Wielbiciele wsi dzielą się na tych, którzy zdecydowali się tam zamieszkać, oraz tych, którzy, nie rezygnując z miejskich uciech, chętnie korzystają z jej sekretów. Jakie to sekrety? Oczywiście mowa przede wszystkim o czasie, który płynie wolniej, o ciszy i spokoju, a także o pracy, która nigdy nie ma końca.
Wsi spokojna, wsi wesoła?
Ci, którzy przyjeżdżają na Zielony Targ do Poznania, nie twierdzą jednak, że na wsi ma się więcej czasu, a życie tam jest bardziej spokojne. Wręcz przeciwnie – rytm dnia wyznaczany jest przez mielenie ziaren i wypiek chleba, jak chociażby w domu Barbary i Roberta Bielików, którzy już od 20 lat pasjonują się zdrową żywnością. Postanowili więc wziąć sprawy, a raczej mąkę, w swoje ręce i założyli domową piekarnię.
– Od wielkich piekarni przemysłowych różni nas przede wszystko to, że sami mielimy ziarno. Mamy własny kamienny żarnowy młyn w domu, a ziarno mielimy przed wypiekiem, dlatego mąka jest zawsze świeża. Chleby robimy wyłącznie na zakwasie, czyli bez drożdży, które powodują kandydozę, i pieczemy tylko w piecu szamotowym. Dzięki temu nasze chleby zachowują wszystkie walory zdrowotne – podkreśla Robert Bielik.
Ich chleby orkiszowe cieszą się wielkim powodzeniem, nic więc dziwnego, że pod koniec dnia na Zielonym Targu pan Robert z przykrością informuje, że chleba nie ma, a ci szczęściarze, którzy w kolejce ustawiali się od samego rana, przez cały weekend cieszyć się będą zapachem naturalnego chleba. Podobnie jest z serami, o których krążą już legendy. Kto jest ich autorem? I legend, i serów – Marek Grądzki, który twierdzi, że na początku jego wyrobów nie chciały jeść nawet psy.
Największy sukces? Bez zastanowienia odpowiada: współpraca z Wojtkiem Modestem Amaro. – Jednak równocześnie bardzo cieszy mnie wejście moich produktów na stałe do Sheratona. I to nie tylko serów. O tym, że hotel zdecydował się umieścić w swojej ofercie to, co wytwarzam, decydowała centrala w Londynie – dodaje Grądzki.