Poznań, czyli świat

Przedwojenny peep-show? Iron Maiden na weselu? Józef Cyrankiewicz w jaguarze E-type? – to się naprawdę wydarzyło w stolicy Wielkopolski.

Publikacja: 05.09.2016 23:00

Premier Józef Cyrankiewicz podziwia jaguara na Międzynarodowych Targach Poznańskich

Premier Józef Cyrankiewicz podziwia jaguara na Międzynarodowych Targach Poznańskich

Foto: wydawnictwo poznańskie

Opowiada o tym książka Filipa Czekały „Historie warte Poznania”. Jej podtytuł „od PeWuKi i Baltony do kapitana Wrony” wskazuje, że mowa będzie o wydarzeniach z ostatnich stu lat.

PeWuKa to Powszechna Wystawa Krajowa – pierwszą zorganizowano w Poznaniu w 1929 roku, drugą – w 2014. Autor dotarł do bohaterki, która odwiedziła obie. Podczas drugiej 97-letnia Łucja Waligóra-Wiciak była gościem honorowym, zakopywała „kapsułę czasu” z przesłaniem dla przyszłych pokoleń, podczas pierwszej – miała dwanaście lat i szczególnie zainteresowały ją stoiska ze słodyczami i tkaninami oraz książki z bajkami.

Tytułowa Baltona, podobnie jak Peweks, to okienko na Zachód, które uchylano w PRL-u. Jeden z rozdziałów książki poświęcony jest miejscowym sklepom, w których kupowało się za dolary i bony PeKaO („Tu nawet zapach był inny”).

Wreszcie, kapitan Wrona – to już historia najnowsza. Tadeusz Wrona nie jest poznaniakiem, jednak imię stolicy Wielkopolski nosił boeing 767, którym, w 2011 roku kapitan lądował awaryjnie – bez wysuniętego podwozia – na warszawskim Okęciu. Nosił, bo po tym pamiętnym zdarzeniu został sprzedany na części („Szkoda, że nie został po nim chociaż kawałek blachy z herbem” – żałuje Jadwiga Rotnicka, matka chrzestna maszyny).

– Zainteresowanie historią miasta to w dużej mierze zasługa rodziców, którzy zaszczepili we mnie w dzieciństwie miłość do Poznania – chodzili na spacery po mieście, opowiadali o poszczególnych miejscach, pokazywali plany miasta. Dzięki nim w podstawówce potrafiłem godzinami leżeć na mapie i poznawać nazwy dzielnic, ulic, trasy autobusów i tramwajów – wyjaśnia „Rzeczpospolitej” Filip Czekała.

Targowy świat

Podczas pierwszej poznańskiej PeWuKi zaprezentowano atrakcję pod tytułem „Najpiękniejsze kobiety świata”, czyli dwie roznegliżowane panie w „sypialniach” oddzielonych od klientów siatką i zasłoną. Podniesienie zasłony było nagrodą w grze zręcznościowej – należało trafić kulką do celu.

Ten swoisty peep-show zapożyczono z Francji, choć samo wesołe miasteczko, którego był częścią, wybudowali w Poznaniu Niemcy. Powszechna Wystawa nie była więc w całości Krajowa – Łucja Waligóra-Wiciak wspomina czeskie buty Bata oraz tysiące zagranicznych gości, którzy odwiedzali tereny wystawowe – trzykrotnie większe od powierzchni dzisiejszych Międzynarodowych Targów Poznańskich.

MTP to, zresztą, osobna historia, której autor także poświęca wiele miejsca. Tu również można było poczuć powiew wielkiego świata, tu – w postaci wystawienniczej rywalizacji USA i ZSRR – odbijała się zimna wojna i wyścig zbrojeń, tu premierzy Cyrankiewicz i Jaroszewicz kupowali jaguary, mercedesy i porsche za państwowe pieniądze.

W czasie targów do Poznania wciąż przybywa cały świat, ale, jak się okazuje, Poznań jest światem sam w sobie. Autor książki wspomina Małą Azję, Tunezję, Abisynię, Maracanę oraz grupę lokalnych hodowców warzyw rodem z Bułgarii. Nie udało się jedynie z Manhattanem – wieżowce na Wildzie pozostały w planach.

Ludzie miasta

Czytelnik wędruje przez miejsca handlowe, sportowe i rozrywkowe. Wśród tych ostatnich znajduje Adrię, do której w 1984 roku wpadli podchmieleni muzycy Iron Maiden. A że akurat trwało wesele, to zagrali dwa kawałki w zastępstwie miejscowego zespołu. Zanim młodzi zrozumieli, co się właśnie dzieje, już ich nie było. Nie było też zdjęć, dlatego przez wiele lat mało kto w to wierzył. Ale muzycy zapamiętali i po trzydziestu latach, podczas kolejnej wizyty Brytyjczyków w Polsce, odbyło się słodko-gorzkie spotkanie po latach.

Swoje historie opowiada też wielu innych: Piotr Heinze od półwiecza wytwarza miejscowe neony, potomkowie Arkadego Fiedlera – podobnie jak niegdyś on sam – przemierzają kontynenty, a Przemysław Windorpski (rocznik 1974) jest poznańskim półmilionerem – w chwili narodzin był 500-tysięcznym obywatelem miasta.

Książka składa się z 25 opowieści, ale autor chowa w zanadrzu o wiele więcej.

– Mam spisanych około pięćdziesięciu tematów, spora część z nich znajdzie się w kontynuacji „Historii wartych Poznania” – zapowiada Czekała. – Nie zabraknie wątków związanych z komunikacją miejską, motoryzacją, władzami PRL i historiami z poznańskich sypialni, które spokojnie mogłyby się znaleźć w serialu „Alternatywy 4″. Szczegółów na razie nie chcę zdradzać.

Filip Czekała (ur. 1987) – poznaniak od urodzenia. Absolwent szkoły Łejery, XI Liceum Ogólnokształcącego i magister politologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza. Dziennikarz, wielbiciel gier słownych, miłośnik historii Poznania, szczególnie tej najnowszej.

Opowiada o tym książka Filipa Czekały „Historie warte Poznania”. Jej podtytuł „od PeWuKi i Baltony do kapitana Wrony” wskazuje, że mowa będzie o wydarzeniach z ostatnich stu lat.

PeWuKa to Powszechna Wystawa Krajowa – pierwszą zorganizowano w Poznaniu w 1929 roku, drugą – w 2014. Autor dotarł do bohaterki, która odwiedziła obie. Podczas drugiej 97-letnia Łucja Waligóra-Wiciak była gościem honorowym, zakopywała „kapsułę czasu” z przesłaniem dla przyszłych pokoleń, podczas pierwszej – miała dwanaście lat i szczególnie zainteresowały ją stoiska ze słodyczami i tkaninami oraz książki z bajkami.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej