Miasto Chełm przystępuje do kolejnego etapu prac dotyczących upamiętnienia rzezi wołyńskiej. Dlaczego Chełm – ktoś może zapytać.
Chełm to – ze względu na swoje położenie geograficzne – brama na Wołyń. To miejsce, z jednej strony, pamięci o Polkach i Polakach, którzy zostali zamordowani na Wołyniu, ale również miejsce, gdzie Polacy z Wołynia szukali schronienia. W Chełmie do dziś żyje wiele rodzin z korzeniami na Wołyniu. Nasze miasto, zupełnie naturalnie, stanowi więc swoiste miejsce pamięci o tej tragedii.
Jedno z najważniejszych haseł mieszkańców Chełma brzmi: „Boże, jeżeli my zapomnimy o nich, to Ty zapomnij o nas”. Właśnie dlatego trzy lata temu wyszedłem z inicjatywą zbudowania Centrum Prawdy i Pojednania – Muzeum Ofiar Rzezi Wołyńskiej. To miejsce, które ma w uczciwy sposób opowiedzieć tę historię, ale jednocześnie doprowadzić do pojednania z Ukrainą na płaszczyźnie tych tragicznych wydarzeń. To może być „polskie Yad Vashem” – w kontekście ukraińskim.
Jest w ogóle miejsce na takie pojednanie?
Myślę, że każdy chciałby takiego pojednania. Chcielibyśmy upamiętnić, przypomnieć, zapewnić godny pochówek i pamięć. Oczywiście relacje z Ukrainą w tym kontekście są trudne. My widzimy pewne rzeczy jednoznacznie, nasi partnerzy widzą je inaczej. Myślę jednak, że dziś wszyscy zdaliśmy egzamin – mówię o narodzie polskim. Od pierwszego dnia wojny bezinteresownie pomagaliśmy jako ludzie, nasze państwo wspiera i pomaga, jest liderem pomocy. To są fakty. My zrobiliśmy dla Ukrainy tyle, ile nikt na świecie nie zrobił. Widzimy i wiemy, że strona ukraińska to dostrzega. Oczywiście pojawia się w tym wszystkim kontekst Wołynia. Nie uciekniemy od tego, a każda ze stron zdaje sobie z tego sprawę. Rolą polityka, ale też społeczników, samorządowców – ludzi, którzy ze sobą rozmawiają w kuluarach – jest doprowadzenie do pojednania. Wierzę, że to możliwe.