Miasto inteligentne to….
Takie, w którym dobrze się żyje, a oprócz tego jest miastem, które wciąż się rozwija. Smart city nie powinno być synonimem miasta naszpikowanego elektroniką, bo w istocie jest to pojęcie filozoficzne. Wizja miasta idealnego, które świadomie realizuje potrzeby swoich mieszkańców, pojawiła się już w starożytnej Grecji. W okresie renesansu o koncepcji citta ideale mówił m.in. Leonardo da Vinci. Nikt wtedy nie słyszał o informatyce, ale stworzona wówczas tzw. siatka oktagonalna kilkaset lat później stała się podstawą projektowania układu urbanistycznego większości amerykańskich miast. Oczywiście zmieniło się podejście co do tego, co to dokładnie oznacza i jak ten stan osiągnąć.
Dziś trudno jednak nie łączyć miejskiej inteligencji z IT?
Dziś powszechnie uznaje się, że inteligentne miasto to takie, które wykorzystuje nowoczesne technologie informacyjno-komunikacyjne. O ile jednak 20 lat temu myśleliśmy przede wszystkim o wydajności miejskiej infrastruktury (komunikacyjnej, parkingowej, energetycznej), tak w ostatnim czasie coraz częściej dostrzega się fakt, że na inteligencję miasta trzeba patrzeć w szerszym kontekście, dostrzegając także wymiar gospodarczy, środowiskowy, społeczny, edukacyjny. Tak podeszli do tej kwestii twórcy normy ISO 37120, zwanej normą smart city. Definiuje ona i określa aż 100 wskaźników, których łączne spełnienie na określonych poziomie uprawnia do nazywania miasta inteligentnym. W Polsce takiej weryfikacji podjęły się już Gdynia, Gdańsk, Kielce, Lublin. Informatyka z jednej strony ułatwia zmierzenie tego, co już w mieście jest, a tym samym uzyskać certyfikację, a z drugiej – pomaga podnieść jakość życia w mieście w większości z 17 opisanych obszarów tematycznych. Stworzona przez Asseco cyfrowa platforma Metropolis obejmuje aż 8 z nich.
Jaka jest korzyść z takiej certyfikacji?