Gdy kilka miesięcy temu Stowarzyszenie Sport Biznes Polska rozdawało swoje nagrody, statuetkę w kategorii: sportowy samorząd 2023 zgarnęły Katowice. I trudno się dziwić. – To utwierdzenie w kierunku, jaki jako samorząd wybraliśmy: wspieramy sport dzieci i młodzieży, rozwijamy infrastrukturę sportową, wspieramy też nasze kluby, jak GKS Katowice – podsumowywał odbierający nagrodę przewodniczący Komisji Sportu, Kultury i Promocji w Katowicach Krzysztof Pieczyński. – Nagroda za 2023 rok to też nagroda za sukcesy sportowe – podkreślał, odwołując się do osiągnięć hokeistów i piłkarek z klubu GKS Katowice oraz takich sportowców indywidualnych, jak związane z katowicką AWF Ewa Swoboda i Justyna Święty-Ersetic.
O tym, że nie jest to przypadek, tylko efekt wieloletniego budowania sportowego wizerunku miasta, przekonywał podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego Waldemar Bojarun, wiceprezydent Katowic. – W zasadzie wszystkie wielkie wydarzenia sportowe w dyscyplinach nam znanych miały swój początek właśnie w Katowicach. Myślę tu o meczach siatkówki w ramach mistrzostw Europy, świata czy zmagań klubowych. W Spodku gościła także piłka ręczna, tenis, imprezy hokejowe, lekkoatletyczne. Także na poziomie mistrzowskim – wyliczał. – Katowice stały się rozpoznawalne, przełamując stereotyp miasta węgla i stali, w zamian idąc w kulturę i sport, a ostatnio w naukę – mówił.
Oczywiście, w oczach sceptyków budowanie wizerunku miasta na wielkich imprezach sportowych jest ryzykowne. Można się tu odwoływać choćby do bilansów kosztów i zysków gospodarzy wielkich imprez piłkarskich, którzy więcej wydawali na przygotowanie miasta do mundialu, niż zarabiali na noclegach i obsłudze kibiców. Można też przywołać kłopoty niektórych miast, które gościły rozgrywki podczas europejskiego mundialu w 2012 roku. Ale przykład Katowic wydaje się dowodzić, że kluczem do sukcesu na tym polu jest nie tyle wielki zryw i jedna masowa impreza, ile konsekwentne budowanie „marki” na tym rynku i rozkładanie działań na lata, żeby nie powiedzieć – dekady.
Samorządy i sport: Na pierwszy rzut oka nie jest źle
Statystycznie sytuacja nie wygląda źle. Z badania „Sport w jednostkach samorządu terytorialnego”, zrealizowanego jesienią ubiegłego roku i obejmującego 1173 przedstawicieli gmin (59,8 proc. to gminy wiejskie, 28,1 proc. – miejsko-wiejskie, i wreszcie gminy miejskie, w tym miasta na prawach powiatu – 12,1 proc.), wynika, że około 80 proc. gmin w Polsce posiada strategię rozwoju, a w tej grupie aż 91,7 proc. jednostek samorządowych obejmuje ona obszary związane ze sportem. Jak łatwo się można domyślić, odsetki te maleją w najmniejszych gminach – często z mniejszym zaludnieniem i znacznie bardziej fundamentalnymi problemami, co nie pozostaje oczywiście bez wpływu na podejście do sportu.
„Wśród wymienianych sportów najczęściej wskazywane były piłka nożna (90,1 proc.), piłka siatkowa (55,5 proc.) oraz lekkoatletyka (29 proc.)” – wskazują autorzy raportu z badań. Przy czym respondenci mogli wskazywać dyscypliny również w sytuacji, gdy na swoim terenie nie mają zorganizowanych klubów sportowych. Tu pod względem dyscyplin warto także wspomnieć, że o ile piłka nożna cieszy się największą popularnością bez względu na wielkość – i zapewne możliwości organizacyjno-finansowe – gminy, o tyle w miastach wyraźnie rósł odsetek wskazań na lekkoatletykę (43,3 proc.), karate (32,3 proc.) i pływanie (41,1 proc.). W gminach wiejskich chętniej wskazywano na tenis stołowy (31,7 proc.). Można tu przypuszczać, że wskazania te odzwierciedlają też istniejącą infrastrukturę: skoro na terenach wiejskich trudno o basen, to i pływanie nie będzie tam dyscypliną popularną.