Nie wiadomo, na ile to efekt anegdotycznej wręcz wielkopolskiej gospodarności, a na ile fascynacji właściciela Kolejorza Jacka Rutkowskiego Niemcami, Bundesligą i tamtejszą organizacją. Być może – prawdopodobnie – jest to efekt obu tych czynników.
W Lechu mają plan, mają pomysł na prowadzenie klubu, ale przede wszystkim nie ma w Kolejorzu tak charakterystycznej dla polskiego futbolu histerii i popadania ze skrajności w skrajność. W Poznaniu nie będzie (prawdopodobnie – gdy piszę te słowa, Lech ma jeszcze cień szansy w rewanżu z FC Basel) w tym sezonie Ligi Mistrzów. O ile jednak w Warszawie porażka w niewiele znaczącym Superpucharze (z Lechem zresztą) powodowała żądania kibiców zwolnienia trenera Henninga Berga, o tyle w Poznaniu panuje względny spokój. W Gdańsku już na początku sezonu czterech zawodników przesunięto do rezerw. I zrobił to zarząd, a nie trener, co pokazuje, kto ma najwięcej do powiedzenia w klubie.