Zakorzenieni w Podkarpaciu

Tradycja jest bardzo ważna dla naszej rodziny i dla całego naszego środowiska. To część życia naszych dziadków i nas samych – mówią liderki Kapeli Kurasie.

Publikacja: 20.12.2015 21:24

Zakorzenieni w Podkarpaciu

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Kapela Kurasie obchodzi właśnie 65-lecie swojego istnienia. Jak przez te wszystkie dekady zmieniała się kultura na Podkarpaciu?

Albina Kuraś: W naszym przypadku było tak, że jeszcze w czasach powojennych opiekę nad kapelą sprawowało miasto Rzeszów. Nie istniał wtedy Wojewódzki Dom Kultury, ale byli ludzie, którym bardzo zależało na promowaniu regionu. Przyjeżdżali do Brzezówki, ustalali, namawiali, załatwiali wszystkie formalności, aby reprezentować nasz rodzimy folklor w Polsce. W Rzeszowie istniało wówczas niewiele ośrodków kultury, za to na wsi różnego rodzaju muzykantów i kapel – całkiem sporo. Wiejscy muzycy grali z zamiłowania, muzyka była ich pasją, radością. Nie trzeba było ich o to prosić. Szli i po prostu grali.

Świat w międzyczasie poszedł do przodu. Zmieniał się także odbiór kultury?

Albina Kuraś: Rzeczywiście, widać duże zmiany. Działa więcej zespołów, dom kultury wspiera różne działania, organizowane są wystawy, przeglądy, spotkania, promocje. Powstało wiele placówek kulturalnych. Dziś wygląda to tak, jak powinno wyglądać.

Zofia Mudryk: Dzisiaj są inne możliwości, zdecydowanie większe niż kiedyś. Dostęp do kultury jest łatwiejszy. Istnieje wiele instytucji, które o nią dbają.

Są panie zadowolone z ich działalności?

Albina Kuraś: Na pewno zasadne wydaje się pytanie: czy zawsze działają one z poczucia obowiązku zawodowego i z potrzeby serc? Na pewno dzieje się wiele dobrego, to widać. Nas szczególnie cieszy, gdy pielęgnowane są rodzinne perełki.

Kapela Kurasie może być chyba spokojna o swoją przyszłość. Wam tradycję udaje się przenosić z pokolenia na pokolenie.

Albina Kuraś: Dziś jestem szczególnie dumna. Zwłaszcza wtedy, gdy występuję na scenie razem ze swoimi prawnukami. Wiem, że dzieło, w którym trwam nieprzerwanie od ponad 70 lat, będzie kontynuowane. Mam już 15 prawnuków, nie martwię się o przyszłość zespołu. Kapela Kurasie, a właściwie ta cała wspaniała rodzinna kapela, będzie grać i grać. To im zostawiam w testamencie.

Podobno to ciągle pani Albina, jako liderka zespołu, rządzi na scenie niepodzielnie.

Zofia Mudryk: Tak, to prawda! Mama jest przekonana o wartości starych, ludowych melodii i przyśpiewek. To ją urzekło od dzieciństwa, w tym się wychowała i to stara się wiernie kontynuować i przekazywać. Autorytetem dla niej był ojciec, Władysław Kamiński. To on jej wszczepił miłość do tej tradycji kultury ludowej. Ma charyzmę i silną osobowość. Na próbie rzadko się jej ktoś przeciwstawia, bo potrafi przekonać, że tak ma być i tyle. A na scenie to nie ma o czym mówić. Mamy uważać na nią i się dostosować. Od publiczności zależy, jaką decyzję podejmie w danej chwili. Wyczuwa, co publiczność potrzebuje. Często zmieniamy program występu, a mama żyje w swoim świecie grania i śpiewania.

Za co ją pani szczególnie podziwia?

Zofia Mudryk: Za siłę grania. Niekiedy mamy już dosyć, a ona proponuje jeszcze jeden kawałek – jeszcze polka, a może tramelka, a na zmianę walczyk, a do tego obereczek. „Tylko oberka to grajcie żwawo”. (śmiech) Jest niezmordowana w tym, co robi. A w domu rodzinnym z mężem Karolem tworzyli wspaniały duet. Byli po prostu wspaniałymi rodzicami, którzy dbali o dobre wychowanie i nauczyli nas kochać pracę i muzykę.

W jakim stopniu Kapela Kurasie jest zakorzeniona w Podkarpaciu, w całej tradycji regionu?

Zofia Mudryk: Bardzo mocno. Tradycja jest bardzo ważna dla naszej rodziny, dla naszego środowiska. To część życia naszych dziadków i nas. Oprócz najważniejszej roli, jaką jest podtrzymywanie i przekazanie jej następnym pokoleniom, pełni też funkcję socjalizacyjną, integrującą. Uczy pracowitości, wytrwałości i w pewnym stopniu dyscypliny. U nas to znajduje swój wyraz.

Niedawno Albina Kuraś została wyróżniona złotym medalem Gloria Artis. To gigantyczne osiągnięcie.

Zofia Mudryk: A przy okazji ogromny zaszczyt dla mamy. To uhonorowanie jej pracy, starań, niekiedy niebywałej determinacji, zapału i miłości do rodziny i muzyki. Tej muzyki ludowej, która kiedyś rozbrzmiewała nie tylko na polskiej wsi podczas różnych obrzędów, ale i w miasteczkach.

—rozmawiał Janusz Schwertner

CV

Kapela Kurasie właśnie obchodzi 65-lecie swojego istnienia. Została założona w 1950 roku we wsi Brzozówka przez Władysława Kamińskiego i jego córkę Albinę Kuraś. Zespół tworzyły kolejne rodzinne pokolenia. Za swoją działalność Albina Kuraś została uhonorowana m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

Rzeczpospolita: Kapela Kurasie obchodzi właśnie 65-lecie swojego istnienia. Jak przez te wszystkie dekady zmieniała się kultura na Podkarpaciu?

Albina Kuraś: W naszym przypadku było tak, że jeszcze w czasach powojennych opiekę nad kapelą sprawowało miasto Rzeszów. Nie istniał wtedy Wojewódzki Dom Kultury, ale byli ludzie, którym bardzo zależało na promowaniu regionu. Przyjeżdżali do Brzezówki, ustalali, namawiali, załatwiali wszystkie formalności, aby reprezentować nasz rodzimy folklor w Polsce. W Rzeszowie istniało wówczas niewiele ośrodków kultury, za to na wsi różnego rodzaju muzykantów i kapel – całkiem sporo. Wiejscy muzycy grali z zamiłowania, muzyka była ich pasją, radością. Nie trzeba było ich o to prosić. Szli i po prostu grali.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej