Jeśli mam w tej materii jakieś wątpliwości, to całkowicie się ich wyzbywam, pisząc kolejne zdanie – będzie to najmniej polityczna elekcja spośród wszystkich politycznych wyborów, z jakimi miałem do czynienia nie tylko w dorosłym życiu, ale również jako historyk. Te wybory bardziej będą przypominały eliminacje do jakiegoś programu telewizyjnego dla celebrytów niż starania o miejsce w parlamencie jednego z największych i najbogatszych regionów dużego europejskiego kraju.
Jeśli wierzyć lokalnym mediom – a nie ma powodów im nie wierzyć – największy dowcip przygotowuje Wielkopolanom Zjednoczona Lewica (ta Millerowska, bo są dwie), która „dwójkę” w Poznaniu i powiecie poznańskim zamierza obsadzić Izabellą Łukomską-Pyżalską, pozbawiając tym samym miejsca w czołówce Katarzynę Kretkowską. Pierwsza ma za sobą spektakularną karierę w „Playboyu” i już znacznie mniej spektakularny epizod z piłkarskim klubem Warta Poznań. Kretkowska od wielu lat zasiada w radzie miejskiej i choć moje poglądy są oddalone od poglądów radnej SLD o całe lata świetlne, to nie sposób odmówić jej kompetencji, zaangażowania, pracowitości i znajomości mechanizmów władzy. Ale furda tam ciężka praca i fachowość! Ważniejsze, że Łukomska-Pyżalska jest aktywna na Facebooku, ma ileś tam „polubień” i z pewnością niemałe grono wielbicieli.
Z kolei Platforma Obywatelska zamierza obsadzić najwyższe miejsce na liście młociarzem Szymonem Ziółkowskim, złotym medalistą olimpijskim i dwukrotnym mistrzem świata. Osiągnięcia budzące szacunek i uznanie. Ale w październiku mamy wybierać posłów do parlamentu kraju, który znalazł się na ostrym wirażu, a nie obsadzać role w sitcomie dla dorosłych.
Rozumiem mechanizm „tabloidyzacji” polityki, znam casus włoskiego komedianta Beppe Grillo, wiem, że Ronald Reagan był kiedyś raczej miernym aktorem, a później dobrym prezydentem supermocarstwa. Ale to wyjątki. Nieliczne.
Traktujmy się poważnie i nie pozwólmy, aby politycy traktowali nas – przynajmniej nas, Wielkopolan – jak idiotów. Bo za niedługo przyjdzie nam oglądać naszych – naszych, wielkopolskich – posłów na telewizyjnym ekranie, jak wzorem dawnych zwycięzców Wyścigu Pokoju będą machali ręką i mówili: „Chciałem z tego miejsca pozdrowić moją żonę i teściową, która na pewno teraz nas ogląda”. Teściowym będzie miło. Ale nie w tym rzecz.