Nowa odsłona klasyki

Lubelski teatr zagra w tym sezonie „Amadeusza”, „Pana Tadeusza”, „Panią Bovary” oraz piosenki Jerzego Wasowskiego.

Publikacja: 17.09.2015 21:56

Teatr im. Osterwy, jeden z najpiękniejszych, historycznych gmachów teatralnych w Polsce

Teatr im. Osterwy, jeden z najpiękniejszych, historycznych gmachów teatralnych w Polsce

Foto: Natalia Giza

Teatr im. Osterwy wchodzi w nowy sezon z wyróżnieniem, jakim było zakwalifikowanie się do finału ministerialnego konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Wśród najlepszych spektakli znalazł się lubelski „Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian” Ziemowita Szczerka w reżyserii Remigiusza Brzyka. Nagrodę aktorską otrzymał występujący w nim Daniel Dobosz. Przedstawienie zostanie zaprezentowane w Warszawie na listopadowym Festiwalu Nówka Sztuka.

– Bardzo cenię to, co robi w teatrze Remigiusz Brzyk – powiedział „Rzeczpospolitej” Artur Tyszkiewicz, dyrektor artystyczny w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. – To już jego druga realizacja na naszej scenie. Wcześniej wyreżyserował spektakl „Był sobie Polak, Polak i diabeł” Pawła Demirskiego nagrodzony na szczecińskim festiwalu Kontrapunkt. Był on też laureatem konkursu „Teatr Polska”, co sprawiło, że pokazywaliśmy niełatwe przedstawienie w całym województwie lubelskim. To było piękne spotkanie z mieszkańcami małych ośrodków wokół Lublina, którego – nie ukrywam, na początku nieco się obawialiśmy. Tymczasem zaowocowało gorącymi dyskusjami o Polsce i Polakach.

„Przyjdzie Mordor i nas zje”, prapremierowa adaptacja książki nagrodzonej „Paszportem Polityki”, był jeszcze ostrzejszy.

– Żyjemy na pograniczu polsko-ukraińskim, wielu Ukraińców przebywa w Lublinie – mówi dyrektor Tyszkiewicz. – Skonfrontowanie się z prawdą, że Polacy leczą w kontaktach ze wschodnimi sąsiadami swoje kompleksy odczuwane w zetknięciu z Zachodem i często z irytującą wyższością podchodzą do Ukrainy – było dla niektórych widzów trudne do przyjęcia. Tym większa satysfakcja z nagrody.

Cztery premiery

Nadchodzący sezon w Teatrze im. Osterwy będzie wyjątkowy, ponieważ zamiast trzech premier odbędą się cztery.

– Byłoby z pewnością inaczej, gdyby nie brak małej sceny, na której można realizować kameralne, mniej kosztowne spektakle – wyjaśnia Artur Tyszkiewicz. – Od lat ubiegamy się o pieniądze, które umożliwiły otwarcie kameralnej sceny, również dlatego, że lubelski teatr jest chyba jedynym w kraju, który nią nie dysponuje. Dwa miejsca do gry pozwalają swobodniej kształtować repertuar. Spektakle na dużej scenie prowokują duże koszty, nawet jeśli scenografia jest skromna.

Pierwszą premierą lubelskiej sceny (17 września) był spektakl muzyczny „Szarp pan bas” z piosenkami Jerzego Wasowskiego w reżyserii Konstancji Bułhak, aktorki Teatru Narodowego w Warszawie.

– Najbardziej w pomyśle reżyserki zaintrygowało mnie to, że zdecydowała się sięgnąć po mniej znane kompozycje Wasowskiego, spoza „Kabaretu Starszych Panów”, a przecież równie znakomite, śpiewane w przeszłości przez najwybitniejszych polskich wokalistów wielu pokoleń – twierdzi Artur Tyszkiewicz. – Dzięki temu spektakl jest jednocześnie świeży, bo nie nawiązuje do tego, co mamy ciągle w naszej pamięci, z drugiej zaś nie pozbawiony przebojowości. Oczywiście, na bis planujemy również najbardziej znane piosenki Wasowskiego. Generalnie proszę oczekiwać dużej dawki inteligentnego humoru i świetnej muzyki. Lubię też takie spektakle, które zapewniają widzowi relaks i oddech.

Ewa Konstancja Bułhak po raz pierwszy wyreżyserowała spektakl z piosenkami Jerzego Wasowskiego w Teatrze Narodowym. W Lublinie zobaczymy nową wersję z lubelskimi aktorami, ze zmienioną fabułą.

Nowoczesna klasyka

5 grudnia odbędzie się premiera „Pani Bovary” według Flauberta w inscenizacji Kuby Kowalskiego i adaptacji Julii Cholewińskiej.

– Zapowiada się bardzo ciekawe, niekonwencjonalne spojrzenie na klasykę, co jest jednym z najważniejszych celów, jakie wyznaczyłem sobie, obejmując dyrekcję w lubelskim teatrze – mówi Artur Tyszkiewicz. – Chodzi o to, żeby czytać klasyczne tytuły z perspektywy ludzi zakorzenionych we współczesności, przekładających je na dzisiejszy język, nie bez akcentów krytycznych. Wcześniej wystawiliśmy w ten sposób „Kupca weneckiego”, „Sen nocy letniej” i „Płatonowa”.

Artur Tyszkiewicz podkreśla, że Kuba Kowalski wprowadził współczesne treści do klasycznej powieści, nie naruszając jej sensu. To z niego wynika zaproponowana forma, a nie z oderwanych od całości pomysłów i apriorycznego założenia, że ma być nowocześnie, współcześnie.

– Najbardziej kompetentnym rozmówcą byłby Kuba Kowalski, ale w moim rozumieniu, chce pokazać kobietę, która pragnie wyzwolić się z konwenansu: z klatki, w jaką wepchnęło ją społeczeństwo – uważa dyrektor lubelskiego teatru. – Bovary ma przypisaną rolę społeczną, rodzinną, a wyrasta ponad nią. Próbuje rozpaczliwie walczyć o swoje wyzwolenie, ale kończy źle. Spala się w ogniu swojej odmienności. Adaptacja podoba mi się, ponieważ jest fabularna. Julia i Kuba chcą opowiedzieć historię. Dają szansę na zapoznanie się z bohaterem, polubienie albo inny rodzaj relacji oraz wejście w teatralny świat.

W styczniu Mikołaj Grabowski rozpocznie próby „Pana Tadeusza” Adama Mickiewicza z muzyką Koniecznego. Współtwórcą adaptacji jest Tadeusz Nyczek.

– Nie będę ukrywał, że wychowałem się na teatrze Mikołaja Grabowskiego, a jako licealista wielokrotnie jeździłem do Krakowa pociągiem na jego „Opis obyczajów” – wspomina Artur Tyszkiewicz. – Nawet nie marzyłem, że zostanę dyrektorem teatru i będę miał zaszczyt oraz przyjemność zaproszenia wybitnego reżysera do teatralnej współpracy. Ważne dla mnie jest to, że Mikołaj Grabowski to nie tylko wspaniały reżyser, ale i pedagog. Zależy mi na kontakcie zespołu z tego rodzaju inscenizatorem, który nie tylko zrobi spektakl, ale i da aktorom nowe doświadczenie.

Nie bez znaczenia jest fakt, że Teatr im. Osterwy zmierzy się z wielką polską klasyką w roku 250-lecia teatru publicznego.

– Oczywiście i tym razem nie chodzi o inscenizację robioną na kolanach, tylko spojrzenie krytyczne, ironiczne, podszyte Gombrowiczem, który jest niezwykle ważny dla Grabowskiego – mówi Artur Tyszkiewicz. – Mam na myśli to, że do teatru trafią również uczniowie na tak zwaną szkolną wycieczkę. I bardzo dobrze. Zależy mi jednak na tym, żeby dzieci i młodzież zetknęły się z teatrem czytającym klasykę w żywy sposób. Pamiętam moje szkolne wyjścia do teatrów. Na szczęście nie zraziłem się do nich ostatecznie, a mogło tak być. Teraz mam nadzieję, że wycieczka na „Pana Tadeusza” Mikołaja Grabowskiego spodoba się i będzie skutkować szybkim powrotem na inne przedstawienia, które mogą być alternatywą dla telewizji i internetu.

Geniusz Mozarta

Na przełomie maja i czerwca Artur Tyszkiewicz wyreżyseruje „Amadeusza” Schaeffera.

– Zmierzymy się z klasyką, ale przepisaną współcześnie – zapowiada dyrektor. – Od dawna chodziła za mną chęć zanalizowania fenomenu geniusza i odpowiedź na pytanie, skąd się bierze i jak działa boski pierwiastek w człowieku. Pokażemy duży spektakl kostiumowy.

Amadeusza zagra Daniel Dobosz nagrodzony w ministerialnym konkursie za rolę w „Przyjdzie Mordor i nas zje”, a wcześniej Złotą Maską za rolę Korowiowa w „Mistrzu i Małgorzacie”.

Podsumowując dotychczasowe dokonania, Artur Tyszkiewicz mówi: – Zamierzałem zmierzyć się w niepokorny sposób z klasyką i to się udało. Wraz z poprzednim dyrektorem Krzysztofem Babickim odeszła do Gdyni część zespołu, co jest naturalne. Stanąłem przed zadaniem uzupełnienia zespołu oraz pielęgnowania go. Poczytuję sobie za komplement to, że ludzie których przyjąłem do zespołu, nie odeszli. Wygląda na to, że dobrze nam z sobą i idziemy w tym samym kierunku. Nie udaje się zapraszanie debiutantów i wprowadzanie repertuaru współczesnego, ale to wiąże się z brakiem małej sceny.

Dyrektorem naczelnym Teatru im. Osterwy jest Krzysztof Torończyk, który jest również dyrektorem naczelnym Teatru Narodowego w Warszawie.

– Doświadczenia z prowadzenia Teatru Narodowego sprawiają, że każdy inny teatr prowadzi się z większą kompetencją – uważa Artur Tyszkiewicz.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

j.cieslak@rp.pl

Teatr im. Osterwy wchodzi w nowy sezon z wyróżnieniem, jakim było zakwalifikowanie się do finału ministerialnego konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Wśród najlepszych spektakli znalazł się lubelski „Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian” Ziemowita Szczerka w reżyserii Remigiusza Brzyka. Nagrodę aktorską otrzymał występujący w nim Daniel Dobosz. Przedstawienie zostanie zaprezentowane w Warszawie na listopadowym Festiwalu Nówka Sztuka.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej