Forum Obywatelskiego Rozwoju, a konkretnie Tadeusz Syryjczyk, minister transportu i gospodarki morskiej w rządzie Jerzego Buzka, przeanalizował sensowność budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Raport Syryjczyka potwierdza moje wcześniejsze, zgłoszone na łamach „Życia Regionów”, podejrzenia, że cały ten projekt jest efektem polskiej gigantomanii, tak charakterystycznej dla obecnej władzy, ale dobrze też znanej z czasów gierkowskich. Gigantomanii, która ma bardzo wątłe fundamenty ekonomiczne. Warto też na tych łamach podkreślić, że ta inwestycja może się okazać niebezpieczna dla rozwoju regionów, bo jeśli zostanie zrealizowana, to zetrze z powierzchni ziemi wiele regionalnych portów lotniczych lub sprowadzi je do poziomu lotnisk aeroklubowych. Ale nie to będzie najgorsze.
W latach 90. XX w. centralizacja ruchu lotniczego sięgała w Polsce 70 procent – tyle wszystkich połączeń lotniczych było realizowanych z lub do Warszawy. Później sytuacja zaczęła się zmieniać. Modernizacja lotnisk regionalnych wywołana przepisami Unii Europejskiej o liberalizacji ruchu lotniczego spowodowała, że coraz więcej samolotów obsługujących połączenia międzynarodowe lądowało w Katowicach, Gdańsku, Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu i w kilku innych miastach. W efekcie 70-procentowy udział stolicy zaczął topnieć, aby w 2018 roku spaść do zaledwie 38 procent. I dobrze, bo korzystali na tym mieszkańcy innych miejscowości. Korzystali, nie tylko dlatego, że aby polecieć na wczasy w Egipcie lub Grecji nie musieli podróżować do Warszawy w zatłoczonych, brudnych i wiecznie spóźnionych pociągach. Korzystali, bo ich miasta stały się bardziej dostępne również dla inwestorów.
Gdy Centralny Port Komunikacyjny powstanie – lub raczej jeśli powstanie – ten trend się odwróci. Nie dlatego że tak będą chcieli pasażerowie, tylko dlatego że zmianę wymusi państwowe przedsiębiorstwo Porty Lotnicze. A ma ono sporo do powiedzenia w portach regionalnych, mimo że ich udziałowcami są również samorządy.
Według planu obecnych władz w 2027 roku Centralny Port Komunikacyjny obsłuży 33 miliony pasażerów, a później ta liczba będzie rosła. Optymistyczne założenie, bo w minionym roku wszystkie polskie lotniska, a więc 13 regionalnych i warszawskie Okęcie, obsłużyły 35,4 miliony osób. Oczywiście, można przyjąć za pewnik, że w 2027 roku będziemy latali więcej niż w 2018 roku, ale czy na pewno za dziewięć lat liczba „wniebowziętych” Polaków będzie tak duża, aby utrzymały się dzisiejsze proporcje między centralnym lotniskiem a portami regionalnymi? Tymczasem wielu specjalistów zajmujących się ruchem lotniczym jest zdania, że te dzisiejsze proporcje są zbliżone do ideału.