Znak firmowy – różnorodność

Gdańsk, Sopot i Gdynia to miasta z piękną przeszłością. Ale w przyszłości Trójmiasto może zostać sportową stolicą Polski.

Publikacja: 29.06.2015 21:49

Ergo Arena, położona  na granicy Gdańska  i Sopotu,  to jeden  z najnowocześniejszych obiektów sport

Ergo Arena, położona na granicy Gdańska i Sopotu, to jeden z najnowocześniejszych obiektów sportowych w Polsce

Foto: materiały prasowe

Mało kto już pamięta, jak wielkie zasługi Trójmiasto ma dla odbudowy polskiego sportu po II wojnie światowej. To w Gdańsku w 1926 roku urodził się pierwszy polski powojenny mistrz olimpijski Zygmunt Chychła. Pięściarz Gedanii wywalczył złoto w 1952 roku w Helsinkach. W 2003 roku, jako jedyny sportowiec, otrzymał od Rady Miasta Gdańsk tytuł Honorowego Obywatela Miasta.

Wyczyn Chychły robi tym większe wrażenie, że oprócz niego jeszcze tylko trzech sportowców trójmiejskich klubów zdobyło olimpijskie złoto: Elżbieta Duńska-Krzesińska (skok w dal, Melbourne 1956, Spójnia Gdańsk), Władysław Kozakiewicz (skok o tyczce, Moskwa 1980, Bałtyk Gdynia) oraz obecny minister sportu Adam Korol (wioślarstwo, Pekin 2008, AZS AWFiS Gdańsk).

Praca u podstaw

Wszystkie wielkie sukcesy międzynarodowe mają swój początek w pracy u podstaw, czyli sporcie lokalnym. A z tym w Trójmieście z roku na rok jest coraz lepiej.

Obecnie Gdańsk, Sopot i Gdynia mają dziewięciu przedstawicieli w najwyższych ligach w najpopularniejszych grach drużynowych (piłka nożna, piłka ręczna, koszykówka, siatkówka). Jeśli doliczyć do tego zespoły z innych, mniej popularnych, ale dla Trójmiasta równie ważnych dyscyplin (rugby czy futbol amerykański), można śmiało postawić wniosek, że to jedna z najbardziej usportowionych aglomeracji w Polsce.

– W Trójmieście prym wiedzie piłka nożna. Kibiców związanych z Lechią Gdańsk, czy w Gdyni z Arką, jest najwięcej. Ale są oczywiście inne sporty wiodące, w których odnosimy sukcesy jako region: siatkówka, koszykówka, rugby, piłka ręczna, lekkoatletyka. Ludzie są od pokoleń przyzwyczajeni, że kibicują danej drużynie. Dbamy o harmonijny rozwój gdańskiego sportu. Przekłada się to później na popularność różnych dyscyplin – powiedział w rozmowie z „Rz” Artur Siódmiak, były reprezentant Polski w piłce ręcznej, obecnie członek Gdańskiej Rady Sportu.

Rzeczywiście różnorodność sportowa Gdańska, Sopotu i Gdyni może robić wrażenie. W latach 2004–2012 znakiem firmowym trójmiejskiego sportu była koszykówka.

Przez dziewięć sezonów z rzędu tytuł mistrza Polski zdobywała drużyna Trefla Sopot (później Prokom Trefl Sopot i Asseco Prokom Sopot; obecnie Asseco Gdynia). W krajowej lidze sopocki zespół był hegemonem, jego poziom był nieosiągalny dla innych klubów. W czasach, gdy drużyna narodowa nie mogła się pochwalić znaczącymi osiągnięciami, Trefl godnie reprezentował Polskę w Eurolidze. Hala Olivia, w której drużyna rozgrywała swoje mecze, była zwykle wypełniona do ostatniego miejsca.

Koszykarze i siatkarze

Jednak tłuste lata dobiegły końca. Po wielu zawirowaniach z jednego klubu powstały dwa (Asseco Gdynia i Trefl Sopot), skończyły się także spektakularne sukcesy. Ale sportowa przestrzeń nie znosi próżni. Minęło kilka lat i miejsce abdykującej koszykówki zajęła siatkówka.

W tym roku siatkarze Lotosu Trefla Gdańsk zajęli drugie miejsce w PlusLidze. To niemała niespodzianka (dotychczas znajdował się na dole tabeli) i najlepszy prezent, jaki klub mógł sobie zrobić na dziesięciolecie istnienia. Sukces pociągnął za sobą zainteresowanie kibiców. W minionym sezonie spotkania Trefla w Ergo Arenie obejrzało 59251 (średnio 4557). To najlepszy wynik w całej lidze.

Przykład panom dały klubowe koleżanki. Siatkarki PGE Atomu Trefla Sopot to dwukrotne mistrzynie Polski (2012, 2013). W minionym sezonie cieszyły się ze srebrnego medalu. Z frekwencją było ciut gorzej niż u ich kolegów. Finałowe starcie z Chemikiem Police podziwiało średnio 3500 widzów. Ale trzeba przyznać, że jak na mecze kobiecej siatkówki, nie cieszącej się tak dużym zainteresowaniem jak zmagania mężczyzn, to bardzo dobry wynik.

Dla zainteresowania kibiców nie bez znaczenia jest także miejsce, w którym oba zespoły rozgrywają swoje mecze, czyli Ergo Arena.

Hala położona na granicy Gdańska i Sopotu to jeden z najnowocześniejszych obiektów w Polsce. Oddana do użytku w 2010 roku natychmiast wpisała się w sportowy krajobraz Trójmiasta i znacząco przyczyniła do promocji aglomeracji.

Uroda to nie wszystko

Ergo Arena służy nie tylko trójmiejskim drużynom. To miejsce, które jest atrakcyjne również dla organizatorów zawodów międzynarodowych. W gdańsko-sopockiej hali w zeszłym roku rozgrywane były halowe mistrzostwa świata w lekkoatletyce, mecze mistrzostw Europy (2013) i świata (2014) siatkarzy, a w styczniu 2016 roku hala będzie gościła najlepszych piłkarzy ręcznych Europy.

– Ergo Arena jest bardzo dobrze zarządzana, odbywa się w niej wiele ciekawych imprez kulturalno-sportowych. Wiadomo, że reklama przez prestiżowe zawody sportowe jest wyjątkowo skuteczną reklamą – twierdzi Artur Siódmiak.

Ale zachwycając się trójmiejskimi obiektami sportowymi nie można zapominać o PGE Arenie – stadionie, na którym swoje mecze na co dzień rozgrywa Lechia Gdańsk i który w 2012 roku był jedną z aren piłkarskich mistrzostw Europy.

Kosztujący niemal 870 milionów złotych stadion został uznany przez miesięcznik SportPlus za sportową arenę roku 2011, a w plebiscycie portalu Stadiony.net wygrał w kategorii najpiękniejszego stadionu oddanego do użytku w 2011 r. Bryła przypominająca kawałek mieniącego się w słońcu bursztynu przyciąga nie tylko miłośników piłki nożnej, ale i współczesnej architektury.

Jednak uroda nie jest czynnikiem decydującym dla władz polskiej piłki, gdy wybierają gospodarzy meczów reprezentacji. PZPN uznał, że polskim Wembley, domem kadry, będzie Stadion Narodowy w Warszawie. PGE Arena może się starać o organizację meczów towarzyskich.

Ale futbolowi entuzjaści nie mogą narzekać na brak atrakcji i niedobór gwiazd na PGE Arenie. Za niespełna miesiąc po raz drugi do Gdańska przyjedzie drużyna z europejskiej czołówki, by w Super Meczu zmierzyć się z Lechią. Dwa lata temu gdański zespół podejmował FC Barcelonę (2:2) z Leo Messim i Neymarem w składzie. 29 lipca zawodnicy Jerzego Brzęczka zagrają z finalistą Ligi Mistrzów Juventusem Turyn. Dla miejscowych piłkarzy będzie to wydarzenie równie wielkie jak dla kibiców.

Władze Gdańska, Sopotu oraz Gdyni zabiegają i dbają o kibica. Nie tylko lokalnego, ale także tego, który przyjeżdża tutaj raz na jakiś czas, by obejrzeć zawody międzynarodowe wysokiej rangi.

Czy jednak można już dziś nazwać Trójmiasto sportową stolicą Polski? Według Mateusza Kusznierewicza, mistrza olimpijskiego w żeglarstwie z Atlanty (1996), warszawiaka z urodzenia, a gdańszczanina z wyboru, na razie za wcześnie na wystawianie takiej laurki. Ale wszystko jest na dobrej drodze, by za jakiś czas to stwierdzenie było w pełni uzasadnione.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.radzimirski@rp.pl

Mało kto już pamięta, jak wielkie zasługi Trójmiasto ma dla odbudowy polskiego sportu po II wojnie światowej. To w Gdańsku w 1926 roku urodził się pierwszy polski powojenny mistrz olimpijski Zygmunt Chychła. Pięściarz Gedanii wywalczył złoto w 1952 roku w Helsinkach. W 2003 roku, jako jedyny sportowiec, otrzymał od Rady Miasta Gdańsk tytuł Honorowego Obywatela Miasta.

Wyczyn Chychły robi tym większe wrażenie, że oprócz niego jeszcze tylko trzech sportowców trójmiejskich klubów zdobyło olimpijskie złoto: Elżbieta Duńska-Krzesińska (skok w dal, Melbourne 1956, Spójnia Gdańsk), Władysław Kozakiewicz (skok o tyczce, Moskwa 1980, Bałtyk Gdynia) oraz obecny minister sportu Adam Korol (wioślarstwo, Pekin 2008, AZS AWFiS Gdańsk).

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej