Rz: Wprowadzenie stanu wojennego na Pomorzu było zaskoczeniem dla działaczy „Solidarności”?
Arkadiusz Kazański: Generalnie wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, także na Pomorzu, było zaskoczeniem. Co prawda wiele osób, działaczy „S” przyznaje, że spodziewało się, że ten okres tzw. karnawału „Solidarności” nie potrwa długo, że władze PRL nie pozwolą w dłuższej perspektywie działać związkowcom, że „to się musi skończyć jakąś interwencją”. Wielu działaczy wspomina, że w przededniu wprowadzenia stanu wojennego dochodziły do nich informacje o jakichś ruchach kolumn czołgów, przejazdach sprzętu wojskowego przez mniejsze ośrodki, jakiejś mobilizacji wśród funkcjonariuszy milicji, SB. Aleksander Hall, który o planach wprowadzenia stanu wojennego miał dowiedzieć się od funkcjonariusza SB Adama Hodysza, zdołał ostrzec kilka osób ze środowiska RMP, ale nie wszystkich. Nie spodziewano się jednak akcji o takich rozmiarach, tak daleko idących skutkach.
Jakie działania represyjne podjęły wobec działaczy związkowych komunistyczne władze?
Pierwszą formą represji po ogłoszeniu stanu wojennego było internowanie czołowych działaczy „Solidarności”, WZZ Wybrzeża, RMP, NZS, KPN, KOR, KOWzP, działaczy rolniczych. Operacja o kryptonimie „Jodła” przygotowywana była od momentu podpisania Porozumień Sierpniowych w 1980 r. Pierwsze, konkretne listy działaczy opozycji, których „należy umieścić w miejscach odosobnienia ze względu na bezpieczeństwo państwa” sporządzone zostały w komendach wojewódzkich MO w październiku 1980 r. Potem były one sukcesywnie, aktualizowane, uzupełniane, weryfikowane.
W Regionie Gdańskim podczas pierwszej doby stanu wojennego internowano ponad 160 osób.