Stan wojenny zaskoczył wszystkich

17 grudnia 1981 roku funkcjonariusze MO użyli w Gdańsku broni, zastrzelony został młody chłopak Antoni Browarczyk – przypomina Arkadiusz Kazański, historyk gdańskiego oddziału IPN.

Publikacja: 12.12.2016 21:00

Rz: Wprowadzenie stanu wojennego na Pomorzu było zaskoczeniem dla działaczy „Solidarności”?

Arkadiusz Kazański: Generalnie wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, także na Pomorzu, było zaskoczeniem. Co prawda wiele osób, działaczy „S” przyznaje, że spodziewało się, że ten okres tzw. karnawału „Solidarności” nie potrwa długo, że władze PRL nie pozwolą w dłuższej perspektywie działać związkowcom, że „to się musi skończyć jakąś interwencją”. Wielu działaczy wspomina, że w przededniu wprowadzenia stanu wojennego dochodziły do nich informacje o jakichś ruchach kolumn czołgów, przejazdach sprzętu wojskowego przez mniejsze ośrodki, jakiejś mobilizacji wśród funkcjonariuszy milicji, SB. Aleksander Hall, który o planach wprowadzenia stanu wojennego miał dowiedzieć się od funkcjonariusza SB Adama Hodysza, zdołał ostrzec kilka osób ze środowiska RMP, ale nie wszystkich. Nie spodziewano się jednak akcji o takich rozmiarach, tak daleko idących skutkach.

Jakie działania represyjne podjęły wobec działaczy związkowych komunistyczne władze?

Pierwszą formą represji po ogłoszeniu stanu wojennego było internowanie czołowych działaczy „Solidarności”, WZZ Wybrzeża, RMP, NZS, KPN, KOR, KOWzP, działaczy rolniczych. Operacja o kryptonimie „Jodła” przygotowywana była od momentu podpisania Porozumień Sierpniowych w 1980 r. Pierwsze, konkretne listy działaczy opozycji, których „należy umieścić w miejscach odosobnienia ze względu na bezpieczeństwo państwa” sporządzone zostały w komendach wojewódzkich MO w październiku 1980 r. Potem były one sukcesywnie, aktualizowane, uzupełniane, weryfikowane.

W Regionie Gdańskim podczas pierwszej doby stanu wojennego internowano ponad 160 osób.

Do najbardziej dramatycznych wydarzeń doszło 16 i 17 grudnia w okolicach dworca PKP w Gdańsku. Padły strzały, setki osób zostało rannych.

Tak, do najbardziej dramatycznych wydarzeń doszło właśnie w tych dniach. 16 grudnia rozbity ostatecznie został strajk w Stoczni Gdańskiej, miejscu symbolicznym. Wiele osób miało nadzieję, że strajkująca stocznia „pociągnie” za sobą „całą Polskę” i dzięki temu stan wojenny zostanie odwołany. Pacyfikacja stoczni rozwiewała te nadzieje. Stąd też gwałtowne protesty na ulicach Gdańska. Mieszkańcy Trójmiasta próbowali się dostać pod pomnik Poległych Stoczniowców i tam kontynuować protest. Jednak zdecydowana interwencja służb mundurowych wypchnęła ich spod pomnika. Wtedy rozgorzały gwałtowne walki na moście Błędnik, koło dworca PKP Gdańsk Główny i węźle Hucisko. Walki trwały do późnych godzin wieczornych. 17 grudnia funkcjonariusze specjalnej kompanii MO użyli broni z amunicją ostrą. Zastrzelony został Antoni Browarczyk, a kilka innych osób zostało rannych.

Struktury związkowe szybko otrząsnęły się z szoku po wprowadzeniu stanu wojennego?

Struktury związkowe na wielu szczeblach zostały zdziesiątkowane. W wyniku operacji „Jodła” zatrzymanych zostało wielu czołowych działaczy. Straty powiększyły się po aresztowaniu przywódców strajków. Jakąś formą reakcji było organizowanie w wielu zakładach pomocy dla rodzin uwięzionych kolegów z pracy. Zbierano składki, często przekazywano je rodzinom w wysokości ostatniej pensji aresztowanych osób. Ukrywający się działacze szczebla regionalnego utworzyli na wiosnę 1982 r. Regionalną Komisję Koordynacyjną, która próbowała organizować opór w regionie.

Rz: Wprowadzenie stanu wojennego na Pomorzu było zaskoczeniem dla działaczy „Solidarności”?

Arkadiusz Kazański: Generalnie wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, także na Pomorzu, było zaskoczeniem. Co prawda wiele osób, działaczy „S” przyznaje, że spodziewało się, że ten okres tzw. karnawału „Solidarności” nie potrwa długo, że władze PRL nie pozwolą w dłuższej perspektywie działać związkowcom, że „to się musi skończyć jakąś interwencją”. Wielu działaczy wspomina, że w przededniu wprowadzenia stanu wojennego dochodziły do nich informacje o jakichś ruchach kolumn czołgów, przejazdach sprzętu wojskowego przez mniejsze ośrodki, jakiejś mobilizacji wśród funkcjonariuszy milicji, SB. Aleksander Hall, który o planach wprowadzenia stanu wojennego miał dowiedzieć się od funkcjonariusza SB Adama Hodysza, zdołał ostrzec kilka osób ze środowiska RMP, ale nie wszystkich. Nie spodziewano się jednak akcji o takich rozmiarach, tak daleko idących skutkach.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej