48-1919, który ostatni raz wyjechał na tory przed rokiem, wtedy lokomotywę wygaszono. Ale wkrótce rozpocznie się jej remont – naprawa główna kotła, którą należy wykonywać co sześć lat. Na taki remont potrzeba 300 tys. zł. Prawie połowę tej sumy już uzyskano ze sprzedaży drugiego gnieźnieńskiego parowozu – Px48-1875 – stanie on we Wrześni jako pomnik upamiętniający Wrześnieńską Kolej Wąskotorową. Chrzanowski Fablok zbudował 101 takich maszyn w latach 1948–1955. Do szerokotorowych parowozów Wielkopolska też odnosi się z estymą. W parowozowni w Wolsztynie, działającej już 104 lata, jest 30 lokomotyw, wiele z nich nadal sprawnych (gdy parowóz ma tylko po jednym świecącym świetle z przodu i z tyłu, nie oznacza to, że popsuły się żarówki i brak nowych na wymianę, to znak, że wykonuje jazdę manewrową).

Wie o tym Howard Jones, bo on o parowozach wie wszystko. Ten rodowity Anglik interesował się nimi od dziecka. Gdy trafił jako turysta do Wolsztyna, zapałał miłością do polskich parowozów, porzucił ojczyznę i u nas założył fundację opiekująca się wolsztyńską parowozownią.

A tak na marginesie, parowozy pospieszne rozwijające prędkość ponad 100 km/h mają koła większe niż parowozy towarowe, które jednak mają ich więcej, aby móc ciągnąć cięższe składy towarowe. Zapas wody objętości 25 m sześc. wystarcza do przejechania 100–150 km, dla porównania: do wanny wlewa się średnio 200 litrów. 12 ton węgla wystarcza na 300–400 km.

Sprawność maszyny parowej wynosi maksymalnie 8 proc. W normalnej eksploatacji ogień raz rozpalony w palenisku parowozu utrzymywany jest przez 30 dni, od momentu rozpalenia do uzyskania odpowiedniego ciśnienia pary, umożliwiającego jazdę, musi minąć 12 godzin. Dlatego, mimo że „Już ledwo sapie, już ledwo zipie, a jeszcze palacz węgiel w nią sypie”.

Parowozy mają swoich piewców, jednym z nich jest Jan Piwowoński; w książce „Parowozy kolei polskich” (Warszawa 1978) napisał o czasach, do których człowiek tęskni, w których „nie był jedynie dodatkiem do doskonałej maszyny, gdy nie musiały prowadzić go i nadzorować komputery, gdyż samodzielnie nie potrafi już kierować stworzonymi przez siebie tworami technicznymi. Człowiek tęskni do okresu, w którym samolot był jedynie płócienno-drewnianym dwupłatowcem ze słabym tłokowym silnikiem (…) Parowóz właśnie należy do tej romantycznej epoki”.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej